Vinisfera

Płochoccy i czerwcowe noce

Opisywane tu wina z Winnicy Płochockich wypiłem pod koniec czerwca. Jak z pewnością wiele osób, bardzo lubię ten miesiąc – zieleń w naturze ma jeszcze soczyste, żywe barwy, dopiero wchodzimy w ekscytujący początek sezonu ogórkowego, człek naiwnie liczy, że trochę schudnie a na najbliższe tygodnie patrzy z sercem wypełnionym nadzieją na udane lato.

Opisywane tu wina z Winnicy Płochockich wypiłem pod koniec czerwca. Jak z pewnością wiele osób, bardzo lubię ten miesiąc – zieleń w naturze ma jeszcze soczyste, żywe barwy, dopiero wchodzimy w ekscytujący początek sezonu ogórkowego, człek naiwnie liczy, że trochę schudnie a na najbliższe tygodnie patrzy z sercem wypełnionym nadzieją na udane lato. Zgrabnie magię tego miesiąca uchwycił Adam Zagajewski w tomie esejów „Lekka przesada” (zupełnie przypadkiem napatoczył mi się ten cytat, z tym większa radością przytaczam):
I znowu był czerwiec – łagodne, długie, wolno gasnące wieczory, wieczory które tak wiele obiecują, że cokolwiek się z nimi zrobi, ma się zawsze wrażenie porażki, zmarnowanego czasu. Nie wiadomo jak najlepiej je przeżyć. Iść przed siebie, albo może zostać w domu i siedzieć przy szeroko otwartym oknie, tak żeby ciepłe powietrze, nasycone dźwiękami lata, weszło do pokoju i zmieszało się z książkami, z ideami, z metaforami, z naszym oddechem. Ale nie, to także nie jest sposób, to nie jest możliwe. Można ich – tych niekończących się wieczorów – tylko żałować, kiedy już przeminą, kiedy dzień będzie coraz krótszy. Są nieuchwytne.

Ja postarałem się jak najwięcej tym najlepszym czerwcowym wieczorom uszczknąć, jakoś je utrwalić, uniknąć poczucia porażki. Uhonorowałem je więc między innymi trzema winami od Płochockich. Na pierwszy ogień poszedł pinot noir z rocznika 2016, jego otwarcie kazało mi definitywnie sięgnąć po zachomikowaną butelkę z roku 2015 (wtedy jeszcze opisywaną jako „π”). Na „deser” zaś poszło wino z kwewri… I dziś, choć mamy połowę lipca, zieleń delikatnie wypłowiała, przeklęta cyfrowa „wskazówka” łazienkowej wagi ani drgnie, to nadzieja w sercu ciągle żywa.

Oto efekt „zatrzymanych” wieczorów.

 

(5-) Pinot Noir 2016, Winnica Płochockich, Świętokrzyskie, Polska, 12,5%
Bardzo zgranie skrojony pinot. Aromaty są delikatne, żywe, owocowe i „pinotowe” (wiśnia z pestką, jeżyny, konfitura z malin) plus akcenty pieprzne i delikatnie warzywne. W ustach przyjemne, jak na pinota przystało – niezbyt ciężkie, o wyważonej, wyrazistej, ale lekkiej fakturze. Panuje tu przyjemna owocowość, są delikatne taniny, wino ma lekko warzywny ziemisty akcent w tle. To ładnie rozwinięte wino, z przyjemnymi ziołowo-korzennymi rejestrami. Nie dziwi, że zostało wyróżnione na kilku konkursach. Wypada bowiem bezpretensjonalnie, zgrabnie, świeżo i lekko.


(5-) Pi 2015, Winnica Płochockich, Świętokrzyskie, Polska, 12,5%

Człowiek przechowuje wina…, czeka na lepszy czas. A wiadomo, że w tym „kiszeniu” butelek wyczucie czasu jest bardzo ważne, więc sięga się i otwiera te butelki czasem za wcześnie (tzw. dzieciobójstwo), czasem za późno (tzw. eutanazja). po spróbowaniu pinota z `16 postanowiłem sprawdzić `15. To wino zaskakuje niczym (nieuchronnie, z każdym dniem, pomaleńku nadciągająca) zima drogowców. W ustach jest delikatnie ziołowe i leśne. Są akcenty ściółki, mokrego mchu, owoców jałowca, czerwonego pieprzu, żurawiny. Z czasem kieliszek uwalnia przyjemnie ciepły owoc maliny, truskawki oraz lekko dymne i korzenne tło. Można jeszcze czekać, dać mu czas, aż jeszcze ładniej rozwinie skrzydła, ale ja nie żałuję, że poczekałem, że nie otworzyłem go od razu, kiedy wszedłem w jego posiadanie. Co i Wam w wypadku co lepszych polskich butelek radzę. Pytanie na koniec tego opisu – czy ktoś jeszcze posiada butelkę „pi”…?

(4+) Qvevri 2015, Winnica Płochockich, świętokrzyskie, Polska, 13,5%
Płochoccy jako pierwsi w Polsce (w 2014 roku) sprowadzili gruzińskie amfory (kwewri) i podjęli eksperyment produkcji wina klasyczną metodą gruzińską – długiej maceracji ze skórkami. I oto jest. Seyval blanc, który spędził pół roku na skórkach. Efekt – dobry! Wino jest rasowe, ładnie „dociągnięte” w kolorze, aromacie i smaku. Ma prawdziwie bursztynowy, lekko mętny (wino nieflitrowane) kolor. W aromatach i smaku: keks, suszone owoce (morele, rodzynki, jabłka), herbata, orzechy i zioła. Wszystko na miejscu – jest lekka goryczka i przyjemne taniny. Próbujcie szybko, bo „kwewri” powstało zaledwie 1150 butelek…

Mariusz Kap©zyński

Punktacja:
(6) – wybitnie, prawdziwe arcydzieło
(5) – bardzo dobre, wino z dużą klasą
(4) – dobre, interesujące wino
(3) – przyzwoite
(2) – słabe
(1) – omijać z daleka, wino z wyraźnymi wadami
(- lub +) oznacza odjęcie/dodanie nieznacznych „półpunktów”

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT