Vinisfera

Winnice polskie. Miękinia

Winnic w Polsce przybywa i polskie wino staje się faktem.  W Vinisferze sukcesywnie postaramy się te winiarskie projekty przedstawiać. Dziś opisujemy kolejny. Winnica w Miękini to w tej chwili bodaj największe winiarskie przedsięwzięcie w Polsce.

Podwrocławska Napa Valley

Niezliczone rzędy winorośli równym rytmem biegną niemal po horyzont. Małe drewniane tabliczki informują o uprawianych szczepach – riesling, chardonnay, cabernet sauvignon, syrah… I tylko nisko zawieszone słońce nie daje zapomnieć że jesteśmy na 51. równoleżniku.
Ten iście kalifornijski winiarski sen spełnił się w podwrocławskiej Miękini, gdzie Ewa i Lech Jaworkowie założyli największą obecnie winnicę w Polsce. Lech Jaworek trafił do Miękini przed kilkunastu laty, bynajmniej nie z powodu winorośli. W starych zabudowaniach po miejscowym pegeerze znalazł dogodne pomieszczenia dla swojej firmy produkującej przemysłowe motopompy, lecz mógł kupić te budynki tylko „w pakiecie” ze sporym kawałkiem rolnej ziemi. I tak, trochę mimowolnie został właścicielem ponad stu hektarów, z którymi nie bardzo wiedział co zrobić.

Burgundy z pegeeru
Wśród pomysłów na ich zagospodarowanie były miedzy innymi konie, a w końcu pojawił się temat winorośli. Dlaczego?
– Nie znałem się na rolnictwie a prowadzenie winnicy wydawało mi się ciekawsze niż sianie zboża – odpowiada Jaworek – choć jako zapalony piłkarz dotąd byłem raczej piwoszem.
Jaworek podszedł do sprawy z właściwym sobie rozmachem i w latach 2001–2002 obsadził winoroślą całe 8 hektarów! Już wtedy była to największa winnica w Polsce. W następnych latach rozrosła się ona do niemal 25 hektarów, z czego mniej więcej jedna trzecia już plonuje, resztę zajmują młode nasadzenia które w najbliższych latach wejdą w fazę owocowania oraz szkółka sadzonek winorośli.
Pierwszy plon zebrano w 2003 roku. Winogrona świetnie dojrzały i uzyskano z nich po kilkaset litrów rieslinga, elblinga, pinot noir i pinot gris. W następnym roku dołączyły do nich cabernet sauvignon i st. laurent. Na przetwórnię zaadaptowano budynek ceglanych stajni z XIX wieku, używany sprzęt do produkcji kupiono w Niemczech i Czechach. Jest tu nawet niewielka podziemna piwnica, gdzie w dębowych beczkach leżakuje głośny już miękiński cabernet i pinot noir.
Jaworek od początku chciał uprawiać klasyczne szczepy burgundzkie i nadreńskie, które przed wojną uprawiano na Dolnym Ślasku. Jednak niespodziewaną gwiazdą okazał się ciepłolubny cabernet sauvignon! Miękinia jest bodaj najbardziej na północ wysuniętym miejscem na ziemi gdzie udaje się ten bordoski szczep i już choćby z tego powodu tutejsze cabernety budzą zrozumiałą ciekawość, nie tylko w Polsce.

Skazani na sukces
Pierwszy rocznik win z Miękini był dość nierówny. Młode trunki nieraz zaskakiwały świeżą owocowością, lecz „zdychały” kilka miesięcy po zabutelkowaniu. Szybko jednak nadrobiono braki winiarskiej wiedzy i doświadczenia i roczniki 2004 i 2005 można było już pokazywać na ogólnopolskich prezentacjach. Dziś jakość tych win jest już absolutnie handlowa, ale wciąż nie trafiły one do sprzedaży.
– Na razie skupiliśmy się na organizacji winnicy i produkcji, a to całkiem spore przedsięwzięcie. Już dziś zatrudniam przy tym kilka osób, a jak tak dalej pójdzie to za kilka lat może tu być nawet 20 etatów! – mówi właściciel, który planuje rozpoczęcie w pełni komercyjnej produkcji.
Jaworek chce, aby jego wina za kilka lat znalazły się w specjalistycznych sklepach i restauracjach, jednak w dłuższej perspektywie najbardziej liczy na rozwój enoturystyki. Dlatego kupił sąsiadujący z winnicą opuszczony pałac z XVII wieku, który zamierza wyremontować na pokoje gościnne i centrum konferencyjne.
– Jesteśmy zaledwie pół godziny drogi od centrum Wrocławia. Dziś sporo ludzi przyjeżdża do nas na konie i bryczki, przyjadą też na wino.
Dziś już bez wielkiej przesady można powiedzieć, że miękiński eksperyment skorygował winiarską mapę Europy. Wbrew opiniom sceptyków (do których, przyznaję, sam należałem) Jaworek udowodnił, że nad Odrą można uprawiać na towarową skalę szlachetne szczepy winorośli znane z Nadrenii i Burgundii. Choć przedsięwzięcie nie obeszło się bez kilku potknięć i dziś już wiadomo, że parę rzędów winorośli trzeba będzie przesadzić lub nawet całkiem wykarczować.
– To są koszty takich eksperymentów – mówi niezrażony tym Jaworek i już planuje kolejne nasadzenia.


©
tekst i zdjęcia: Wojciech Bosak

Wojciech Bosak – dziennikarz, krytyk winiarski, współzałożyciel Polskiego Instytutu Winorośli i Wina. Popularyzator wiedzy o winie, autor książek i licznych artykułów poświęconych winorośli i winu.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT