Vinisfera

Siedem grzechów głównych

Wiadomo od czasów biblijnych, że siódemka to cyfra magiczna.  Ale nie spodziewałem się, że w lutym to ona najbardziej mnie zadziwi. Kupiłem książkę za sześćdziesiąt zeta – żadnej siurpryzy. Postawiłem kolację pewnej miłej osobie – trzysta dwadzieścia, normalka, w tym woda dwadzieścia trzy, jasne.  Dałem grającemu na flecie w podziemiach Metra Politechniki dwa złote, zwykle tyle daję. Chyba, że gra Monteverdiego, trzy się należy. Iga Swiątek w Dubaju zrobiła w ostatnich meczach po czterdzieści błędów niewymuszonych – szczerze mówiąc, spodziewałem się tego, obserwując ją od początku roku. No ale tych siedem. Tych siedem butelek – nie mogłem uwierzyć.
Po kolei.  Pojechaliśmy w lutym do chaty; ściślej mówiąc do domu poniemieckiego w środku lubuskiego. Chodziło się po lesie, gotowało, czas mijał, zbliżał się rok 2100. Wróć, żartuję – rozbawiły mnie notki degustacyjnego rocznika 2022 w Burgundii, nader udanego. Najlepsze wina, w tym DRC, pić do roku 2100. No kurde, nie ma co się śpieszyć.
Któregoś wieczora Magda, nasza gospodyni, zaprosiła nas do innej Magdy, przyjaciółki, do domku naprzeciw. Też poniemieckiego, też nadzwyczajnie odnowionego. Dochodząc do drzwi minęliśmy cztery rzędy winorośli. Słownie cztery. W środku czekała właścicielka z kieliszkami. Usiedliśmy, pogadaliśmy, poszła po butelkę. Jedną z siedmiu, które powstały. Z owych czterech rzędów winorośli. A ściślej mówiąc, chardonnay. Trzeci bodaj liść, pierwszy rocznik. W miarę obfity, na siedem butelek starczyło. O co zapytać winiarza? O winifikację, to zawsze bezpieczne pytanie. – Nie mam pojęcia – rzekła Magda – nie znam się na tym, ani na winie.
Po nitce do kłębka coś się udało dowiedzieć. Winifikacja jak siedem grzechów głównych, wszystko nie tak. Włożyliśmy grona do garnka w kuchni, powiedziała Magda, niech fermentuje. Fermentacja spontaniczna w otwartej kadzi, he he. Rano Magda wstała, katastrofa, ciecz buzuje i wylewa się z garnka. Szybki telefon do Krzysztofa, to kupić, mówi Krzysztof, tyle dosypać, jadę. Krzysztof Fedorowicz, Winnica Miłosz.
No i ostatecznie powstało tych siedem butelek. Magda rozlała, rozmowa dotyczyła wszystkiego, tylko nie wina, ostrożnie skosztowałem, dopiłem. Coś gadaliśmy, nalałem sobie drugi kieliszek, wypiłem. Po chwili spostrzegłem, że wypiłem. Czyli że wino przeszło mój prywatny test. Wypiję drugi kieliszek – idzie wino uznać. Taki ostry jestem. A moja wątroba jeszcze ostrzejsza.

Parę dni później już w Warszawie poproszono mnie i kumpli, bym w pewnej knajpie ocenił podawane tam wina białe. Cztery butelki, Francja, Włochy etc, żadna dla nas nie do picia; nawet pierwszy kieliszek nie wchodził. Owszem, wina podstawowe, no ale. A wino Magdy, pite w ciemno, u niejednego by przeszło. W redakcjach 80-82 punkty – kiedyś to bywała niezła nota.
Do czego prowadzę? Do innej cyfry, do roku 1972. Bo właśnie przeczytałem, rozmowę francuskich dziennikarzy o białym Bordeaux z tego rocznika, Ch. Couhins-Lurton. Obu wino bardzo się spodobało – żywe, dobrze zbudowane, bez mocnych nut oksydacyjnych, gra gitara. Konwersacja zeszła – oczywiście – na sposób winifikacji. Pół wieku temu, zatem żadnej ochrony przed utlenieniem na początku winifikacji, czyli grzech fundamentalny z dzisiejszego punktu widzenia; dzisiaj ma być sterylnie, pełna wstępna ochrona przed tlenem – chyba że chodzi o wina typu jurajskiego. Wówczas winifikowało się jeszcze jak cię mogę, i, jak w przypadku Ch.Couhins-Lurton 1972, szczęśliwie, wino okazało się niemal wybitne. A lekka początkowa oksydacja zadziałała jak szczepionka przeciwko oksydacji nadchodzącej wraz z wiekiem. Owszem, niektórzy winiarze, sięgający do tradycji, takiej „szczepionki” dzisiaj jeszcze używają, lecz to jest margines, zważywszy oceany wina tworzonego w atmosferze totalnie redukcyjnej.
No i co z tym fantem zrobić? Co zrobić z siedmioma butelkami chardonnay ze wsi Gryżyno? Fizycznie zrobić się już nic nie da, bo wszystkie wypite, lecz mentalnie?
Mentalnie bym powiedział, że nie ma rzecz jasna żadnej gwarancji, że za rok tych siedem, a może już osiem butelek Magdy będzie pijalnych. Tak jak niektóre inne niż 1972 roczniki Ch.Couhins-Lurton okazały się słabe; gwarancji nie było. Może warto nadal winifikować w garnku, nie wiem. Mam natomiast ochotę mentalnie dodać, że jest w tym wszystkim jakaś tajemnica. Ciemna plamka, coś jak ukryty korytarz w laboratorium. A tym korytarzem chodzą, nie wiem, duchy, widma, krasnoludki. Winifikacja winifikacją, lecz wszystkiego nie da się przewidzieć. A jeśli się da, to takie wino, choć będzie technicznie dobre, wcale nie musi być dobre.
Jeszcze parę cyfr, skoro o lubuskiem mowa. Zimą 2023/4 roku Krzysztof Fedorowicz wypuścił, aby uczcić jesień 2023, czerwonego, zwariowanego, dobrego pet-nata. Na etykiecie reprodukcja obrazu Delacroix „Wolność wiodąca lud na barykady”. Chodźcie z nami!

Marek Bieńczyk

Marek Bieńczyk

- pisze o winach od 20 lat. Wydał dwa tomy "Kronik wina"; wraz z Wojciechem Bońkowskim stworzył pierwszy polski przewodnik winiarski "Wina Europy". Prozaik, tłumacz, historyk literatury. W roku 2012 otrzymał Nagrodę Literacką Nike.

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT