Vinisfera

Janowiec i winnice Środkowej Wisły

O polskich przedwojennych winnicach i nie tylko… Vinisfera przedstawia znakomite opracowanie Wojciecha Włodarczyka. Zapraszamy do fascynującej lektury.

J
an Kochanowski, znawca win z benedyktyńskiej winnicy w Górze Jaroszyńskiej i nierzadki gość w janowieckim zamku, swoją odmowę przyjęcia intratnej kasztelani połanieckiej przypieczętował następującą fraszką (księga III): „Nie dbałem nigdy o złoto, / Alem tylko prosił o to, / Aby kufel stał przede mną, / A przyjaciel pijał ze mną: / A tymczasem robotnicy / Pieczę mieli o winnicy; / To wszystko moje staranie, / To skarb, złoto i zebranie. / Ani dbam o kasztelana / Trzymając się mocno dzbana.”
Wciąż jeszcze nie posiadamy całościowego opracowania dziejów polskiego wina, ani jako fenomenu kulturowego, ani jako przedsięwzięcia gospodarczego. Jeżeli taka historia winiarstwa powstanie, będzie musiała uwzględniać trzy odrębne etapy jego rozwoju[1]. Pierwszy – od przyjęcia chrześcijaństwa (z kulminacją nasadzeń w XIII i XIV w.) do schyłku I Rzeczypospolitej, drugi – obejmujący szczególnie 2 ćwierć i poł. XX w. oraz trzeci – obecnej III RP.
Wisła, wzdłuż której zakładano w Polsce jedne z pierwszych winnic, wpływała na ich rozwój dwojako[2]. W średniowieczu brzegi rzeki pod plantacje winorośli wybierali sprowadzani z Zachodu przez opatów i książąt specjaliści. Wino było i jest niezbędne w liturgii. Przenosząc doświadczenia Rzymian i Karola Wielkiego w zakładaniu winnic nad Mozelą i Renem, czynili to samo w Polsce. Rzeka łagodzi klimat, a sadzone na jej stromych północnych brzegach winorośle szybciej dojrzewają. Dlatego Sandomierz i okolice oraz Zawichost, pełne były w tym czasie winnic[3]. Dlatego spotykamy je w Czersku, Płocku, Toruniu[4]. Dlatego benedyktyni z Sieciechowa założyli winnicę w Górze Jaroszyńskiej (dziś Góra Puławska) i być może mieli inną na prawym brzegu Wieprza. Dlatego winnice znajdujemy u stóp zamku w Janowcu, na górującym nad Wisłą zamku w Solcu, i w leżącym na południe od Solca folwarku Raj[5].
Ten dynamiczny rozwój polskiego winiarstwa obejmujący klasztory i plebanie, możnowładców, częściowo szlachtę i mieszczaństwo, zaczął wyraźnie słabnąć na początku XVI w. Powodem był wzrost popularności piwa i gorzałki, ale przede wszystkim rozwój handlu winem[6]. W 1523 r. sejm piotrkowski w oczywistym interesie szlachty ustalił niskie ceny maksymalne na towary kolonialne, m.in. właśnie na wina węgierskie i małmazję[7]. Wynika z tego jednoznacznie, że właściciele ziemscy nie byli już zainteresowani robieniem własnego wina. Co prawda potem pod naciskiem kupców (złożyli protest w Lublinie) ceny uwolniono, ale był to pierwszy wyraźny sygnał zwycięstwa importu nad rodzimą produkcją trunku[8]. Transportowi sprzyjało też zastosowanie w tym czasie przy winifikacji siarki. Używana najpierw w Niemczech, rozpowszechniła się, wpłynęła korzystnie na stabilizację wina i pozwalała na daleki transport. Wisłą, główną arterią komunikacyjną Polski, sprowadzano teraz przez Gdańsk w dużych ilościach wina z zachodniej i południowej Europy (reńskie, hiszpańskie, francuskie, częściowo małmazję), podważając tym samym sensowność uprawy winorośli na jej zboczach. Królowa Bona, która dla swoich winnic na stokach czerskiego zamku przywoziła szczepy z Włoch, jednocześnie też sprowadzała Wisłą wino[9]. Z południa przywożono wina węgierskie (węgrzyny, w tym słynny tokaj), z południowego wschodu, przez Lwów i Lublin, szła grecka małmazja i muszkatel[10]. Względna łatwość transportu poważnie więc ograniczyła produkcję wina lokalnego, chociaż jej całkowicie nie zlikwidowała[11]. W Lustracji z 1654 r. o wspomnianym wyżej Raju pisano: „Od południa winniczka, gdzie się y wino rodzi i drzewek brzoskwiniowych albo morelowych rodzaynych iest pod półkopy”[12]. Dokumenty lokacyjne np. Bychawy z 1537 r. czy Tomaszowa Lubelskiego z 1621 r. pozwalały mieszczanom produkować i sprzedawać własne wino (w Bychawie kwartalny podatek ustalono na 1,5 gr., w Tomaszowie Lubelskim żądano 1 florena od kadzi wina[13]), chociaż nie mamy dowodów, że z przywilejów tych korzystano[14]. Także w pod biłgorajskim Górecku Starym w 1589 r. była notowana winnica, winorośl uprawiano też w Zwierzyńcu Zamoyskich. Kres plantacjom położyły wojny 2 poł. XVII w. (np. winnicę w Raju zniszczył potop szwedzki, a winnicę w Czersku zaraz potem wojska Rakoczego i kozacy) i początku XVIII w., w którym nastąpiło też wyraźne oziębienie klimatu. Ponowne, tym razem „oświeceniowo-romantyczne” zainteresowanie winnicami wynikało z jednej strony z rozwoju sztuki ogrodniczej i refleksji nad nią, z drugiej – z naukowego podejścia do upraw ogrodowych i produkcji wina. Dobrym przykładem sentymentalno-romantycznej winnicy może być w naszych okolicach „Góra pod Winnicą”, znajdująca się w Parchatce koło „Samotni” Izabeli Czartoryskiej, zapewne ślad po nasadzeniach właścicieli Puław. Zaraz potem mamy w Oblasach w „ogrodzie fruktowym” „plantację wina obok inspektów nowo przez JW. Osławską w roku zeszłym 1827 gustownie założoną”[15]. Tekla Osławska posadziła zapewne odmiany deserowe. Ale pamiętajmy, że reakcją na upadek jakości wina po zniszczeniach rewolucji francuskiej było wprowadzenie na pocz. XIX w. we Francji przez ministra Jean-Antoine Chaptala prawa regulującego dodawanie do moszczu cukru (tzw. szaptalizacja) w celu uzyskania dobrego wina także w chłodnych latach. Metoda ta pozwalała i pozwala robić wino nawet w północnych krajach Europy.
Zainteresowanie właścicieli majątków winnicami musiało mieć swoje szersze konsekwencje także dla mieszczan Janowca, bo znająca dobrze miasteczko Helena Tarłowska pisała w swojej monografii, że „na południowych stokach góry janowieckiej uprawiano winogrona”[16]. Na unikalnym zdjęciu z lat 70. XIX w. widać pod zachodnim skrzydłem zamku rosnącą winnicę i wyraźne ślady nieregularnych tarasów po dawnej uprawie winorośli u stóp skrzydła wschodniego[17]. Na pocztówce z początku XX w. widać z kolei niewielką winnicę u stóp południowej wieży mieszkalnej. Decydujący dla dalszych losów polskiego winogrodnictwa okazał się rozwój nauk ogrodniczych i biologicznych, przede wszystkim podjęcie przez Louisa Pasteura w 1862 r. prac nad wyjaśnieniem procesów fermentacji i zapobieganiem chorobom wina (Études sur le vin, 1863). Pojawienie się w 1863 r. w Europie groźnej filoksery niszczącej pod koniec XIX w. winnice całego kontynentu, zmusiło (po słynnej międzynarodowej konferencji w 1881 r. w Bordeaux) do szczepienia winorośli na podkładkach odmian amerykańskich odpornych na tę groźną mszycę i do poważniejszego, naukowego spojrzenia na hodowlę rośliny. Zaczęto eksperymentować (Francuzi: Albert Seibel, Victor Villard, Alexis Millardet) z nowymi odmianami, krzyżówkami i hybrydami odpornymi na mróz i choroby[18]. W Polsce ogromną rolę odegrał Edmund Jankowski (1849-1938, na zdjęciu obok), autor pierwszego fachowego, polskiego podręcznika uprawy winorośli i znawca francuskich winnic[19]. Założył wiele plantacji w Polsce centralnej, a w swoich Wspomnieniach ogrodnika pisał: „[…] Powiśle [lubelskie] i przyległe mu ziemie, ani wówczas [w latach 70. XIX w.], ani nawet długo potem, nie były należycie użytkowane pod względem rolniczym. […] Na przyległych rędzinach (borowinach) mogą się darzyć wybornie orzechy, na nagich zaś górkach wapiennych można by mieć rozległe plantacje brzoskwiń, moreli i winnice. Trzeba tylko umieć i chcieć, a tymczasem całe wzgórza, przepysznie położone, odłogują, porosłe dzikimi różami, jałowcem kwaśnicą, jako owe makje, zarośnięte kolczastymi, bezużytecznymi roślinami na wybrzeżach Adrii i Morza Śródziemnego.”[20] Chociaż z wskazówek Jankowskiego skorzystano na większą skalę dopiero pół wieku później, to rosyjski „Wiestnik Sadowodstwa” z 1885 r. poświęcił temu wzmożonemu zainteresowaniu winnicami specjalny artykuł Plony winorośli w okolicach Warszawy[21].
Obok właściwego czasom pozytywizmu rozwoju nauk ogrodniczych i rolnych, równie ważne okazały się ówczesne warunki ekonomiczne. Kryzys gospodarczy dotykający po powstaniu styczniowym majątki ziemskie kazał zwrócić uwagę właścicieli na specjalizację i przetwórstwo. Na Podolu, odtąd najważniejszego w Polsce miejsca uprawy winorośli (szczególnie od chwili założenia w 1900 r. Zakładu ogrodniczego w Zaleszczykach), dodatkowym argumentem za jej hodowlą były mroźne zimy końca XIX w. niszczące winnice węgierskie i korzystny eksport winogron do Rosji[22]. W 1881 r. pierwszą podolską kilkumorgową winnice założył w Zazulińcach właściciel majątku Wartanowicz. W 1892 r. Julian baron Brunicki otworzył w Dobrowlanach koło Zaleszczyk szkółkę drzew, a następnie winorośli. W tym samym czasie ziemianin Andrzej Szczuka, prezes Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego, założył winnicę nad Pilicą, w swoim majątku Winiary koło Warki[23]. Także w nałęczowskim uzdrowisku: „Do wąwozu Lasockiego idzie się zaraz z bramy [Królewskiej] na prawo zostawiając po lewej winnicę i budkę stróża”[24] Jednak rozwój plantacji winoroślowych w zaborach rosyjskim, austriackim czy pruskim przebiegał inaczej. Ustawodawstwo austriackie i pruskie pozwalało nazywać winem tylko produkt gronowy (co przyczyniło się od końca XIX w., do stopniowego zaniku winnic zielonogórskich i jednocześnie rozwoju w Wielkopolsce przetwórstwa napojów winnych z owoców), nieprecyzyjne ustawodawstwo rosyjskie winem określało zarówno wina gronowe jak i owocowe[25].
Ta rosyjska regulacja została w 1925 r. przyjęta jako obowiązująca dla całej już niepodległej Polski. Jednocześnie wobec krajowych win gronowych zastosowano w lipcu 1925 r. zaporową stawkę akcyzy: 1 zł – od litra wina gronowego i tylko 20 gr. od owocowego. Nic więc dziwnego, że w Polsce w latach 20. XX w. zniszczone w czasach I wojny światowej winnice nie były odbudowywane, a rynek zalewany był tanim „winem” owocowym[26]. Dopiero zmiana podatku akcyzowego w listopadzie 1931 r. – 90 gr. za wina gronowe i 50 gr. za „wina” owocowe, zwróciła uwagę ziemian na opłacalność uprawy winorośli na wino. Wszystko to odbywało się w czasie narastającego kryzysu ekonomicznego. Władze zdawały sobie sprawę, że szansą na ożywienie gospodarczo zapóźnionego „ciepłego Podola” mogą być wielkoobszarowe plantacje winorośli i produkcja polskiego wina gronowego. W 1929 r. na Podolu pod winnicami było zaledwie 10 ha, ale w 1932 już 62 ha, w 1935 – 111 ha, a w r. 1936 – 131,5 ha. Przewidywano, że w ciągu 10 lat będzie można obsadzić winoroślą ok. 1500 ha. Największa winnica w międzywojennej Polsce, ordynacji Wysuczka na Podolu, liczyła sobie w 1939 r. 34 ha i 35% winogron przeznaczała na 3 rodzaje win: stołowe, vermuth i wytrawne z szczepów „wyłącznie burgundzkich białych i czerwonych”. Koszt założenia 1 ha winnicy wynosił na Podolu ok. 3 tys. zł, w Wielkopolsce – ok. 5 tys.[27]. Mimo tych niebagatelnych sum tendencja do zakładania winnic w latach 30. w Polsce wyraźnie się umacniała[28].
Leon Kozłowski (1899-1977, na zdjęciu obok), ziemianin, absolwent warszawskiej SGGW (rocznik 1925), w 1926 r. uprawiał winorośl w Argentynie[29]. Przedtem praktykował w majątkach francuskich. W 1928 r. został właścicielem zamku w Janowcu i 19 ha resztówki dawnego majątku Ćwirko-Godyckich. Na początku lat 30. założył obszerną tarasową winnicę u podnóży janowieckiego zamku i rozciągającego się na wschód parku. Miała ok. 700 m długości i do 60 m szerokości, w sumie niecałe 4 ha powierzchni. Winorośl sadzona była początkowo w rozstawie co 4 m., w średnio 20 rzędach wzdłuż zbocza skarpy. Ogółem nasadzono do 10 tys. krzewów różnych odmian. Kozłowski musiał doskonale zdawać sobie sprawę z wartości tej skalistej gleby, bogatej w wapień i nieprzydatnej dla innych upraw. Koszty założenia winnicy w Janowcu były zbliżone do podolskich. Wyższe nakłady związane z koniecznością budowy tarasów, obniżało z kolei pominięcie „regulówki”, czyli kosztownego, głębokiego przeorania gleby poprzedzającego założenie winnicy, które na stromych zboczach było po prostu niemożliwe. W dyskusji, jak przetaczała się w fachowej prasie ogrodniczej pod koniec lat 30. na temat „regulówki”, niektórzy specjaliści, jak np. Stanisław Madej, uważali, że jest ona wręcz szkodliwa i negatywnie wpływa na jakość przyszłych winogron. Przy zakładaniu winnicy Kozłowski zapewne wykorzystał ważną nadbitkę „Przeglądu Ogrodniczego” (nr 10, 1930 r.), Uprawa winorośli szlachetnej w Polsce, pod redakcją niezwykle zasłużonego dla winnic Podola inż. Piotra Dąbrowskiego, starszego inspektora ogrodnictwa Małopolskiego Towarzystwa Rolniczego we Lwowie. W nadbitce znalazły się artykuły Jankowskiego (właśnie o zasadach budowy winnic tarasowych), Grzegorza Zarugiewicza (nauczyciela zaleszczyckiego Zakładu) i Józefa Marcińca (na zdjęciu obok), dyrektora Szkoły Ogrodniczej w Koźminie Wielkopolskim – drugiego po Zaleszczykach ważnego ośrodka polskiego winogrodnictwa w okresie międzywojennym. Marciniec pisał wówczas, że: „Również nadawałyby się pod winnice nagie skały wapienne, wychodzące w rozmaitych okolicach nad brzeg Wisły.”  Winnica Kozłowskiego nie była w tym regionie pierwszą (pod Kozienicami, w Bąkowcu, dawnej wsi klasztoru sieciechowskiego, istniała już w początkach lat 20.), ale była jedną z większych. Od poł. lat 30. w Małopolsce zakładał winnice wspomniany wyżej Madej, m.in. w Kotuszewie koło Buska, Szydłowie, ale także w Miedzeszynie pod Warszawą. W 1935 r. rozbudował też 25 arową dawną winnicę Szczuki w Winiarach koło Warki, teraz własność Adama hrabiego Dąmbskiego[30].
Podobnie jak na Podolu, w majątkach Polski centralnej uprawiano póki co, przede wszystkim odmiany deserowe. Takie rozwiązania wymuszał ówczesny system podatkowy i sprzyjało temu wysokie cło na świeże owoce z zagranicy. Inny charakter miała założona nieco wcześniej winnica Państwowego Instytutu Naukowego Gospodarstwa Wiejskiego (PINGW) w Sadłowicach, dawnym folwarku benedyktynów z Sieciechowa, pod Górą Puławską. Powstała z inicjatywy Lucjana Kaznowskiego (1890-1955), wcześniej kierownika Zakładu w Zaleszczykach (w latach 1928-31 ogród Zakładowy należał do PINGW i kierował nim bezpośrednio Ludgard Lachowicki-Czechowicz), a w latach 1937-1950 dyrektora całego Instytutu [31]. Winnica sadłowicka była plantacją doświadczalną. Kierował nią Stanisław Zaliwski (1904-1979) i tam właśnie, i w małej winniczce na Górnej Niwie w Puławach, wyhodował popularną niegdyś odmianę Iza Zaliwska. Została tak nazwana dla upamiętnienia tragicznej śmierci jego dwojga dzieci (małej córki Izabeli), tuż przed zakończeniem wojny rozerwanych przez czołgową minę pozostawioną przez Niemców na Górnej Niwie.
Winnica Kozłowskiego była uzupełniona plantacją brzoskwiń i moreli, którymi opiekowała się pani Dutkiewiczowa. W wozowni zamkowej składowano mosiężne opryskiwacze, co mogłoby wskazywać, że uprawiał winorośl właściwą (szlachetną), a nie hybrydy, które w warunkach skarpy janowieckiej zapewne by nie chorowały. W latach 30. dwa odrębne stanowiska w kwestii wyboru odmian reprezentowali z jednej strony Madej i Zarugiewicz (opowiadali się za uprawą Vitis vinifera), z drugiej – inż. Zygmunt Jakimiak i dr Stanisław Bzura (propagowali hybrydy), i argumenty obu stron Kozłowski znał bardzo dobrze. Jak wynika z Księgi pamiątkowej zamku w Janowcu, winnica musiała wzbudzać zainteresowanie specjalistów, bo na pewno uważnie przyglądali się jej wpisani do księgi uczniowie Szkoły Rolniczej w Zwoleniu, Szkoły Gospodarstwa Wiejskiego w Krasieninie, Państwowej Szkoły Spółdzielczości Rolniczej w Nałęczowie czy Wyższej Szkoły Ogrodnictwa Ozdobnego w Poznaniu[32]. Winogrona z janowieckiej winnicy opakowane papierem i układane w drewnianych skrzynkach, kupowała warszawska firma Braci Pakulskich.
Chociaż Kozłowski hodował odmiany deserowe, miał jednak także zamiar produkować wino. W latach 30. w janowieckiej skarpie przygotował dwie groty. „Odgrzebał jakąś piwniczkę poza murami zamku, stwierdził, że jest to cudowne miejsce i urządził małą kapliczkę. Jeszcze przed wojną próbował zagospodarować teren zamku, na zboczach góry – od południa – porobił tarasy, zasadził winorośl i jakieś krzewy owocowe, ale to wszystko zmarniało, pozostały różne dzikie krzewy, a także bujne krzewy berberysu” wspominała po latach, nie bez ironii, bo nieświadoma tajników winogrodnictwa, Ruta Czaplińska[33]. Ta górna „piwniczka” miała – jak mówi córka Kozłowskiego – przyciągać turystów, dolna, większa, wykuta i zbudowana od podstaw, w której ukrywała się w czasie wojny Żydówka Cesia, przeznaczona była do dojrzewania wina[34]. Przesklepiona kolebą z białego wapienia, składała się z dwóch pomieszczeń rozdzielonych ścianą z drzwiami. Dziś zrujnowana znajduje się u stóp skarpy, mniej więcej pośrodku dawnej winnicy. W lecie 1942 r. na żądanie Niemców w winnicy Kozłowskiego pracowało 4 Żydów. Po wojnie, jak pisał we Wspomnieniach, „na terenie winnicy pozostały wielkie leje po bombach, słupki i druty przepadły”[35]. Stan zachowania winnicy Kozłowskiego po zniszczeniach wojennych pokazują liczne ówczesne pocztówki.


Winnica L. Kozłowskiego w 1969 roku.

Wojna radykalnie odmieniła polskie winiarstwo, choć ogół areału winnic nie zmienił się znacząco. Utraciliśmy dynamicznie rozwijające się Podole, zyskaliśmy zanikające już od XIX wieku winnice zielonogórskie. Komunistyczne władze podjęły strategiczną decyzję o uprawie w Polsce winorośli na wino i o produkcji wina gronowego[36]. Oczywiście w zabranych majątkach ziemskich i majątkach poniemieckich. Wytypowano dwa „rejony”: „zachodni” (zielonogórskie i Dolny Śląsk) i „centralny” – wzdłuż Pilicy. „Centralnym” zajmował się Stanisław Madej. Madej zaliczał Małopolski Przełom Wisły (a więc i winnicę Kozłowskiego) do najbardziej obiecującego dla polskiego winogrodnictwa „rejonu centralnego”. Według ówczesnych badań i klasyfikacji, dolina Środkowej Wisły uważana była przez specjalistów za integralną część wyjątkowej tzw. „radomskiej dzielnicy rolniczo-klimatycznej” obejmującej poza doliną Pilicy i Radomskiem, właśnie Małopolski Przełom Wisły.
Pod kierunkiem Stanisława Madeja szybko doprowadzono do powiększenia pohrabiowskiej plantacji w Winiarach. Nadpilickie zbocza nazywał „polską Nadrenią”[37]. Faktem jest, że winorośl dojrzewała tu kilka dni wcześniej niż na Podolu. Starano się też upowszechnić uprawę wśród okolicznych chłopów przekazując nieodpłatnie sadzonki i zobowiązując do sprzedaży całości plonów świeżo stworzonej wytwórni win w Warce. Początkowo winnicami opiekował się przedwojenny ogrodnik majątku Adam Skuza, potem absolwent bułgarskiego Instytutu w Płowdiw Sławomir Susik, a także sam Madej (nadzorował 25 ha). W 1954 r. ściągnięto tu także z Zielonej Góry Grzegorza Zarugiewicza. Winnice wareckie osiągnęły wówczas powierzchnię ponad 54 ha i były największymi w Polsce[38]. Obsadzono je Perłą z Csaby, Muszkatelem Królową Winnic, Muszkatelem Ottonela, Muszkatelem Samur, Portugalskim, Neuburgerem, Aligote, Pinot, Cinsault, Traminerem, Rieslingiem, Chrupką Różową, Chrupką Złotą z Fointenbleau, Chrupką Złotą, Muszkatelem Frau Johann Mathias. W Zielonej Górze gdzie działał wcześniej Zarugiewicz, w okresie największego rozkwitu było 42 ha winnic, ale o niskiej wydajności. Zostały stworzone z przyznanych repatriantom ze wschodu, a w 1948 r. odebranych, poniemieckich winnic miejskich. Sadzono tu głównie Traminer różowy, Traminer biały, Chrupkę Złotą (na zdjęciu poniżej), Chrupkę Różową, a w mniejszych ilościach Pinot, Portugalskie i Sylvaner. Jednocześnie władze zlikwidowały dział sadowniczy w Instytucie Puławskim i w 1951 r. utworzyły w nowo powołanym Instytucie Sadownictwa w Skierniewicach osobny Zakład Winorośli z własnymi winnicami w Antopolu koło Nałęczowa i Lipowej pod Opatowem. Zakładem i winnicami kierował kolejny Podolanin Piotr Gintowt-Dziewałtowski (1905-1997)[39]. Dziewałtowski opowiadał się za hybrydami. Przede wszystkim za odmianą Cascade, ale także za sprowadzoną do Instytutu Puławskiego na początku lat 30. odmianą Beta[40].
Jednak winnice uprawiane w warunkach komunistycznej, zbiurokratyzowanej gospodarki zaczęły przynosić straty. Także dlatego, że postawiono przede wszystkim na uprawę winorośli właściwej, a nie mrozoodpornych, nie ulegających chorobom hybryd. Badania przeprowadzone w latach 1957-60 pokazały całkowitą nieopłacalność uprawy winorośli na wino w państwowych plantacjach i wpłynęły na decyzję władz o likwidacji winnic[41]. Od tej pory skupiono się wyłącznie na produkcji „win” owocowych[42]. W 1962 r. zlikwidowano jedyny w Polsce specjalistyczny Zakład Winorośli skierniewickiego instytutu.[43] Jedyne w Polsce liceum sadowniczo-winiarskie w Zielonej Górze zlikwidowano jeszcze w 1952 r.
W takich okolicznościach trudno było o przychylność dla prywatnej winnicy Kozłowskiego, która strat nie zapowiadała. „Zaświadczenie” z 27 listopada 1953 r. wydane przez autorytet w dziedzinie uprawy winorośli, jakim był prof. Lucjan Kaznowski, wówczas wicedyrektor Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, potwierdzało jej znaczenie: „Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin Zespół Puławy stwierdza, że od szeregu lat znana mu jest b. pożyteczna praca ob. inż. Kozłowskiego Leona. Poniósł on duże zasługi zakładając na kamienistych stokach gór Janowca n/Wisłą hodowlę winorośli zimoodpornych, moreli i brzoskwiń. Praca jego pioniersko-doświadczalna ma duże znaczenie dla ogólnokrajowej hodowli roślin jako racjonalne wykorzystanie nieużytków dla hodowli południowych roślin w naszych warunkach klimatycznych”[44]. „Zaświadczenie” było zapewne potrzebne Kozłowskiemu dla odnowienia janowieckiej winnicy. Po wojnie zajmowała się nią Bronisława Dymek z Oblasów. Kozłowski mieszkał wówczas w Puławach i do zamku przyjeżdżała raz w tygodniu. Ale w połowie lat 50. winnica ciągle przyciągała uwagę. Ówczesny przewodnik zachwalał: „Od zamku zejdziemy do Janowca ścieżką zbiegającą stokiem wzgórza. Zwróćmy uwagę na krzewy winnej latorośli porastającej zbocze. Ta plantacja zniszczona wojną, jest zaledwie cząstką dawnej, rozległej, jednej z największych w okolicy”[45]. To, że „w okolicy” były też inne prywatne winnice, dowodzi krótki film oświatowo-turystyczny z 1954 r. „Kazimierz – miasto polskiego renesansu”[46]. Są tam ujęcia winnicy i winobrania w plantacji nad „Norowym Dołem” w Kazimierzu Dolnym. Około 1950 r. na północnym stoku „Norowego Dołu” mieszkaniec miasteczka Jan Piądłowski założył dwie spore winnice: 0,5 ha i ok. 0,3 ha. Były obsadzone czerwoną, deserową i przerobową winoroślą. Piądłowski swoje winogrona składane w drewnianych skrzynkach sprzedawał najpierw hurtownikowi do Gdańska, a pod koniec lat 50. – już tylko do Przetwórni Owocowo-Warzywnej w Kazimierzu Dolnym (słynnej „marmoladziarni”), która produkowała także „wina” owocowe: „Renetę Powiślańską” i „Zakazany owoc”. Prawdziwego gronowego wina nikt nie podjął się w miasteczku robić. Powoli podupadające winnice nad „Norowym Dołem” znikły w połowie lat 60.[47]. Wpływ plantacji Kozłowskiego i Instytutu Puławskiego na ich założenie jest oczywisty.
Do dziś na stokach janowieckiej skarpy zachowała się winorośl sadzona przez Leona Kozłowskiego ((na zdjęciu obok Janowiec z lat 70. XX w.). Wiele krzaków jeszcze owocuje. Pod samym zamkiem bez trudu rozpoznajemy Złotą Chrupkę (Chasselas Doré), na stoku pod parkiem jest zapewne Muszkatel Hamburski, Magdalenka, Aurora i może czerwona hybryda amerykańska Seneca, a także – prawdopodobnie – francuska Rosette, zbliżona do popularnej w tej okolicy Bety. Zarówno białe i czerwone grona są już w pełni dojrzałe pod koniec sierpnia. Odrodzone janowieckie winnice mogłyby się stać atrakcją turystyczną, a odbudowana górna i dolna grota ciekawym zabytkiem winiarskim i miejscem degustacji lokalnych win. Niewielkie podpiwniczone domki z ul. Górnej do złudzenia przypominają zaułki otoczonych winnicami miasteczek doliny Loary czy Prowansji. Miejscowe winnice mogłyby wytyczyć tak dziś popularne na Zachodzie „szlaki winne”, rozwijać przynoszącą duże zyski enoturystykę, a przede wszystkim uzupełnić miejscową ofertę kulinarną. Zwłaszcza, że od kilkunastu lat w Polsce winnice z powodzeniem się rozwijają, oczywiście te z odmianami moszczowymi (na wino), a nie deserowymi[48].
Według Polskiego Instytutu Winorośli i Wina mamy obecnie w kraju ponad 250 ha winnic i ponad 300 winiarzy. Spotykają się na corocznych Konwentach, prezentują swoje wina, poddają je ocenie fachowców, wymieniają doświadczenia[49]. Samorządy Podkarpacia i Małopolski dostrzegając w winnicach potężne narzędzie promocji i źródło rozwoju turystyki, tworzą z międzynarodową pomocą programy wspierające początkujących plantatorów[50]. Mnożą się winiarskie fora internetowe, choć część z nich wciąż propaguje mniej ambitne „wino” owocowe. Wokół Janowca jest dziś kilkanaście winnic nastawionych na produkcję wina gronowego według klasycznych zasad winifikacji: w Starych Kaliszanach, Opolu, Podgórzu, Rzeczycy, Kazimierzu Dolnym, Ciepielowie, Małym Młynku, Borku, Dęblinie i parę mniejszych[51]. Tylko przestrzeganie tych zasad, jedynych zresztą, jakie dopuszcza Unia Europejska, pozwala stworzyć wino oddające charakter okolicy i klimat minionego lata. A więc uzyskać to, co w winie najcenniejsze i niemożliwe do zastąpienia żadnym innym trunkiem, to, co wynika z siedliska i co określa tożsamość miejsca. Szkolenia winiarzy są bezpłatne, można uzyskać dotacje z Unii Europejskiej. Zachodzące zmiany klimatyczne dodatkowo sprzyjają zakładaniu winnic. Atutem Janowca jest wapienna skała i strome zbocza o południowej ekspozycji. To jedno z najlepszych siedlisk w Polsce. Jak uczy doświadczenie leżącej naprzeciw Janowca „Winnicy Pańska Góra” w Podgórzu (na zdjęciu powyżej), takie terroir daje wysoko cenione białe, wytrawne, mineralne wina[52].
W winie i jego historii zawarta jest duchowa tradycja Europy. Janowiec, potencjalna stolica winiarskiego regionu Małopolskiego Przełomu Wisły, wydaje się stworzony do jej podjęcia. „Trzeba tylko umieć i chcieć” jak mówił blisko półtora wieku temu Edmund Jankowski.







© Tekst: Wojciech Włodarczyk
Artykuł ukazał sie wcześniej w Notatniku Janowieckim


Autor poza działalnością naukową i publicystyczną jest także członkiem zarządu Polskiego Instytutu Winorośli i Wina. Prowadzi również własną winnicę. Zobacz tutaj. O winie II Rzeczpospolitej Wojciech Włodarczyk pisał równiez tutaj i tutaj.

 


[1] Najbardziej znana książka na temat dziejów wina: Hugh Johnson, The Story of Wine, Mitchell Beazley Publishers 1989. Najważniejsze opracowania historii polskiego winiarstwa: Maria Kwapieniowa, Początki uprawy winorośli w Polsce, „Materiały Archeologiczne” t. I, 1959; Zbigniew Morawski, Rozwój i upadek winiarstwa w Polsce (XII-XVI wiek), „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” nr 1/1978. Przyczynki do dziejów współczesnego polskiego winiarstwa można odnaleźć w: Krzysztof Kowalski, Amfory, beczki, butelki. Szkice z dziejów wina, Warszawa 1989; w artykułach Wojciecha Bosaka publikowanych w „Magazynie WINO” nr: 0/2002, 1-6/2003 i w artykułach przytaczanych w niniejszym tekście. Zielonogórskie winiarstwo ma obszerniejszą literaturę: Bogdan Kres, Zarys dziejów winiarstwa zielonogórskiego, Poznań 1966; tegoż, Winiarstwo na Ziemi Lubuskiej, Poznań 1972;Mirosław Kuleba, Ampelografia Zielonej Góry, Zielona Góra 2005; Andrzej Toczewski, Zielonogórskie Winobrania, Zielona Góra 2006 i monumentalna, ale niestety z pominięciami, Bibliografia zielonogórskiego winiarstwa, opr. A. Borkowska, M. Kuleba i Z. Maziarz, Zielona Góra 2006. W Zielonej Górze od czerwca 2004 r. ukazuje się „Winiarz zielonogórski. Pismo plantatorów winorośli i producentów wina” zawierający głównie artykuły o dziejach miejscowych winnic i winiarni.
[2] O warunkach glebowych, klimatycznych i szacie roślinnej interesującego nas odcinka Wisły, czyli jej Małopolskiego Przełomu (MPW) zob.: Ludomir Sawicki, Der Mittelpolnische Weichseldurchbruch, Kraków 1925 – tam fotografia winnicy w Bąkowcu; Henryk Maruszczak, Wisła Lubelska [w:] Wisła. Monografia rzeki, red. A. Piskozub, Warszawa 1982; Marek Kucharczyk, Distribution Atlas of Vascular Plants in the Middle Vistula River Valley, Lublin 2001; M. Kucharczyk, Phytogeografical Roles of Lowland Rivers on the Example of the Middle Vistula, Lublin 2003 – tam obszerna bibliografia MPW; Jan Reder, Małopolski Przełom Wisły – geneza i ewolucja [w:] Stan i zmiany środowiska geograficznego wybranych regionów wschodniej Polski, red. R. Dobrowolski, S. Terpiłowski, Lublin 2004; J. Reder, Justyna Warowna, Zmiany hydrograficzne i geomorfologiczne w Małopolskim Przełomie Wisły w średniowieczu i czasach nowożytnych [w:] Stan i zmiany…, op.cit.
[3] Zob.: M. Kwapieniowa, op. cit.; ks. M. Buliński, Monografia miasta Sandomierza, Warszawa 1879, gdzie o licznych winnicach sandomierskich jest osobny rozdział.
[4] Zob.: Antoni Karczewski, Czersk, Warszawa 1939; S. Pawlik, Winnice i ogrody w płockiem w 1564 r., „Przegląd Ogrodniczy” 1925, s. 224; Janusz Tandecki, Uprawa winorośli i handel winem w średniowiecznym Toruniu, „Rocznik Toruński” tom. 13, Toruń 1978. Znamy nawet „vineatora” Piotra, który w Czersku w 1414 r. zajmował się produkcją wina, Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego, t. VI, Warszawa 1885, s. 202. W 1564 r. notowana jest też inna czerska plantacja: „ dobrze ogrodzona, winnica była wina nie mało, szczepów mogłoby być, ale ich nie szczepią”. Jej uprawą zajmowali się mieszkańcy pobliskiej wsi Tatary, tamże , s. 202.
[5] Zob.: M. Kwapieniowa, op. cit.; E. Wiśniowski, Z dziejów opactwa benedyktynów w Sieciechowie, „Roczniki Humanistyczne” 7 (1958), z. 2: Historia. Ponadto odnotowano w 1678/79 r. w okolicach Puław, „Winiary Górne”, zob.: M. Łesiów, Terenowe nazwy własne Lubelszczyzny, Lublin, 1972. Nie było natomiast w XVI w. w Janowcu jakiejś znacznej ilości mieszczańskich winnic, a przynajmniej nie dochowały się na ten temat dokumenty, chociaż M. Kwapieniowa (op. cit., s. 378) sugeruje większą ich liczbę (por. także: Wojciech Włodarczyk, Małopolski Przełom Wisły regionem winiarskim?, „Powiśle Lubelskie” nr 6 (19), październik-listopad 2006). Trzeba jednak pamiętać, że ówczesne zamki zazwyczaj winnice posiadały, a w Janowcu zatrudniano „ogrodnika zamkowego”. Zdjęcie Janowca z lat 70. XIX w. pokazuje wyraźnie nieregularne tarasy dawnej plantacji tuż pod zamkową bramą. Była to zapewne winnica zamku, a nie mieszczan.
[6] O znaczeniu handlu winem por. Tim Unwin, Wine and the Vine. An historical geography of viticulture and the wine trade, Routlege, London 1996, gdzie obszerna bibliografia przedmiotu. Za zwrócenie uwagi na tę książkę dziękuję W. Bosakowi. W średniowieczu naszymi trunkami narodowymi były miód i piwo. W XV w. piwo było dominujące, ale w XVII w. powoli wychodziło z mody. Na stole szlacheckim zastępowało je od końca XVI w. importowane wino. Gorzałka była powszechna od XVI w. W II poł. XVIII w. miód i piwo straciły zupełnie na znaczeniu, przewagę zdobyły wina i likiery, pojawiła się też rzadko wcześniej pita woda. Od XVIII w. zaczęto warzyć piwo na sposób angielski. Zob.: Encyklopedia staropolska, opr. Aleksander Brückner, PWN, Warszawa 1990.
[7] Corpus Iuris Polonici, wyd. O. Balzer, t. IV, Kraków 1910, s. 70-71.
[8] Ryszard Szczygieł, Lublin ośrodkiem wielkiego handlu w XV- XVI wieku, [w:] Spojrzenie w przeszłość Lublina, red. Kazimierz Myśliński i Adam Andrzej Witusik, Lublin 1974.
[9] Regestra thelonei aquatici Vladislaviensis saeculi XVI, wyd. S. Kutrzeba, F. Duda, Kraków 1915. W latach 30. XVII w. książe Władysław Dominik Zasławski poza winem sprowadzanym z Węgier, kupował dodatkowo w ciągu roku 100 beczek wina za sumę 10 tys. zł., a jednocześnie utrzymywał własną winnicę i jej nadzorcy, niejakiemu Kwiatkowskiemu, wypłacał rocznie 1200 zł pensji. Zob.: Władysław Czapliński, Józef Długosz, Życie codzienne magnaterii polskiej w XVII wieku, Warszawa 1982, s. 116.
[10] Por.: R. Szczygieł, op. cit.; Stanisław Gierszewski, Wisła w dziejach Polski, Gdańsk 1982; Klemens Kurzyp, Stężyca nad Wisłą, Stężyca 1989; Grażyna Jakimińska, Węgrzy w Lublinie w drugiej połowie XVI i w XVII w., „Studia i Materiały Lubelskie”, nr 14, Muzeum Lubelskie, Lublin 1997; F.W. Carter, Cracow’s wine trade (fourteenth to eighteenth centuries) „The Slavonic and East European Review” 65 (4) 1987, s. 537-78. Wszystkie opracowania mówią o gwałtownym wzroście importu wina od poł. XVI w. Wojewoda Firlej ustanowił w Krakowie w 1589 r. specjalne oznakowanie na sprzedawane w szynkach wino: wieniec zielony informował o winie węgierskim i edenburskim (Oedenburg), słomiany – o świętojerskim, rakuskim i morawskim, zielony z błękitem w środku – o sekach, kanarach, maderach i innych zamorskich, tabliczki – o małmazjach i muszkatelach. O staropolskich nazwach win zob.: Władysław Czapliński, Józef Długosz, op. cit., s. 125-126.
[11] Por.: W. Chomętowski, Materiały do dziejów rolnictwa w Polsce w XVI i XVII wieku, Warszawa 1876, a także ówczesne wydawnictwa z licznymi wskazówkami dotyczącymi uprawy i produkcji wina, przede wszystkim: Krescentyn, Księgi o gospodarstwie i opatrzeniu rozlicznych pożytków każdemu stanowi potrzebne, Kraków 1549, gdzie cały ilustrowany rozdział „o winie” (drugie wydanie Krescentyna: O pomnożeniu i rozkrzewieniu wszelkich pożytków…, Kraków 1571). Jednak punktem zwrotnym w poważniejszym podejściu do uprawy winorośli i wina była dopiero książka Oliviera de Serres, Théâtre d’Agriculture et message des Champs, która w latach 1600-1675 miała aż 20 wydań. O winie w ówczesnej polskiej literaturze zob.: S. Kot, Urok wsi i życia ziemiańskiego w poezji staropolskiej, Warszawa 1937. Por. także: Voyage aux pays du vin des origines à nos jours. Histoire, anthologie, dictionnaire, Paryż 2007.
[12] Słownik Geograficzny…, op. cit., t. XI, Warszawa 1890, s. 45.
[13] Dzieje Bychawy, red. Ryszard Szczygieł, Bychawa-Lublin 1994, s. 50; Grzegorz Kubal, Tomaszów Lubelski, Tomaszów Lubelski 2000, s. 24.
[14] Mieszczanie woleli nie wymagające większych umiejętności sycenie miodu, warzenie piwa i palenie gorzałki. Jak pisał uszlachcony mieszczanin Gawiński, wina nie pił „gmin, tałatajstwo, / lecz książęta, szlachta, państwo / lub rad osoby publiczne, / gdzie miasto polityczne”. Dlatego też mało go było w wiejskich i małomiasteczkowych karczmach. Por.: Krystyna Wróbel-Lipowa, Z problematyki pożywienia mieszkańców miast regionu środkowego Bugu w drugiej połowie XVIII wieku, „Region Lubelski” nr 4(6) 1989-1990, Lublin 1991; B. Baranowski, Życie codzienne małego miasteczka w XVII i XVIII wieku, Warszawa 1975.
[15] Kazimierz Jaroszek, Andrzej Szymanek, Inwentarz ekonomiczny dóbr janowiecko-oblaskich z lat 1826/1828, „Notatnik Janowiecki” nr (7) 1/1999, s. 16. Dobrym uzupełnieniem ówczesnego stanu wiedzy i stosunku do uprawy winorośli mogą być: Wincenty Hipolit Gawarecki, O winie w Polsce: ułamek historyczny, 1834; A.B., O winnicach na wydmach piaszczystych, 1828 i bardzo wówczas popularna książeczka Johanna Samuela Kechta, Uprawa wina w ogrodach a szczególnie na winnych górach z przyłączeniem nauki wytłaczania wina bez prasy, 1830.
[16] Helena Tarłowska, Janowiec nad Wisłą, Warszawa 1997, s. 28.
[17] Za zwrócenie uwagi na to zdjęcie dziękuję pani Danucie Jackiewicz z Warszawy.
[18] Hybrydy (mieszańce międzygatunkowe) – szczepy winorośli powstałe przez połączenie odmiany winorośli właściwej z gatunkami spoza Vitis vinifera. Krzyżówki – szczepy winorośli powstałe w wyniku łączenia dwóch lub więcej odmian jednego gatunku winorośli. Chociaż hybrydy są bardziej odporne na zimno i choroby, to dają jednak generalnie wino gorszej jakości.
[19] Edmund Jankowski, Krzew winny, jego hodowla w gruncie i w budynkach, Warszawa 1877.
[20] E. Jankowski, Wspomnienia ogrodnika, Warszawa 1972, s. 87. W Słowniku Geograficznym…, op. cit., t. VIII, Warszawa 1886, na s. 635 czytamy: „Ku Wiśle […] wyżyna Lubelska spada bardzo stromemi i malowniczemi (np. Puławy, Rachów [dziś Annopol]) zboczami wapiennymi, na których projektują założyć winnice, jak to w podobnych warunkach ma miejsce nad Donem.” Ten bliżej nieznany pomysł zrodził się na pewno z inspiracji praktycznie nastawionego Jankowskiego („z powodu wysokich ceł na wina, powstał w ostatnich czasach projekt założenia winnic na wapiennych zboczach wyłomu Wisły w wyżynie Lubelskiej” – tamże, s. 620). Jankowski odwiedzał wówczas Powiśle lubelskie na zaproszenie Jana Kleniewskiego (1845-1918), odwiedzał majątek Piotrawin Ludomira Cywińskiego (1839-1915), znał też Leona Hempla (1864-1924), właściciela Skorczyc (ponad 20 km na wschód od Józefowa nad Wisłą). Hempel współpracował z założonym przez Jankowskiego „Ogrodnikiem Polskim” i był współzałożycielem Lubelskiego Towarzystwa Rolniczego. Wszystkie te majątki miały tereny nadające się do uprawy winorośli.
[21] Por. także inne liczne ówczesne publikacje: ks. Dr Fijałek, Przechowywanie i uprawa krajowego wina mszalnego, 1884; Antoni Brykczyński, Gawędy ogrodnicze, część 2, Warszawa 1888; Konrad Niklewicz, Kultura winorośli, Warszawa 1893; Józef Polak, O winie i przemyśle winnym w Warszawie ze stanowiska sanitarnego, 1895; Adam Kubaszewski, Ogród jako źródło dochodu…, 1902; X.T.D., Praktyczne wiadomości o winie, Lwów 1905; Fr. Gawroński, O uprawie wina w Polsce, „Ekonomista Polski” t. XIII.
[22] O winnicach Podola zob.: W. Włodarczyk, Jeszcze o winnicach Małopolskiego Przełomu Wisły (i Podola), „Powiśle Lubelskie” nr 1(20), styczeń-luty 2007; W. Włodarczyk, Wino w II Rzeczpospolitej, [w:] „II Konwent Polskich Winiarzy” (dodatek do „Magazynu WINO” nr 4, wrzesień 2007). Por. także: Emil Folakowski, O uprawie winogradu z uwzględnieniem stosunków klimatycznych kraju naszego, Lwów 1897. O ówczesnym imporcie winogron z Besarabii niszczącym winnice d. Kongresówki zob.: E. Jankowski, Wspomnienia ogrodnika, op. cit., s. 293. Doświadczenia winiarskie Podola były decydujące dla rozwoju polskiego winnictwa 2 i 3 ćwierci XX w., w tym także dla regionu MPW.
[23] „Według podania, za czasów Bony założono tu [w Winiarach] wielkie winnice, których śladem są zdziczałe winne krzewy śród zarośli nadbrzeżnych. Obecnie istnieje tu winnica świeżo założona, starannie i na wielką skalę prowadzona”, Słownik Geograficzny…, op. cit., t. XIII, Warszawa 1893, s. 548.
[24] Nałęczów i jego okolice. Przewodnik informacyjny dla leczących się i lekarzy, Warszawa 1897, s. 65. Winnica nałęczowska była zapewne własnością interesującego się fitoterapią dr Wacława Lasockiego lub – mniej prawdopodobne – Franciszki Walickiej właścicielki sąsiadującej z wąwozem willi „Kurzajka”. O bardzo modnej wówczas „kuracji winogronowej” zob.: Ewald Wolff, Kuracja winogronowa, Zielona Góra 2007. Jest to przekład niemieckiej książki z 1852 r. zawierającej opis kuracji, jakich można było wówczas zażyć w Zielonej Górze.
[25] Na przełomie XIX i XX w. na terenie Lubelszczyzny nikt nie zajmował się poważnie produkcją wina zadowalając się pielęgnacją i rozlewem (co też wymagało niemałych umiejętności) importowanego węgierskiego i próbami z „winami” owocowymi. Z zorganizowanej w Lublinie w 1901 r. Wystawy Rolniczo-Przemysłowej Emiljan Domański donosił: „Takie stare wina węgierskie, jakie przedstawiła na wystawie firma [Stanisława] Błaszczykiewicza, mogły się tylko wyhodować w dobrej piwnicy długo egzystującego i umiejętnie prowadzonego interesu handlowego; wina te zupełnie zadawalały znawców, a firmie przyniosły odznaczenie pod postacią małego medalu srebrnego. Firma Adolf i Jarocki zadeklarowała do konkursu wina stołowe węgierskie w cenie od 1 ½ do 4 rb. za butelkę, wina jednak droższe, jakkolwiek odznaczające się pięknym bukietem i przyjemnym smakiem, jako pochodzące z piwnic radomskich, a więc nie wyhodowane przez eksponentów, nie podlegały konkursowi; natomiast wina w cenie 1 ½ – 2 rb. za butelkę uznano za odpowiadające dobroci w stosunku do ceny. […] Wacław Sękowski [z Choin] wystawił wina owocowe, a więc poziomkowe, malinowe, porzeczkowe, wiśniak itp.; z tych wino z malin i poziomek, jakkolwiek nieco za młode, odznaczało się przyjemnym smakiem, gdy wino porzeczkowe, za wiele goryczy mające, mniej szczęśliwie wyrobione zostało.” [w:] Księga Pamiątkowa Wystaw Lubelskich, praca zbiorowa, Warszawa 1902, s. 45. Dla uzupełnienia warto dodać, że największym ośrodkiem bednarstwa był w tym czasie na Lubelszczyźnie Kurów, a największa huta szkła znajdowała się w Rudzie (Chełmskie).
[26] O rozwoju produkcji „win” owocowych w Polsce międzywojennej zob.: Antoni Skowroński, Polski przemysł winiarski, Poznań 1936. Walka z podatkowymi preferencjami dla tych „win” była głównym celem przedwojennych i dzisiejszych winiarzy. Przed wojną 22 producentów „win” owocowych skupiał Związek Wytwórców Win Owocowych i Miodów Pitnych. Było to silne lobby. W 1928 r. prezesem Zarządu Związku został Henryk Makowski (1880-1945) z Kruszwicy, założyciel i właściciel największego zakładu produkującego wina owocowe w Polsce, Kujawskiej Wytwórni Win (1920 r.). Przed nim prezesem był inny właściciel fabryki przetwórczej szambelan Werycho-Darowski. Do 1928 r. członkiem władz był Władysław Ciesielski, wydający i redagujący miesięcznik, a następnie dwumiesięcznik „Winiarstwo domowe” (1925-1928). W kwietniu 1925 r. i w grudniu 1926 r. Związek współorganizował w siedzibie Towarzystwa Ogrodniczego w Warszawie „Wystawę win owocowych”. W 1937 r. Polska produkowała 27 tys. hl „wina” owocowego i zaledwie 140 hl wina gronowego. Zob.: W. Włodarczyk, Wino w II Rzeczpospolitej, op. cit.
[27] W. Włodarczyk, Wino w II Rzeczpospolitej, op. cit.
[28] Gwałtownie, chociaż w małej skali, rosła w latach 30. produkcja win gronowych w Polsce: 1932 – 9,3 hl (tylko producent z Warszawy); 1935 – 43 hl (producenci z Polski centralnej, Małopolski, Wilna i Śląska); 1937 – 140 hl (tylko producenci z Podola).
[29] Warto dodać, że w graniczącym z Argentyną stanie Parana, w najsilniejszym ośrodku polonii brazylijskiej, uprawą winorośli w tym czasie zajmowali się Polacy. Por.: Romuald Krzesimowski, Uprawa winorośli na płaskowzgórzu parańskim, Kurytyba 1936, wyd. Związek Zawodowy Rolników Polskich w Brazylii; ks. Józef Łopaciński, Uprawa winorośli i wyrób wina z winogron, pomarańcz i miodu, Kurytyba 1937. W latach 1890-1891 w Brazylii i Argentynie przebywał Antoni Hempel, wybitny rolnik, od 1906 r. właściciel nadwiślańskich Wałowic, brat wspomnianego wyżej Leona.
[30] Stanisław Madej (1880-1964) to jedna z najbardziej znaczących postaci polskiego XX-wiecznego winnictwa. Inż. chemik, przed rewolucją 1917 r. był starszym specjalistą w dziale upraw winorośli i produkcji wina przy Departamencie Rolnictwa w Petersburgu, a następnie szefem „sekcji winnictwa” w rządzie tureckim. W latach 30. był „konsulentem winiarskim” Lwowskiej Izby Rolniczej w powiecie borszczowskim na Podolu. W latach 1946-49 był dyr. Wytwórni Win w Kruszwicy (d. Kujawska Wytwórnia Win), a od 1949 r. jako inspektor do spraw Plantacji Winorośli – głównym inicjatorem odnowy upraw winorośli, przede wszystkim w „rejonie centralnym” obejmującym także MPW. Pełnił także funkcje rejonowego inspektora w Zakładach Przemysłu Owocowo-Warzywnego w Tymbarku. Był zwolennikiem uprawy Vitis vinifera gwarantującej jego zdaniem wino najwyższej jakości.
[31] W. Włodarczyk, Jeszcze o winnicach… op. cit.; „Pamiętnik Puławski” nr 141, 2005 r., numer monograficzny poświęcony Lucjanowi Kaznowskiemu.
[32] Andrzej Tołpycho, Jeszcze jeden pomysł Leona Kozłowskiego, „Notatnik Janowiecki” nr 13/2003-2004. W Księdze, znajduje się też wpis studentów SGGW z Warszawy, ale ze względu na datę – 1930 r., Kozłowski mógł im tylko przedstawić plany zagospodarowania południowej skarpy zamkowej.
[33] Ruta Czaplińska, To co zachowałam w pamięci o zamku w Janowcu, „Notatnik Janowiecki” nr (7) 1/1999, s. 53.
[34] W XIX w., a może także w wiekach wcześniejszych, górna grota prawie na pewno przeznaczona była do dojrzewania wina. Wskazuje na to jej usytuowanie pośrodku dawnych tarasów winnicy u stóp bramy wjazdowej do zamku i właśnie z powodu takiej lokalizacji trudno znaleźć dla niej inne wytłumaczenie.
[35] Własność córki Leona Kozłowskiego pani Bożeny Kozłowskiej-Pycińskiej z Gdańska.
[36] W 1946 r. Centralny Zarząd Przemysłu Fermentacyjnego podjął decyzję o produkcji wina gronowego z własnych plantacji. Decyzję tę potwierdzono na zjeździe Ministerstwa Przemysłu Rolnego i Spożywczego w 1949 r. w Okocimiu. W 1948 r. weszła w życie ustawa o produkcji win, moszczów winnych i miodów pitnych oraz o obrocie tymi produktami.
[37] Stanisław Madej, Winorośl, wyd. I – 1952, II – 1956, III – 1957.
[38] Zdzisław Szeląg, Winnica Mazowieckiej Wytwórni Win w Warce-Winiarach, [w:] Słownik Wiedzy o Grójeckiem, zeszyt 9, Grójec 2000; Barbara Kucharska, Winobrania w Warce, [w:] Słownik Wiedzy o Grójeckiem, zeszyt 12, Grójec 2003. Madej przewidywał obsadzenie winoroślą pasa wzdłuż Pilicy od Góry Kalwarii do Nowego Miasta o powierzchni ponad 800 ha.
[39] Zob.: Instytut Sadownictwa i Kwiaciarstwa 1951-2001. Materiały jubileuszowe, Skierniewice 2001. Winnicę w Antopolu założył w 1951 r. pod nadzorem Dziewałtowskiego Tadeusz Marzec. Winnicą opiekowała się asystentka Marca Jadwiga Kulczyńska i stażystka Genowefa Wójcik. Tarasowa winnica w Antopolu liczyła 30 arów. Zob.: W. Włodarczyk, Jeszcze o winnicach…, op. cit. W Skierniewicach jeszcze od czasów międzywojnia miał także swoje zakłady Wydział Ogrodniczy warszawskiej SGGW. W 1957 r. przeniesiono je na warszawski Ursynów.
[40] Por. Bolesław Sękowski, Roman Myśliwiec, 101 odmian winorośli do uprawy w Polsce, Warszawa 1996. W Antopolu Dziewałtowski robił wino z Bety, Izy Zaliwskiej i z Cascade, z którą wiązał największe nadzieje: „nadaje się do wyrobu wina”. Zob.: Piotr Dziewałtowski, Zakładamy winnice, Warszawa 1952.
[41] Jerzy Grochowski, Niektóre elementy kosztów produkcji winogron na przykładzie winnicy Mazowieckiej Wytwórni Win w Warce, „Prace Instytutu Sadowniczego” t. 7, 1963 r.
[42] W powołanej w 1953 r. Katedrze Przemysłu Rolno-Fermentacyjnego SGGW do 1958 r. obroniono 3 prace dyplomowe z zakresu winiarstwa. Natomiast w Katedrze Przemysłu Rolno-Spożywczego tejże uczelni uznano „badania nad przebiegiem fermentacji i dojrzewania win owocowych oraz nad dojrzewaniem soków alkoholizowanych (tzw. winsoki)” za poważne osiągnięcie zespołu. Zob. Księga Pamiątkowa Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie 1906-1956, t. I, Warszawa 1958, s. 349 i 351. Jeden z kierowników Katedry Przemysłu Rolno-Fermentacyjnego prof. Eugeniusz Pijanowski był autorem (razem z Zygmuntem Wasilewskim) Zarysu technologii winiarstwa, Warszawa, wyd. I – 1949, II – 1955.  Tak więc początkowe zainteresowanie naukowców uprawą winorośli i winami gronowymi powoli przenosiło się na technologię produkcji przemysłowej „win” owocowych. W 1950 r. Polska produkowała 221 tys. hl „win” owocowych rocznie, a w 1966 już 1,5 mln hl (razem z miodami pitnymi).
[43] Winnicę w Antopolu zlikwidowano w 1959 r. (w 1956 r. Instytut Sadownictwa przekazał ją Ministerstwu Rolnictwa), a winnicę w Lipowej – na początku lat 60. Również Stanisław Zaliwski związany po wojnie z Instytutem Skierniewickim, który w swojej książeczce Krzewy jagodowe z 1939 r. propagował uprawę winorośli na wino w małych gospodarstwach, przeniósł swoje zainteresowania na produkcję owoców. Zob. St. Zaliwski Powiślańskie sady owocowe, 1959 r.
[44] Za udostępnienie dokumentu dziękuję pani Bożeny Kozłowskiej-Pycińskiej, córce Leona Kozłowskiego.
[45] Lech Pietrzak, Kazimierz, miasto polskiego renesansu, Warszawa 1957, wyd. II, s. 110. Na pocztówce z 1969 r. widać jeszcze pozostałości winnicy z palikami podtrzymującymi winorośl. Za zwrócenie uwagi na reprodukowane tu pocztówki z 1950 i 1969 r. dziękuję prof. Waldemarowi Baraniewskiemu z Warszawy.
[46] „Kazimierz – miasto polskiego renesansu”, scen. i reż. Tadeusz Jaworski, 15’, prod. Wytwórnia Filmów Oświatowych w Łodzi, 1954 r.
[47] Za informacje o winnicach w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą z poł. XX w. dziękuję panom: Tadeuszowi Michalakowi i Bolesławowi Godziszewskiemu.
[48] Na poczat 90. XX w. przy ul. Słonecznej w Kazimierzu Dolnym miejscowy lekarz Jana Giza obsadził kilkunastoarową winnicę odmianami deserowymi. Plantacją zajmował się Władysław Piątek z Podgórza. Winnica już nie istnieje.
[49] Zob. sprawozdania z Konwentów Polskich.

 




Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT