Elena Fucci. Lawa i popiół
Na butelki Eleny Fucci rzuciłem się jak wilk na owcę czy raczej, zważywszy pesel, jak dziadek na fotel. Z wielu powodów. Pierwszym, choć nie najważniejszym, jest fakt, że mojej żonie też na imię Elena. Drugim taka oto moja właściwość, że ufam winom robionym przez kobiety. Nie jest to ani stwierdzenie …