Vinisfera

Garnacha wstaje z kolan

W Hiszpanii przez ostatnie trzy dekady wyrwano ponad 100 tysięcy hektarów garnachy. To tak jakby z mapy Europy zniknęły winiarskie Niemcy. W latach 90-tych stare krzewy robiły miejsce dla szczepów międzynarodowych i świeżo ozłoconego sukcesem win z Ribery del Duero tempranillo. Nim Priorat stał się synonimem jakości (i drożyzny), działający tam Alvaro Palacios uznał stare krzewy garnachy za niewystarczające do stworzenia wymarzonego wina i skrzętnie nasadzał obce regionowi cabernet sauvignon i merlot. Wedle światowych trendów głównym uzasadnieniem jej bytu miała być produkcja win różowych oraz udział w blendach z syrah, mourvèdre i carignan. Trzy dekady temu wina z garnachy w rodzaju Château Rayas, czy sardyńskiej Turrigi były raczej winiarskim kuriozum.

Sytuacja zaczęła się zmieniać na początku lat dwutysięcznych. Na obrzeżach Prioratu René Barbier stworzył w 2004 roku słynne Espectacle del Montsant, a Joan Ignasi Domènech rozpoczął eksperymenty z garnacha peluda (włochata) – rzadką mutacją, nazwaną tak od charakterystycznego meszku na spodniej stronie liści. Nawet w Nawarrze, która szczególnie ucierpiała podczas szaleństwa wyrywania starych winnic, pojawiła się jaskółka zmian w postaci delikatnej Santa Cruz de Artazu, stworzonej przez Juana de Lacalle, przybyłego tu z Riojy.

Garnacha w pełnej okazałości (fot. DOC Calatayud)

Nad rzeką Ebro, podobnie jak w reszcie Hiszpanii garnacha była tylko elementem wspomagającym. W Prioracie powoli rósł jej udział w blendach, ale brakowało impulsu, który pozwoliłby winiarzom i inwestorom uwierzyć w przyszłość tego szczepu jako zdolnego i przyciągającego publiczność solisty. Pomoc przyszła z nieoczekiwanego kierunku. Swoją pozycję wykorzystała, po raz chyba ostatni w takim wymiarze, postać tyleż pomnikowa, co znienawidzona – Robert Parker.

W 2009 roku Pancho Campo, pierwszy hiszpański Master of Wine, zorganizował w Riosze konferencję Wine Future, na którą zaproszono wielu tuzów winiarskiego świata, w tym wspomnianego Wielkiego Nosa z Michigan. Przybycie Parkera zapowiadało się szumnie – była to jego pierwsza podróż do Hiszpanii od ponad 30 lat, a w planach miał między innymi audiencję u króla Juana Carlosa. Amerykanin zapowiedział też autorską degustację, na której temat wybrał 18 najlepszych win świata zawierających minimum 90% grenache.
Wybór garnachy na prestiżową degustację w stolicy tempranillo rozwścieczył lokalnych producentów. Jeden z nich porównał ją do zorganizowania w Stuttgarcie (mateczniku Porsche i Mercedesa) wykładu o zaletach Ferrari. Cała konferencja pływała zresztą w oparach skandalu. Na wspomnianej degustacji niespodziewanie pojawiły się (ewidentnie „dopchnięte kolanem”) dwie Riojy oparte na tempranillo. Pancho Campo okazał się poszukiwany od lat przez Interpol (wkrótce został oczyszczony z zarzutów, jednak trzy lata później, wobec kolejnej afery złożył swój tytuł Master of Wine). Krążący po korytarzach Steven Spurrier i Oz Clarke unikali spotkania z podejrzanym MW. Od wspólnego zdjęcia nie uciekła jednak Jancis Robinson, pełniąca funkcję moderatorki dyskusji panelowych.

Konferencja Wine Future. Na zdjęciu Jancis Robinson, po jej prawej stronie Pancho Campo i Robert Parker (fot. Wine Business)

Bilety na degustację Parkera, kosztujące po 200 euro (nie licząc kilkukrotnie droższego biletu wstępu na konferencję) rozeszły się jednak błyskawicznie, a Amerykanina słuchało ponad 500 osób, popijając wino z 600. otwartych butelek. Ci, którzy znali żywione przez wykładowcę uwielbienie do Doliny Rodanu, nie byli zdziwieni wyborem tematu. Parker wychwalał garnachę jako szczep niezwykle interesujący i emblematyczny dla Hiszpanii. Próbował też czyścić swoje dziedzictwo, broniąc prawa winiarzy do tworzenia win o niskim poziomie alkoholu. Najważniejsze było jednak postawienie w świetle reflektorów win z Châteauneuf-du-Pape oraz ikon Kalifornii i Australii obok Prioratu, Montsant, oraz anonimowych dla wielu apelacji Calatayud, czy Campo de Borja.

Uczestnicy byli zaskoczeni, bez żenady wyznając, że spodziewali się „symfonii alkoholowych, beczkowych i owocowych bomb”, podczas gdy nowej beczki nie uświadczyło żadne zaprezentowane Châteauneuf, wina w większości „opowiadały o swoim miejscu pochodzenia”, a niektóre wina zostały przez prowadzącego skrytykowane za zbyt szczodre użycie dębu. Rozgłos tej sensacyjnej z wielu względów degustacji uświadomił winiarzom, że opierając się na garnachy, mogą nie tylko stworzyć dobre wina (co już zapewne wiedzieli), ale i na nich zarobić.

Garnacha z wyrzutka stawała się obiektem pożądania również w warstwie tożsamości. Kilkanaście lat temu sardyński ampelograf Gianni Lovicu zakwestionował iberyjskie pochodzenie garnachy. Wśród szeregu bardziej historycznych niż ampelograficznych argumentów wskazał XVII-wieczną nowelę Miguela de Cervantes, w której młody kastylijski prawnik Thomas Rodaja, przybywszy do Genui, rozkoszuje się słodyczą wina o nazwie Senora Guarnacha, co miało wskazywać na pochodzenie słowa garnacha od białej włoskiej vernaccii. Ta nazwa miała następnie rozprzestrzenić się w Hiszpanii, wraz z nowym desygnatem w postaci czerwonego szczepu. Sardyński naukowiec, wycinając kilka podobnych logicznych hołubców, doszedł w końcu do jedynego słusznego pochodzenia garnachy – a jakże – Sardynii, gdzie ten szczep jest znany pod nazwą cannonau.

Ten cios wymierzony słowami najsłynniejszego hiszpańskiego pisarza był zapewne chybiony. Botanika uczy nas, że obszar, na którym występuje najwięcej mutacji, jest prawie zawsze miejscem narodzin danego gatunku roślin. Sardynia nie wykazuje tu dużej różnorodności, podczas gdy w północnej Hiszpanii nie tylko istnieją trzy wersje kolorystyczne garnachy (czerwona, biała i szara), każda o dużej różnorodności klonalnej, a nawet mutacja „włochata”. Te dane pozwoliły z dużym prawdopodobieństwem wskazać Aragonię jako ojczyznę garnachy.

Ubogie kamieniste gleby i uprawiana tradycyjnymi metodami garnacha (fot. DOC Calatayud)

Apelacje Aragonii, gdzie przetrwało wyjątkowo dużo starych nasadzeń garnachy, wydają się jednak nie wykorzystywać szansy danej im przez historię. Campo da Borja na krótko wzniosło się ku niebiosom dzięki setce Parkera za Alto Moncayo 2009, po czym rozsiadło się wygodnie w fotelu producenta beczkowych dżemolad przeznaczonych na marketowe półki. Calatayud wcisnęło hamulec wysokiemu alkoholowi i jasno postawiło na garnachę, lecz wciąż szuka szerszej rozpoznawalności. Cariñena z kolei zdywersyfikowała portfolio, oferując szeroki wachlarz blendów, bieli i słodyczy, swojej przyszłej ikony upatrując w mazuelo (carignan), którego ten region jest przecież kolebką.

Jak wygląda krajobraz tych apelacji w roku 2023 i jaką drogą podążają tamtejsze garnache? Czy idą śladem Prioratu, Barossy, Kalifornii i Montsant, które oszałamiają pijących koncentracją, czy raczej patrzą na Sierra de Gredos, szukające w górskich winnicach finezji i ekspresji terroir? I czy jest dla nich jeszcze czas, czy ten pociąg już odjechał?
Dowiecie się tego w następnych artykułach napisanych po mojej niedawnej podróży po Aragonii, którą odbyłem na zaproszenie Vinisfery i La Union Española de Catadores.

Michał Gawłowski

Michał Gawłowski - edukator winiarski specjalizujący się w prowadzeniu degustacji i wykładów dla zarówno dla profesjonalistów jak i szerokiej publiczności. Współautor poczytnego edukacyjnego profilu na Facebooku — ABC wina, organizator wielu degustacji i warsztatów poświęconych winu.​ Szczególnym zainteresowaniem darzy historię mniej znanych regionów winiarskich.

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT