Vinisfera

Lokalne odcienie bieli

Białe odmiany winorośli w szwajcarskich winnicach. Słyszeliście o elblingu, znacie räuschlinga? Swoimi odkryciami i wrażeniami dzieli się Marek Bieńczyk.

Od mniej więcej dekady widać coraz wyraźniej, że tak zwana lokalność bierze górą nad powszechnością. To nowe prawidło dotyczy obu kolorów wina, lecz większe zastosowanie ma do win białych. Jak Europa długa i szeroka, tubylcze odmiany wypychane są z tylnego szeregu na pierwszy plan jako naczelne wizytówki takiego czy innego regionu. Można by nieco złośliwie powiedzieć, że stroje ludowe wkłada się teraz chętniej niż markowe garnitury czy kiecki haute couture, lecz żarty nie są tak bardzo na miejscu. Nawet gorąca Hiszpania. Sądząc po takich winach, jak choćby te z Galicji, z Katalonii i ostatnio z Riojy (gdzie nastąpił nagły wzrost zainteresowania bielą), oraz coraz bardziej popularne niewzmacniane białe wytrawne z Andaluzji, by nie wspomnieć o ruedzie, lokalność rules. I coraz mniej istotne stają się uznawane niegdyś za najlepsze hiszpańskie białe różne chardonnay z Navarry czy okolic. Włochy, Portugalia, Grecja itd. –  w każdym kraju można ten fenomen tryumfującej białej tubylczej bieli dostrzec.


Co w szwajcarskim terroir piszczy? (fot. SwissWine.ch)

Tyle tytułem wstępu do corocznego mego sprawozdania z jeszcze innego miejsca, to znaczy Helwecji, z degustacji szwajcarskich, na które moi zurychscy przyjaciele z Mémoire des Vins Suisses i Swiss Wine Connection nieznużenie mnie zapraszają. Nie chodzi im nawet o przecieranie eksporterskich rynków; wiadomo, że jesteśmy w krainie winiarskich wyjątków i eksport nie jest czymś dla szwajcarskich producentów najważniejszym; po prostu celem jest wiedza o tym, co w szwajcarskiej trawie (w szwajcarskim terroir) piszczy.
W tym roku uwaga skupiła się na dwóch kolejnych lokalesach, których w Szwajcarii nie brakuje. O elblingu słyszał mało kto, nawet w krainie czerwonego krzyża. Teraz tę starą, niegdyś szerzej rozpowszechnioną odmianę uprawia się na nowo i więcej niż doświadczalnie, ale i tak w ilościach aptekarskich. W Kloster Einsiedeln Kellerei, imponującym architekturalnie klasztorze i zarazem sanktuarium maryjnym na tle pierwszych nad jeziorem gór, powstaje sporo, bo aż kilkaset butelek. W pamięci pozostaje wrażenie dużej kwasowości przy dość szczupłej sylwetce. To wina do picia na tzw „zmianę”; nie wydaje się, by mogły być wiodące. Kto chciałby więcej wszystkiego, przeżyć, wrażeń itd., powinien podejść dwieście metrów dalej, do najwspanialszego barokowego kościoła Szwajcarii, w którym znajduje się figura Czarnej Madonny.
Bo nie tylko Częstochowa…bo:

świat jest długi i szeroki
wydłużajmy nasze kroki

Nie wiem, kto to zrymował, może ja.
Zatem idźmy przed siebie jak najdalej,  zawsze coś się znajdzie. Jeśli zatem nie anegdotyczny elbing, to räuschling, już bardziej oczywisty i szerzej produkowany w okolicach Zurychu i Jeziora Zurychskiego. Mikrologiczny duch szwajcarski i w tym przypadku nie odpuścił, mamy wina zurychskie, i wina znad jeziora, jako dwie oddzielne apelacje. Zurichsee AOC jako apelacja to twór względnie nowy. Proszę sobie wyobrazić, że po raz pierwszy w dziejach winiarskiej Szwajcarii jedna apelacja obejmuje tu wina z trzech kantonów. Szczęka wypada ze zdziwienia – jeśli się jest Szwajcarem; nigdy takiej globalizacji w Szwajcarii nie było! W innym przypadku nic nikomu nie wypada. Jakoś nie wydaje nam się istotne, że apelacje są tylko kantonalne i ta jest akurat wyjątkiem. Ale jako przyszli Master of Wine powinniśmy wiedzieć.


Uprawy nad zurychskim jeziorem… (fot. SwissWine.ch)

Räuschling najlepiej wychodzi właśnie nad zurychskim jeziorem. Ten biały lokales daje tu wina o wiele ciekawsze niż zbyt odmianowe w bukiecie i smaku wina z sauvignon blanc, którego też się tu sporo uprawia – chyba nie bardzo wiadomo po co. Czy riesling mieszany z sylvanerem, czy muller-thurgau albo pinot gris. Nie mówiąc o chardonnay. Na ogół räuschling też jest ciekawszy – w degustacji porównawczej – od tutejszych win czerwonych, czyli głównie od pinot noir, choć tego ostatniego nie należy lekceważyć: zdarzają się dobre butelki. Nad jeziorem uprawia się też merlota, gamareta (czyli jedną z mnogich szwajcarskich krzyżówek), a nawet malbeka. No ale pozostańmy w tym kolorze przy pinotach.


Bliskość jeziora w istotny sposób wpływa na mikroklimat upraw (fot. SwissWine.ch)

Kiedyś räuschling był dość rozpowszechniony nie tylko w całej Szwajcarii, lecz i w Niemczech, teraz uprawia się go niemal wyłącznie w Szwajcarii niemieckiej. Ma dość ciekawe kwiatowe w pierwszym rzędzie, a także ziołowo-korzenne nuty, do których dochodzą w ustach cytrusy, i „zaczepia się” o podniebienie, to znaczy czuć jego odrębny charakter. Ponoć nazwa pochodzi od dźwięku (rauschen znaczy szumieć), jaki wydają bardzo duże liście tej odmiany, gdy wieje silny wiatr. Gleby są zróżnicowane, wyróżnia się trzy typy terroir. Podaję je, to wiedza, której nawet Master of Wine nie posiedli, ale my na Vinisferze mamy to w małym palcu. Zresztą tak fajnie brzmią, zwłaszcza ta: „Risi-Rain” (gleby bardziej kamieniste). Ponadto „Lattenberg” (gliniasto-wapienne) oraz „Aebleten” (więcej ziem piaszczystych).
Wśród ciekawszych producentów: Alain Schwarzenbach, Rico Lüthi, Monica Hasler Bürgi, Bachmann.
Ceny ok 18-25 CHF (70-100 zł).

Marek Bieńczyk

Marek Bieńczyk – pisze o winach od 20 lat. Wydał dwa tomy „Kronik wina”; wraz z Wojciechem Bońkowskim stworzył pierwszy polski przewodnik winiarski „Wina Europy”. Prozaik, tłumacz, historyk literatury. W roku 2012 otrzymał Nagrodę Literacką Nike.



Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT