Vinisfera

Polskie wino – czas na refleksje

„Czy polskie wina powinny zatracić swój unikalny charakter? Mam nadzieję, że tak się nigdy nie stanie. Bo właśnie w ich oryginalności tkwi siła i  potencjał, bo to ich oryginalność wnosi nowe wartości do światowej kultury wina. Jak wypadną w tej grze, ocenią dopiero przyszłe pokolenia” – kondycję polskiego winiarstwa po VII KPW ocenia Ewa Wawro. 

Czy polskie wina powinny zatracić swój niepowtarzalny charakter? Mam nadzieję, że tak się nigdy nie stanie. Bo właśnie w ich oryginalności tkwi siła i potencjał, bo to ich oryginalność wnosi nowe wartości do światowej kultury wina. Jak wypadną w tej grze, ocenią dopiero przyszłe pokolenia.  
VII Konwent Polskich Winiarzy za nami. Milkną już echa pokonwentowych dyskusji, ale rzucone na gorąco oceny degustatorów zasiadających w ławce ekspertów jeszcze długo brzmieć będą w uszach. I to nie tylko winiarzy, którzy liczyli na rzetelne opinie i konstruktywne uwagi, ale i obserwatorów, którzy często na publicznych wypowiedziach degustatorów budują swoje winiarskie gusty. I o to przecież chodzi krytykom winiarskim, kreowanie gustów konsumentów to ich praca. Praca, przywilej i odpowiedzialność.

Rok 2011 był wyjątkowo przyjazny winiarzom, słoneczne lato, długa i ciepła jesień, zbiory obfite, zdrowe owoce – oczekiwania degustatorów co do jakości wina prezentowanego podczas konwentu były więc wygórowane. O ile w przypadku czerwonych win nie pomylili się, było co chwalić, przy białych nie kryli rozczarowania. Oczekiwali zapewne, że przy dobrym roczniku polskie wina będą takie, jak zagraniczne. Czy aby takie podejście jest słuszne, a krytykowanie indywidualnego charakteru polskich win trafne?
Podczas konwentu niektórzy degustatorzy próbując kolejne wina białe powtarzali w kółko, że czują niedojrzałość owoców, która ich zdaniem ma negatywny wpływ na jakość wina. Skąd jednak wniosek, że w naszym klimacie parametr dojrzałości winogron przekłada się na jakość wina w analogiczny sposób, jak w cieplejszych krajach winiarskich? Idźmy dalej, czy niektóre cechy charakterystyczne dla polskiego wina muszą być postrzegane jako ewidentne wady?
Na zasadzie kolejnej analogii przyjrzyjmy się innym owocom. Większość z nas woli twardsze, tryskające orzeźwiającym sokiem jabłka, a takich wśród mocno dojrzałych nie znajdziemy. A śliwki, nektarynki, brzoskwinie, gruszki … te bardzo dojrzałe tracą na świeżości i wyrazistości, stają się w smaku mdławe i nudne. Polskie owoce cenione są w świecie właśnie za ich orzeźwiający, świeży smak i wyraźny aromat. Z winogronami deserowymi jest tak samo – kto raz spróbuje polskich, niechętnie wraca do zalegających w marketach importowanych winogron o smaku wody z cukrem, do której dodano nieco soku gronowego i zamknięto w trawiastej skórce (czasem tylko uda się trafić na smaczne owoce). Bez cienia wątpliwości cechy owoców przenoszą się na przetwory, a wino jest jednym z nich, stąd w polskim białym winie ten orzeźwiający pazur, ceniony przez smakoszy. Idealny aperitif, a w upalne dni ożywcze pobudzenie zmysłów.


VII Konwent Polskich Winiarzy w Łańcucie. Po prawej, autorka tekstu – Ewa Wawro

Pewnie te głosy z panelu zarzucające polskim winiarzom, że zbyt wcześnie zebrali owoce (no bo skoro rok taki dobry, to koncentracja cukru powinna być wyższa) przeszłyby bez echa, gdyby nie fakt, że winiarze głośno protestowali, zapewniając, że winogrona było bardzo dojrzałe, że koncentracja cukru była wyjątkowo wysoka. I jak doświadczyłam tego we własnej winnicy, nie przesadzali. To fakt, że zawartość cukru jest głównym parametrem określającym dojrzałość owoców, ale może w naszym klimacie proces dojrzewania przebiega inaczej? Może to nie jest taka prosta zależność? Jak dotąd nikt nie prowadził takich obserwacji, nikt tego nie badał i chociażby z tego powodu należałoby zachować umiarkowany dystans w ocenach. Skoro dojrzałe polskie winogrona dają taki właśnie efekt, to może należałoby uznać to za ich nieodłączną cechę, niekoniecznie za wadę. Moim zdaniem polscy winiarze nie powinni na siłę naśladować stylu win z cieplejszych winiarskich krajów, bo przez to zatracimy naszą winiarską tożsamość, czy regionalny charakter produktu. Polscy winiarze, którzy poszli w kierunku komercji stylizują swoje wina pod gusta przeciętnego konsumenta, bo takie lepiej się sprzedają. Szanuję i rozumiem takie decyzje, ale osobiście ten styl polskich win wcale nie musi mi odpowiadać. Mam głęboką nadzieję, że winiarze nie przesadzą i pamiętając o bardziej świadomych smakoszach wina zachowają tę polską oryginalność. Drobne korekty tak, poważniejsze ingerencje w strukturę wina nie. To nie tylko moja opinia, podobne głosy słychać coraz częściej także wśród winiarzy.

W parze z parametrem dojrzałości owoców idzie zawartość kwasów organicznych. I tu, przy pokonwentowych refleksach, pojawia się kolejna wątpliwość. W polskich klimacie proporcje kwasu jabłkowego i winowego są inne niż w cieplejszych krajach, przeważa ten pierwszy, ale czy przez to nasze wina są gorsze? Poziom kwasów w winie jest problem nie tylko polskich winiarzy, borykają się z tym także stare winiarskie kraje. Różnica polega na tym, że u nas trzeba szukać sposobów na obniżenie poziomu kwasów, a w tych drugich jak podnieść ten parametr decydujący o żywotności, świeżości i owocowym charakterze wina. Z cukrem i co za nim idzie alkoholem, jest podobnie, jedni mają problem z niskim poziomem cukru i muszą stosować szaptalizację, drudzy z nadmiarem alkoholu w winie. Nie ma złotego środka i dobrze, bo dzięki temu paleta doznań, jakie czekają na degustatorów jest o wiele szersza.
Geografia wina wciąż się poszerza, tak w kwestii uprawy, jak i światowej konsumpcji. Wpływ na to mają nie tylko zmiany kulturowe. Nadprodukcja wina na świecie zmusza firmy walczące o miejsce na rynku, do stosowania coraz agresywniejszego marketingu. Ale wpływ na to mają także badania naukowe i osiągnięcia hodowlane. Nowe odmiany, takie jak np. regent, hibernal czy johanniter podbijają Europę. Pierwsza polska odmiana, wyhodowana przez Romana Myśliwca – Jutrzenka – ceniona jest już nie tylko w Polsce i wszystko wskazuje na to, że w szybkim czasie pojawi się w winnicach Europy. Mimo tego wciąż słyszymy nawoływania krytyków winiarskich do tego, by sadzić w Polsce odmiany vitis vinifera, bo takie wina są najbardziej cenione w świecie. Problem w tym, że w większości rejonów Polski się nie sprawdzają, a ci którzy posłuchali tych podszeptów mocno tego żałują i rekonstruują swoje winnice.

Spójrzmy na pokonwentowe statystyki, spójrzmy na ofertę polskich winiarzy: wina z odmian winorośli właściwej należą do rzadkości, natomiast rondo, regent, seyval blanc, bianca, hibernal, ostatnio także johanniter czy solaris urastają do polskiej klasyki. I co w tym złego? Polskie wina zyskują coraz szersze rzesze fanów, kolejnych należy odpowiednio przygotować. I tu rola degustatorów, krytyków i dziennikarzy piszących o winie jest ogromna. Powinni patrzeć na polskie wino w szerszym kontekście i unikać prostych porównań z winami z południa i zachodu Europy, tych z odmian europejskich. Nie wolno im hamować rozpowszechniania się kultury wina w świecie, nie wolno narzucać jedynej słusznej linii i polecać tylko cabernety, rieslingi, czy inne topowe odmiany. Jako medialni kreatorzy winiarskiego światka w Polsce powinni z większą dociekliwością i życzliwym dystansem patrzeć na dokonania polskich winiarzy. Oczywiście bez fałszywej kokieterii. Bezwzględnie należy odcinać się od szkolnych błędów, które niestety jeszcze się zdarzają i z przykładami takich mieliśmy do czynienie podczas konwentu. Inna sprawa, że regulamin konwentu (do celów edukacyjnych) wina wadliwe dopuszczał. Utlenienie, nieumiejętne siarkowanie (o dziwo częściej niedobór siarki, niż przesiarkowanie), przebijające się nuty redukcyjne, nadmierna szaptalizacja – te proste błędy trzeba wytykać winiarzom. Ale szkolne wady to jedno, a promocja oryginalnego stylu polskich wina do drugie. Nie zapominajmy, że nasza oryginalność jest bez wątpienia wartością dodaną, wnosi coś nowego do kultury wina na świecie – to na razie drobna kropelka, ale jakże dla nas ważna!

Pamiętajmy także o tym, że współczesne polskie winiarstwo dopiero się tworzy. Czy przez to jesteśmy gorsi? Ubożsi na pewno, ale wszystko przed nami, i nie zapominajmy o tym, że kraje które mają wielopokoleniowe tradycje budowały swoją pozycje bardzo długo. Dokonania dzisiejszych polskich winiarzy ocenią dopiero przyszłe pokolenia. Często słyszy się opinie konsumentów, że nie dorównamy nigdy Francji, Hiszpanii czy Węgrom, ale czy polscy winiarze chcą im dorównać? Nie! Polscy winiarze budują własną tradycję i wcale nie chcą być podróbką innych. Każdy region winiarski na świecie ma swoją specyfikę, swoje uwarunkowania klimatyczne i odpowiednie dla siebie odmiany. Nie mamy szans na dobre wina? To skąd te medale, które polskie wina dostają na międzynarodowych konkursach winiarskich, gdzie wina oceniane są anonimowo?

Tekst: Ewa Wawro
Zdjęcia: Mariusz Kapczyński

Zostaw komentarz

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT