„Gaj” to autorska winnica znajdująca się niedaleko Krakowa. Po prostu, jedziecie około 12 kilometrów na południe od miasta i w pewnym momencie skręcacie z „zakopianki” do miejscowości Gaj. To spokojna, nieduża, pełna zieleni wioska.
„Gaj” to autorska winnica znajdująca się niedaleko Krakowa. Po prostu, jedziecie około 12 kilometrów na południe od miasta i w pewnym momencie skręcacie z „zakopianki” do miejscowości Gaj. To spokojna, nieduża, pełna zieleni wioska.
Eksperymentator w ogrodzie
Pierwsze poważniejsze nasadzenia w Gaju miały miejsce w 2004 roku. Winnice to dwie parcele zajmujące w sumie 1 hektar, o wystawie północno-zachodniej. Na działce, oprócz profesjonalnie przygotowanego zaplecza winiarskiego (pomieszczenie do winifikacji oraz ładna sala degustacyjna, gotowa, by przyjąć pierwszych gości), znajduje się też stary, odnowiony dom z 1948 roku.
Właściciel, Andrzej Barański to prawdziwy eksperymentator, lubi wszystko wypróbować sam i nie boi się podejmować ryzykownych decyzji. Kiedy decydował się posadzić winnice, wśród nasadzeń znalazły się tak egzotyczne odmiany jak carmenere, pinot noir, grüner veltliner czy syrah… Dziś wiadomo, że nie wytrzymały próby czasu i eksperymentu – pozostały pojedyncze, rachityczne krzewy.
Andrzej Barański w swojej winnicy (fot. M. Kapczyński)
Wszystko jednak zaczęło się wcześniej. Czterdzieści lat temu. Od pewnej sadzonki węgierskiej odmiany (jakiej?, do dziś Barański nie wie), która została posadzona w Krakowie, tak po prostu – przy ścianie garażu. Rozrastała się żywiołowo, by po latach dawać kilkaset kilogramów owoców rocznie. Ponieważ nie dało się ich wszystkich zjeść więc zaczęto robić z nich pierwsze amatorskie wina.
Kiedy Andrzej Barański zdecydował się kupić w Gaju sporą działkę wraz ze starym ogrodem i domem, wiedział, że ma już miejsce, gdzie można zacząć bardziej poważne i zaczepne działania winiarskie. Przyszedł czas na kolejne dosadzenia winorośli. Winnice stopniowo rozrastały się aż do stanu obecnego. A i teraz jest czas na kolejne przemeblowania – odmiany które się nie przyjęły, dają słabe efekty, będą wycięte. I dobrze, bo po latach jest to najlepszy moment, by uwagę poświęcić tylko temu, co daje dobre wina. Póki co, w winnicy dobrze sprawdza się, np. bianca, jutrzenka, rondo, regent, cabernet cortis, prairie star. Trzeba się dostosować, klimat nie do końca sprzyja a gleby w Gaju są ciężkie – kwaśne, gliniaste. Barański podejrzewa, że wpływ na winorośl (choć nie było to w żaden sposób sprawdzane) mogą mieć znajdujące się tutaj zastoje wód siarczanowych. Tak czy inaczej – wydajność w winnicy jest mała. W tej chwili produkuje zaledwie około 500 litrów wina, ale w przyszłości właściciele chcą dojść do tysiąca.
Winnica Gaj – w pełni naturalna produkcja (fot. M. Kapczyński)
Z osadem
Powstałe tu wina utrzymane są ekologicznych ryzach, winnice prowadzone są bardzo rygorystycznie pod tym względem – są w ogóle nie pryskane (mimo, że pojawiają się problemy z mączniakiem), nawożone są naturalnym kompostem. Same wina nie traktowane są enzymami, fermentowane na dzikich drożdżach.
Jakość win czerwonych jest tu ciągle dopracowywana, lepiej udają się wina białe. W pewnym momencie właściciel zdecydował się na sensowny krok – produkcja win musujących. W tej chwili uznać je trzeba za zwieńczenie wszystkich dotychczasowych eksperymentów tej winiarni. Musujące wino „Gajus” powstaje metodą wtórnej fermentacji w butelce. Po fermentacji wino dojrzewa nad drożdżowym osadem przez wiele miesięcy – czasem rok lub dwa (z tym bywa różnie, bo butelek powstaje kilkaset a chętnych do degustacji jest wielu). Obumarłe drożdże nie są usuwane, wino nie jest też klarowane czy filtrowane. Po prostu – pije się je z lekkim osadem. Właściciel radzi, by przed degustacją wino chwilę odstało, oczyściło się i by później je ostrożnie nalewać. On sam ostatnią, mocno zmąconą frakcję wina po prostu wylewa (oj, wiem, że wielu bardzo chętnie, by ją skonsumowało…). Wino ma dobrą strukturę i równowagę pestkowo-korzenne rejestry i przyjemną fakturę. Szturmem zdobyło podniebienia tegorocznych uczestników Konwentu Polskich Winiarzy.
W kieliszkach pieni sie „Gajus” (fot. M. Kapczyński)
Smak jabłka
W Gaju produkuje się też nalewki i wspaniałe cydry. Te ostatnie powstają od początku lat 80. Ta produkcja cydru była swoistą odpowiedzią na ówczesne braki w zaopatrzeniu rynku. Andrzej Barański po stanie wojennym bywał w Anglii i miał możliwość podpatrzenia technologii produkcji. Trzeba przyznać, że jego cydry są udane – w pełni owocowe, kremowe, z ładnym, pienistym podbiciem. Powstają z własnych jabłek, z odmian beforest, grafsztynka, szara reneta i z rajskich jabłek. Co ciekawe podczas moich odwiedzin, w dymionie fermentował eksperymentalny (a jakże!) nastaw wykonany z nashi, owoców gruszy chińskiej będących w kształcie i smaku połączeniem jabłka i gruszki. Sok smakował bardzo smacznie więc oczekiwania są spore.
Winnica Gaj (fot. M. Kapczyński)
Ogród przyszłości
Ogród to kolejne miejsce eksperymentów Gaju – mnogość warzyw (kilkanaście odmian pomidorów i sałat) i kwiatów. Winnice, tętniące życiem rabaty i warzywnik, piwniczka z miejscem na przerób wina i salką degustacyjną, piękny klimatyczny dom… Takie miejsce aż prosi się, by je domknąć jako projekt agroturystyczny. Niewykluczone, że tak się stanie. Andrzej Barański zapowiada na przyszły rok rejestrację winnicy i oficjalną produkcję – nie wykraczającą jednak poza obecny hektar i z winami sprzedawanymi na miejscu. Miejsce pod swoje skrzydła ma wziąć jego córka – Maria Anna.
Andrzej Barański z córką – Marią Anną (fot. M. Kapczyński)
Adres:
Winnica Gaj
ul. Latochówki 5
32-031 Mogilany
www – profil na Facebooku
Materiał jest poszerzoną wersją artykułu, który opublikowany został w Magazynie WinoZapiszZapiszZapisz