Vinisfera

Co gryzie polskich importerów wina

Gdy stajecie przed półką z winami w markecie lub specjalistycznym sklepie winiarskim najczęściej nie zastanawiacie się jakie problemy musi pokonać importer, żeby wino od producenta dotarło na Wasze stoły. Jaką, często zbędną, pracę wymusza na nim nasze państwo i jakie bariery urzędowe importer musi pokonać. O „znaku akcyzy” i innych bolączkach importerów wina pisze Grzegorz Owca.

Gdy stajecie przed półką z winami w markecie lub specjalistycznym sklepie winiarskim najczęściej nie zastanawiacie się jakie problemy musi pokonać importer, żeby wino od producenta dotarło na Wasze stoły. Jaką, często zbędną, pracę wymusza na nim nasze państwo i jakie bariery urzędowe importer musi pokonać.
W poniższym tekście chciałbym przedstawić kilka najbardziej palących i niestety, najczęściej wpływających na cenę wina, problemów polskich „handlarzy winnych”.  


Znak akcyzy (fot. M. Kapczyński)

Bolesna banderola
W jednym z pierwszych moich tekstów traktujących o imporcie oraz sprowadzaniu wina z innych krajów Unii pisałem, że jesteśmy jedynym krajem w UE, w który w dalszym ciągu trzeba nakładać banderole podatkowe na wina i inne wyroby fermentowane (cydr, perry, sake). Wtedy, w marcu 2009 roku, w środowisku ludzi związanych z importem wina oraz urzędników zajmujących się produktami akcyzowymi, mówiło się o zniesieniu tego kłopotliwego obowiązku. Niestety, po ponad 4 latach nie tylko nie zniesiono konieczności naklejania banderol, ale przestano nawet mówić o takiej możliwości.
Uważam, podobnie jak większość znanych mi importerów, że banderole na wyrobach winiarskich są najbardziej uciążliwym problemem dotykającym tą branżę.
Weźmy przykład – wg polskich przepisów banderola na wino sprowadzane z UE musi zostać naklejona na butelce poza terenem Polski lub w składzie podatkowym. Ten drugi przypadek dotyczy najczęściej producentów krajowych lub firmy butelkujące wino w kraju. Nie dotyczy przedsiębiorców sprowadzających wino w butelkach zza granicy. Dlaczego? Odpowiedz jest prosta – żeby założyć w Polsce skład podatkowy, typowo logistyczny (przeładunek, przechowywanie, konsolidacja itd.), właściciel musi mieć min. 100 mln zł obrotu na produktach alkoholowych rocznie. Pokażcie mi polską firmę sprowadzającą wino (naprawdę wino, a nie wyrób winopodobny) na taką skalę…


„Męczące” nalepki… (© fot. M. Kapczyński)

Naklejanie…
Z czym się najczęściej wiąże naklejanie banderol poza obszarem Polski ? Oczywiście z dodatkowymi kosztami. Co to oznacza w praktyce? Otóż większość winnic ma przygotowany do sprzedaży produkt już leżakujący w butelkach, zaetykietowanych i czekających w magazynie. Jeżeli polski handlowiec chce takie wino kupić, to musi na nim nakleić banderolę podatkową. Winiarz pewnie nawet to zrobi (choć bywa, że nie jest zainteresowany sprzedażą, kiedy usłyszy o banderolach), ale na pewno doliczy sobie to do ceny butelki. I nie są to małe kwoty. 10 do 15 eurocentów za sztukę nie jest rzadkością. Oczywiście te banderole muszą się znaleźć u winiarza. Koszt wysyłki to kolejne  –set złotych.
Ostatnio robiłem dla klienta symulację wysyłki banderol do kilku winnic na Bałkanach i same koszty dostawy wyniosły ok. 3.500 złotych…

Co jeszcze wiąże się z polskimi banderolami. Wymienię kilka „konieczności”:

– konieczność prowadzenia rejestrów banderol,
– konieczność wysyłania ich do winiarzy za protokołami, które należy przechowywać – wytłumacz rolnikowi z Francji po co ma podpisywać polski protokół dotyczący czegoś, co u niego nie istnieje…
– konieczność pilnowania ważności banderol – są one ważne tylko 12 miesięcy od momentu odbioru do momentu wprowadzenia wyrobu na polski obszar,
– konieczność zgłaszania co rok w określonym terminie „wstępnego zapotrzebowania” na banderole do Ministerstwa Finansów – jeżeli przesadzisz w ilości, to obciążą Cię kosztami wytworzenia nieodebranych, a zamówionych wcześniej banderol,
– konieczność zakupu banderol do poszczególnych dostaw i płacenia „zaliczki” na podatek akcyzowy (2 lub 8 groszy za sztukę) oraz kosztów ich wytworzenia (czyli pracę Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowej – to też opłaca importer),
– konieczność rozliczania się z niewykorzystanych (zwracanych, uszkodzonych itd.) banderol w określonym terminie,
– konieczność przedstawiania każdorazowo, wraz z wnioskiem o sprzedaż, zaświadczeń o niezaleganiu w podatkach (opłata skarbowa 21 zł),
– konieczność występowania do Urzędu Celnego o decyzję w sprawie sposobu nakładania banderol na opakowania inne niż butelki.
Czy już macie dość…?

Przeszkoda!
Polskie banderole są również przeszkodą przy sprzedaży przez polskie firmy wina do innych krajów UE i poza nią. Dlaczego? Polski ustawodawca wymyślił sobie, że aby po wysłaniu wina do innego kraju przedsiębiorca mógł odzyskać podatek akcyzowy (zgodnie z unijnymi i polskimi przepisami), na opakowaniach nie mogą znajdować się Polskie znaki akcyzy. Oczywiście można je zdjąć przed wysłaniem, ale również – co jest ”oczywiste” –  wiąże się to z całą procedurą urzędowego (pod nadzorem) odklejania każdej banderoli… O minimalnej wartości podatku akcyzowego, które Państwo chce zwracać już tu nie napiszę.
Wszystko, co opisałem powyżej, dzieje się aby „przypilnować” zapłaty ok. 1,19 złotych od butelki 0,75 litra wina czy innego wyrobu fermentowanego. Taki sam rygor panuje przy „mocnych” alkoholach, ale tam podatek akcyzowy jest „trochę” wyższy i dla takiej samej butelki wódki (45%) wynosi ok. 17 złotych.


W akcyzowej plątaniniefot. M. Kapczyński)

Co jeszcze „gryzie” polskich importerów?

– Na przykład sam podatek akcyzowy. Nie wszyscy wiedzą, że wino jest produktem akcyzowym w całej Unii Europejskiej. Na jako taki w całej Unii jest określona stawka minimalna, do jakiej poszczególne kraje członkowskie powinny dążyć. Dla wina, zgodnie z Dyrektywą Unijną, stawka ta wynosi „0” EUR. Wiele państwach członkowskich już osiągnęło to minimum, niestety Polska się do nich nie zalicza.  
W Polsce, jak pisałem wcześniej, podatek akcyzowy na wino wynosi 158 złotych za hektolitr. Nie jest to jakaś duża kwota i podejrzewam, że więcej kosztuje mniejszych przedsiębiorców obsługa wszystkich procedur wynikających z poboru akcyzy niż sam podatek.  

– Mocno uciążliwym problemem, zarówno dla mniejszych jak i większych importerów, jest brak na Polskim rynku prostych i profesjonalnych narzędzi elektronicznych do obsługi przedsiębiorstw zajmujących się międzynarodowym handlem winem (i innymi produktami akcyzowymi).
Owszem, istnieją dostępne programy komercyjne (HUZAR, WinART), jak i udostępniane przez Ministerstwo Finansów proste aplikacje do obsługi produktów akcyzowych (generator EMCS, system SOFA). Niestety, zarówno te, które często są drogie (4-6 tysięcy za podstawowy moduł), jak i te otrzymywane nieodpłatnie, nie zaspokajają zapotrzebowania rynku. Z mojego wieloletniego doświadczenia – zarówno w logistyce, jak i w obsłudze produktów akcyzowych dla różnych podmiotów gospodarczych – wynika, że przedsiębiorcy z radością powitaliby oprogramowanie spajające w sobie zarówno gospodarkę magazynowo-handlowo-zamówieniową, jak i obsługę akcyzową dla sprowadzanych lub wysyłanych towarów. Istnieje silne zapotrzebowanie na dobry program komputerowy pilnujący stanów magazynowych, generujący i przekazujący do dostawców zamówienia, przyjmujący i obsługujący komunikaty z systemu EMCS (przemieszczanie, np. wina), wyliczający podatek akcyzowy, pilnujący wykorzystania gwarancji złożonych w Urzędach Celnych oraz generujący właściwe deklaracje dla potrzeb władz fiskalnych, że już o podstawowych funkcjach programu finansowego nie wspomnę. Taki program odciążyłby na pewno wiele przedsiębiorstw z branży winiarskiej.
Mam nadzieję, że docelowo takie oprogramowanie byłoby w stanie on-line kontrolować dostępność wolnych środków na gwarancji i importer po każdej dostawie nie musiałby biec z wywieszonym językiem do Dozoru Celnego w celu zajęcia środków na zapłatę należnego podatku akcyzowego. Potraktujmy to jak „oczko” puszczone w stronę władz fiskalnych, które od kilku lat udostępniły system ZEFIR (rozliczenia z Urzędami Celnymi) dla Składów Podatkowych w formie elektronicznej.  Natomiast Zarejestrowani Odbiorcy (których jest zdecydowanie więcej) ciągle muszą fizycznie (papierowo) rozliczać każdą dostawę.  


Wino w sieci (© fot. M. Kapczyński)

Wino nie-on-line
Wielką bolączką, o której bardzo często i dużo mówi się i pisze w branży, jest oczywiście właściwie całkowity brak możliwości sprzedaży wina przez internet. Nie piszę o „zakazie”, bo jako taki wprost nie istnieje, ale przedsiębiorcy są skazani na działania na granicy prawa lub wręcz rezygnowania z tej nowoczesnej formy sprzedaży.
Przedsiębiorca z Polski stoi na straconej pozycji w stosunku do firmy z innego kraju europejskiego. Każdy sklep internetowy z winami z innego kraju, zgodnie z prawem, musi w Polsce zarejestrować tylko opcję Przedstawiciela Podatkowego i działać w zgodzie z przepisami akcyzowymi – wtedy może sprzedawać i dostarczać wino do odbiorcy w Polsce. Nie istnieją przepisy, które wprost pozwalałyby polskim władzom na „ściganie” takich sprzedawców. Natomiast polskim sklepom internetowym udowadnia się, że – pomimo zamówień składanych na stronach sklepów, administrowanych w realnym miejscu, na które wydane jest zezwolenie na sprzedaż detaliczną (z których to miejsc wino dostarczane jest przez profesjonalne firmy kurierskie lub pracowników sprzedawcy do odbiorców) – złamały one jednak warunki wydania zezwolenia i sprzedaż nastąpiła w domu klienta… Tak, jakby sklepy internetowe były domokrążcami oferującymi wina na progu mieszkań potencjalnych nabywców…
Niestety, obowiązująca w Polsce od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku ustawa naprawdę ma za zadanie maksymalnie utrudnić dostęp do alkoholu, w tym również do wina, mimo, że dla prawdziwych winopijców jest i pozostanie ono na zawsze atrybutem kultury picia.

Mam nadzieję, że choć w małym stopniu przybliżyłem Wam kilka problemów dotykających polskich importerów winnych. Może teraz będziecie mieli świadomość, że nie zawsze wyższe ceny win w naszych sklepach specjalistycznych wynikają z chęci szybkiego zysku.    
 
Tekst: Grzegorz Owca
Zdjęcia: Mariusz Kapczyński

Przeczytaj także:
O imporcie wina informacje ogólne i dotyczące przepisów UE –
tutaj.
O imporcie wina z krajów spoza Unii Europejskiej –
tutaj.
Najnowsze (dane na styczeń 2011 r.) zmiany dotyczące importu wina –
tutaj.

Grzegorz Owca jest specjalistą w międzynarodowym obrocie handlowym. Od 1991 roku zajmuje się sprawami celnymi, współpracuje z krakowskim Urzędem Celnym. Prowadzi własną agencję celną specjalizującą się między innymi w obsłudze produktów akcyzowych. Miłośnik i pasjonat wina.

Napisz do Autora: owca@segre.pl

(Fot. z archiwum G.O.)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT