Vinisfera

Falanghina felix

Łacińskie słowo felix – często używane w Kampanii – oznacza „szczęśliwy”. Świetnie określa też miejscowe wino falanghina – białe, krystaliczne, beztroskie, sympatycznie biesiadne, jednym słowem – szczęśliwe w swoim żywiole. Czego więcej można wymagać od białego wina? – pyta Mario Crosta.

Łacińskie słowo felix – często używane w Kampanii – oznacza „szczęśliwy”. Świetnie określa też miejscowe wino falanghina – białe, krystaliczne, beztroskie, sympatycznie biesiadne, jednym słowem – szczęśliwe w swoim żywiole. Czego więcej można wymagać od białego wina? Wspaniałe do wszystkich potraw kuchni letniej, doskonałe, aby chłodzić gardła w upalne wieczory – to falanghina tout court. Wielu polskich miłośników nie miało szczęścia, by znaleźć białe, cudownie gaszące pragnienie wino. Często na półkach sklepów są tylko zbyt aromatyczne, alkoholowe, muskularne, ciężkie i nudne już przy drugim kieliszku. Jestem przekonany, że bardzo niewielu miało okazję wypić falanghinę z Kampanii. To wino pochodzi z miłej, hojnej i tak łatwej, dzięki swoim korzeniom, do uprawy odmiany, że w ostatnich latach w Kampanii sadzono ją prawie wszędzie, we wszystkich pięciu prowincjach.
Falanghinę traktowano zawsze jak wino drugiej kategorii. Nie zdziwię się, jeśli jakiś „wine-snob” nie wie nawet o czym mówię, pomimo że jej wytwarzanie sięga czasów starożytnych Samnitów. Falanghina pochodzi od łacińskiego falange – drewniany słup z kasztana do poparcia wysokopiennej winorośli.
Choć wino falanghina nie ma nic wspólnego z francuskim muscadet de Sèvre-et-Maine, myślę, że dzielą wspólny los. Muscadet z Loiry to również wino tanie i łatwe do picia, jak falanghina. Od zawsze natomiast sprzyja mu szczęście: jest według wszystkich idealnym towarzyszem talerza elitarnej potrawy – francuskich ostryg. To nie wszystko. Falanghina jednak może zaskoczyć kiperów, kiedy pochodzi ze starannie uprawianej winnicy oraz jest sumiennie wytwarzana w piwnicy. Powstają wtedy bardzo przyjemne wina, godne towarzystwa różnych potraw z ryb i smacznej pizzy z prawdziwą mozzarellą di bufala.
Odmiana falanghina powstała w prowincji Salerno i obecnie jest uprawiana także we wszystkich innych prowincjach tego regionu, chociaż w bardzo różnych tonacjach. Mówi się, że w malowniczym obszarze Campi Flegrei, dzięki wyjątkowej przyrodzie, wulkanicznym gruntom oraz uprawie szczepów a piede franco – nie krzyżujących się z amerykańskimi podkładami, otrzymuje się lepsze wyniki. Szczególny układ gruntów pozwolił uniknąć rozwoju filoksery, ratując korzenie roślin. W tej strefie, wokół miasta Neapol, aż do sugestywnego Capo Posillipo oraz w prowincji Caserta, aż do wygasłego wulkanu Roccamonfina znajdziemy bardzo podobne falanghiny – krzepkie, smaczne, mineralne i orzeźwiające. Niewątpliwie wytwarza się tutaj jedne z lepszych interpretacji falanghiny, szczególnie niezapomniane wina z Grotta del Sole, Cantine Farro, Luigi Di Meo (Vini della Sibilla). Ostatnio pojawiło się także Le Vigne di Parthenope (Pani Angelina Quaranta). To młoda kantyna na granicy apelacji Campi Flegrei, na wzgórzu Camaldoli (gdzie leży słynna pustelnia i sławne obserwatorium astronomiczne). Otrzymała ona nagrodę za swoją etykietę, która jest prawdziwym wzorem opisywania wina i podsumowania wiadomości dla konsumenta (m. in. informuje o tym, że podczas wytwarzania odbywała się fermentacja malolaktyczna). Ten ostatni dopisek zapowiadałby wino zbyt miękkie, natomiast jest ono rześkie i świeże.
Jednak nie można zapomnieć, że falanghina stała się sławną odmianą tylko dzięki niektórym winiarzom innej wielkiej strefy – Sannio Beneventano. Tutaj już od lat 70. ubiegłego wieku zaczęto wytwarzać falanghinę o pełnej czystości, nareszcie jednoszczepową. Pionierem był inżynier Leonardo Mustilli, patron kantyny we wspaniałej, średniowiecznej wiosce Sant’Agata dei Goti. Do niego należą owoce popularności falanghiny, ponieważ butelkował ją w strefie, gdzie sprzedawano praktycznie niemal wszystko luzem czy w gąsiorze. Dzięki sprytowi rozpoczęto poważne studia, aby scharakteryzować wreszcie prawdziwy potencjał i specyfikę odmiany. Sprytny inżynier wynajdywał uchwytny tylko na papierze „komitet badawczy”, ponieważ tylko tym sposobem można było wówczas pogłębić znajomości ampelograficzne w biednej prowincji Benevento i skorzystać z pomocy okręgowych autorytetów naukowych w tej materii. Jego falanghina pojawiła się w butelce na stołach miejscowych restauracji, jako wino egzotyczne, unikalne i przede wszystkim, jako lokalna pamiątka dla coraz liczniejszych turystów. Zadanie nie było trudne, falanghina Mustilliego jest bowiem białym winem, bardzo orzeźwiającym, o wyjątkowym zapachu żarnowca i żółtych owoców, nawet jeśli nie ma wielkiej mineralności. W ustach raczej miękkie i harmonijne. Wino przyjemne i lekko wytrawne, szczerze dopełniające picie.
21-hektarową winnicę razem z ojcem prowadzą dziś córki Paola i Annachiara. Sprzedaje się tutaj około 150 000 butelek rocznie, w tym nie tylko klasycznej falanghiny. Powstały także nowe wina – białe i czerwone, nowa działalność agroturystyczna w dawnym szlacheckim pałacu Rainone w centrum wioski i miły bar winny pobrzmiewający muzyką jazzową męża Paoli. Muzyczna kantyna – sama nowość – ale nic poza tym: ostatnio Paola zakochała się w biodynamice…
Także strefa Taburno ma swoją dynastię, która od wieków splata swój los z falanghiną. Jest nią rodzina Cecere Clemente, uprawiająca winnice i wytwarzająca wina od 1576 roku (między Montesarchio i Bonea, w prowincji Benevento). Jej gospodarstwo rolne nazywa się Masseria Frattasi i dziś ma siedzibę w posiadłości powstałej w 1179 roku. Największa część winogron falanghiny pochodzi z 5-hektarowej winnicy wokół małej osady Bonea na wys. 350/400 m n.p.m. w samym sercu strefy. Wystawiona na południowy wschód winnica jest uprawiana biodynamicznie, wydajność nie przekracza 60 hektolitrów na hektar i winogrona są naprawdę wyborne. Znajdują się pod opieką winiarza – Maurizia Caffarelli’ego (ze szkoły sławnego profesora Luigi Moio), który najbardziej szanuje zapach owoców, wytwarzając wino wyłącznie w stali nierdzewnej. Falanghina di Bonea DOC Taburno z Masseria Frattasi ma fantastyczną cenę w stosunku do jakości – kosztuje 5 euro w kantynie. Wino o barwie słomkowozłotej, gęste, tłuste, ale nie za bardzo pokazujące w kieliszku dojrzały i złożony bukiet, z nutami białych kwiatów, takich jak jaśmin oraz owoców, jak biała brzoskwinia, morela i cytrusy. Umiarkowana kwasowość i dobra mineralność od krzemieni do siarki kształtują wyraźny charakter i cudowny smak. Usta potwierdzają wino pełne, szerokie i bogate oraz długi finisz z szałwią i orzechami laskowymi.
Mimo wszystko, falanghina jest kopciuszkiem lokalnego winiarstwa – zaniedbana przez „wine-snobów”. Jednak stała się przedmiotem wielkiej uwagi i życzliwości konsumentów i turystów, co przyczyniło się do nieoczekiwanego sukcesu ostatnich lat. Jak zwykle, nie obyło się bez wprowadzenia zmian. Słomkowy kolor, świeżość aromatów, przyjemność smaku nie pozostały bez echa i trwają obecnie starania przekształcenia jej w inne wino. Niektórzy winiarze chcieliby także otrzymać falanghinę gęstą i mięsistą – oczywiście przy użyciu wszechmogącego dębu francuskiego. Na przykład istnieje także falanghina leżakowana w barikach z Allier, Vosges i Never. Sprzedaje się ją za wysoką cenę. Ja jeszcze jej nie spróbowałem, ale uważam, że może komuś smakować, ponieważ jest długotrwała i potężna, „filozoficznie” mnie jednak nie pociąga. Lubię pić białe wino z krewetkami, langustami, małżami, ale to mi nie smakuje.
Na szczęście wielu twórców nie zmieniło kierunku i pozostało przy tradycji. Według mnie jest z nią związana najlepsza interpretacja falanghiny i widać to co roku, pod koniec czerwca – podczas wielkiego kiermaszu Falanghina Felix w Sant’Agata dei Goti. Tego przeglądu, gdzie można poznać i pokochać falanghinę, enoturysta nie może ominąć. Tu przedstawia się poziom sztuki winiarskiej w różnych strefach produkcyjnych. To okazja, by poznać opinię i życzliwość konsumentów, fachowców branży horeca, stowarzyszeń winiarzy, kupców i wykwalifikowanych dziennikarzy. Podczas przeglądu odbywają się degustacje, wystawy i ciekawe pokazy.
Falanghina Felix nie jest czymś widowiskowym, ale mieści się w projekcie rozwoju obszaru. Misją jest przedstawiać ją jako odmianę zdolną, aby zostać ambasadorem tej błogosławionej ziemi poza regionem i poza Włochami. Nie można było wybrać lepszego miejsca. Starówka Sant’Agata dei Goti to osada nadzwyczaj piękna, zdolna zaszokować kulturą i historią (przez trzy dni) gości i wszystkich miłośników wina (kilka tysięcy osób).
Można spróbować nowości, np. bardzo dobrej Falanghiny Vandàri DOC Sannio z Antica Masseria Venditti. Mamy tutaj do czynienia z rasowym winem. Aromaty trawiaste i lekko zielone, nuty nie bardzo dojrzałej brzoskwini i miło mineralny charakter niewątpliwie zdobywają podniebienie. Ta falanghina może się starzeć. Nie przesadzam. Pewne jest, że na tym określonym obszarze, kolejne roczniki mogłyby pokazać, w bardzo bliskiej przyszłości, dużo ciekawych rzeczy. Niech żyje prawdziwa falanghina jednego z najlepszych twórców, takich jak Pasquale Clemente z rodziną!
Na terenie Irpinia butelkuje się natomiast niemal zawsze falanghinę pochodzącą z winogron bliskiego Sannio Beneventano. Zresztą tutaj uprawia się inne białe odmiany, tak cenne i sławne (np. fiano di Avellino i greco di Tufo), że spychają falanghinę na bok. Na oklaski – dzięki dobrze zrobionej, krystalicznej, finezyjnej i lekko korzennej falanghinie – zasługuje kantyna Vadiaperti.
Ważną strefą odniesienia, przede wszystkim dzięki ogromnej ilości wytwarzanych falanghin jest prowincja Benevento, gdzie z falanghiny powstają trunki mniej jednorodne, szczerze mówiąc, bardzo zróżnicowane, niektóre nawet niestabilne jakościowo lub po prostu słabe.
Wspomnę kilka słów o dwóch wersjach „późnego winobrania”: ocenia się dobrze falanghinę z Telaro, powstającą na zboczu masywu wulkanicznego Roccamonfina. Bardzo pachnąca i wyważona, bukiet dojrzały, miodowy, z klasą. Nie odczuwa się w ustach żadnej przesady z nadmiernej dojrzałości na krzaku, posiada bogactwo, świetną strukturę kwasową i mineralną dzięki której może kilka lat dojrzewać w butelce. Picie łatwo spływające i przyjemne.
Nieco mniej wyrazista jest falanghina Vigna delle Ginestre z Carlo de Lucia, z nutami ziół, cierpkich jabłek i gruszek oraz liści cytrusów. W ustach świeża, ale z krótkim finiszem. Z tego powodu i ze względu na późne winobranie tej odmiany, aż do tej chwili jestem raczej sceptyczny. Inną opinię mam natomiast o appassimento (wysuszenie jagód aż do rodzynków). Ta metoda najbardziej odpowiadałaby szczególnemu charakterowi mało aromatycznej odmiany. Takie trunki z Corte Normanna i Cantina del Taburno przedstawiane już na rynku są naprawdę ciekawe.
Inni wytwórcy godni uwagi w całym regionie to:
Agnanum, Aia Dei Colombi, Alenta, Cantine Del Mare, Cantine Foschini, Ca’stelle di Antichi Sapori, Fattoria Ciabrelli, Fattoria Prattico, Fontanavecchia, Il Poggio, Iovino Antonio, Masseria Vigne Vecchie, Nifo Sarrapochiello Lorenzo, Padivin, Palombaia, Porto Di Mola, Taburni Domus, Terra Di Briganti, Terre D’Aglianico, Vigna del Monaco.

  © Tekst: Mario Crosta
 


Tekst ukazał się wcześniej w Rynkach Alkoholowych

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT