Vinisfera

O historii wina w Zielonej Górze (cz. I)

Przedstawiamy serię ciekawych wywiadów z dr Arkadiuszem Cincio, pracownikiem Działu Winiarskiego Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. Wywiady dotyczą kultury winiarskiej na ziemiach lubuskich. Dużo tu ciekawostek, intrygujących informacji. Rozmowy przeprowadził Łukasz Misiak.

Przedstawiamy serię ciekawych wywiadów z dr Arkadiuszem Cincio, pracownikiem Działu Winiarskiego Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. Wywiady dotyczą kultury winiarskiej na ziemiach lubuskich. Dużo tu ciekawostek, intrygujących informacji. Rozmowy przeprowadził Łukasz Misiak.

Rozmowę o winach zielonogórskich rozpocznę nietypowo – od mitu o śmierci Bachusa z ręki Tytanów. Krople jego krwi spadły wtedy na Europę, w tym na tereny Zielonej Góry. To miało zapoczątkować uprawę winorośli. Czy mieszkańcy Zielonej Góry naprawdę w to wierzyli?
Rzeczywiście postać Bachusa była i jest widoczna w obchodach Winobrania. Jerzy Fedro, artysta z Gubina stworzył na zamówienie naszego muzeum akwarelę uwieczniającą scenę, o której pan wspomniał. Było to popularne w przedwojennej Zielonej Górze nawiązanie do mitu bachicznego. Kolejne anegdoty o lokalnych trunkach, często bardzo uszczypliwe, powstawały, żeby wzbudzić zainteresowanie wśród potencjalnych konsumentów. Jerzy Fedro stworzył jeszcze 19 innych akwareli ukazujących zarówno anegdoty i legendy, jak i prawdziwe historie związane z historią zielonogórskiego winiarstwa. Naszym celem jest, aby te anegdoty były jak najbardziej znane.

Grünberg, Zielona Góra, panorama miasta z XVIII wieku (fot. domena publiczna)

Przejdźmy do bardziej historycznych początków Zielonej Góry. Jej łacińska nazwa to Thalloris, spotkałem się również z terminem Prasia Elysiorum.
Nazwa Thalloris pojawiła się stosunkowo późno, w poemacie Simona Grisbecka pt. „Ejsagoge Silesiae” z 1613 r. Natomiast nazwa Prasia Elysiorum pochodzi z katalogu śląskich roślin i rzek pióra Caspara Schwenckfeldta, wydanego w Lipsku w 1600 r. pt. Stirpium et fossilium Silesiae catalogus. Pierwsza poświadczona nazwa to Grünberg. W dokumencie z 1302 r. wspomniana jest wieś Jędrzychów – Henrichesdorf – położona in territorio Grunenbergensi. Pierwszy raz polska nazwa miasta pojawia się w przywileju Władysława IV z 1641 r. Dokument ten pozwalał prowadzić zielonogórskim kupcom swobodny handel na terenie Rzeczypospolitej. Byli regionaliści, którzy próbowali dawać pierwszeństwo polskiej nazwie, a niemiecką uznawali za kalkę językową. Ślady rzekomo pierwotnej słowiańskiej nazwy miały się zachować według tych badaczy w niemieckiej nazwie Wzgórza Ceglanego – Ziegelberg. Zdecydowana większość naukowców odrzuca jednak tę hipotezę. Kwestia przynależności etnicznej Śląska w okresach pradziejowych i średniowieczu budziła wiele kontrowersji, co miało także swoje odbicie na wystawach muzealnych. W 1982 r. powstał wielki witraż, którego autorką jest Maria Powalisz-Bardońska. Są na nim sceny z drzwi gnieźnieńskich.

Skąd takie nawiązanie?
W poprzednim ustroju uważano za celowe udowadniać, że Ziemie Zachodnie były „od zawsze” słowiańskie, polskie. Żeby dać odpór historykom z Niemiec Zachodnich, na ekspozycji winiarskiej Muzeum Ziemi Lubuskiej już w latach 60. ub.w. zaprezentowano kopię drzwi gnieźnieńskich zawierającą sceny uprawy winorośli. Oczywiście motywy winiarskie były oryginalnie użyte w innym kontekście. Symbolizowały pracę na winnicy pańskiej. Prezentacja ich kopii w ramach ekspozycji winiarskiej miała natomiast wydźwięk polityczny. Motywy winiarskie uwiecznione na drzwiach miały dowodzić, że uprawa winorośli była znana na ziemiach polskich jeszcze przed rozpoczęciem kolonizacji niemieckiej.

Kiedy zatem zaczęto uprawiać winorośl i produkować wino w Zielonej Górze?
Pierwsza wzmianka o zielonogórskim winiarstwie jest datowana na 1314 r., kiedy to wg. Hugo Schmidta cześć mieszkańców miała się schronić w winnicy przed szalejącą zarazą. Powstała tam kapliczka maryjna, która miała być wotum wdzięczności za ten ratunek. To wzgórze nazywało się po niemiecku „Löbtenz”. Popularna etymologia wyjaśnienia nazwy wzgórza szukała w tańcu dziękczynnym na cześć Marii Panny. W 1900 r. zielonogórzanie obchodzili jubileusz 750-lecia winiarstwa na tych ziemiach. Uważali bowiem za bardzo prawdopodobne, że już w połowie XII w. przybyli do Zielonej Góry osadnicy z Flandrii i Frankonii, którzy mieli założyć pierwsze warsztaty sukiennicze i winnice.

W średniowieczu zakonnicy uprawiali winnice. Czy tak było też w Zielonej Górze?
W samym mieście nie. Najbliżej, bo we wspomnianym już Jędrzychowie, znajdowały się posiadłości zakonu magdalenek z Bytomia Odrzańskiego, przeniesionego później do Szprotawy. Z kolei augustianie mieli klasztor w Nowogrodzie Bobrzańskim, 30 km od Zielonej Góry. Później został on przeniesiony do Żagania. Poza tym powstały jeszcze klasztory cysterskie w Gościkowie-Paradyżu, Bledzewie i Obrze. Również w sąsiednich miastach, m.in. Krośnie Odrzańskim, Głogowie istniały klasztory, np. dominikanów i franciszkanów. Najwięcej wzmianek o winnicach zakonnych w regionie dotyczy klasztorów cysterskich. W Zielonej Górze winnice należały głównie do mieszczan.

Przez te tereny przechodziły liczne wojny, choćby trzydziestoletnia. Jak to się odbiło na produkcji tutejszego wina?
Oczywiście, wojny miały wpływ na kondycję winiarstwa w Zielonej Górze i w innych ośrodkach winiarskich regionu. W kronikach są wspominane pochody wojsk husyckich, które niszczyły w latach 1429-1433 winnice w Gorzowie Wielkopolskim, Strzelcach Krajeńskich, w Gubinie i w Krośnie Odrzańskim. Także wojna 30-letnia przyczyniła się do pewnego regresu winiarstwa. Miasto było wielokrotnie plądrowane przez różne oddziały, np. w 1631 r. winnice w Zielonej Górze zostały zniszczone przez wojska szwedzkie. Jednak mimo wszelkich szkód, wojny nie spowodowały zaniku umiejętności winiarskich ani trwałej likwidacji upraw.

Spotkałem się ze stwierdzeniem, że to był początek upadku winiarstwa w Zielonej Górze, bo późniejsze wojny z okresu pruskiego czy wojny napoleońskie nie spowodowały już tak wielkich zniszczeń.
Myślę, że wojna 30-letnia była ważna, ale nie można przeceniać jej roli. Czynnik, który ma tu bardzo ważne znaczenie, to klimat. Koniec średniowiecza był ciepły, co sprzyjało uprawie winorośli. Istniały wówczas winnice położone dużo bardziej na północ od Zielonej Góry, choćby we wspomnianym już Gorzowie Wielkopolskim i w wielu miejscowościach państwa krzyżackiego – np. w Malborku, Toruniu, Kętrzynie. Natomiast okres nowożytności to „mała epoka lodowcowa”. Nie możemy też zapominać o czynnikach ekonomicznych, które w warunkach Zielonej Góry były ściśle skorelowane z klimatycznymi.

W kronikach odnotowano zarazy, pożary i wymarzanie upraw. Co jeszcze stwarzało kłopoty w uprawie winorośli?
Mróz rzeczywiście był dużym zagrożeniem. Książę głogowski Henryk IX sprowadził pod koniec XV w. sadzonki winorośli, by odbudować zielonogórskie winiarstwo po katastrofalnych mrozach z grudnia 1453 r., które zniszczyły winnice. W samym mieście uprawę winorośli zarzucono na 13 lat. Wśród sprowadzonych z Węgier, Tyrolu i Frankonii krzewów był z całą pewnością Traminer i najprawdopodobniej Sylvaner. W ostatnich trzech dziesięcioleciach XV w. klimat był korzystny, więc winnice się rozwijały. Potem mamy czas ochłodzenia klimatu. Zima z roku 1513-1514 spowodowała duże spustoszenie winnych plantacji w Zielonej Górze. Na 8 lat została przerwana uprawa. Wszystkie winnice na północy i wschodzie Europy stopniowo likwidowano. Ziemie wokół Zielonej Góry stały się najbardziej na północ wysuniętym okręgiem winiarskim Europy. Jednocześnie wraz z postępem w transporcie morskim i lądowym coraz bardziej opłacalny był handel winem. Szlachta polska przestała uprawiać winorośl, a zaczęła pić wino, sprowadzane głównie z Węgier – zresztą bardzo często fatalnej jakości, straszliwie fałszowane.

Czy zagrożeniem były też choroby winorośli?
W XIX w. przywleczono z Ameryki Północnej choroby grzybowe i szkodniki. Zwłaszcza plaga filoksery miała istotne znaczenie dla rozwoju winiarstwa europejskiego i zielonogórskiego. Winorośl europejska jest bardzo wrażliwa i przy jej uprawie używa się niestety znacznych ilości środków ochrony roślin.


Pocztówka z Grünbergu

Poeta Juliusz Liechtenstein pisał, że cała Europa powinna dziękować Zielonej Górze, bo tutejsze krzewy winne wybiły mszyce.
Plaga filoksery, która dziesiątkowała winnice europejskie w latach 60. i 70. XIX w. nie doszła do Zielonej Góry. Nie sprzyjały jej piaszczyste, kwaśne, bielicowe gleby oraz chłodny klimat. W Europie filokserę zatrzymało dopiero wytwarzanie sadzonek na podkładkach z winorośli pochodzących z Ameryki Północnej. Dzisiaj wszystkie sadzonki są robione w ten sposób. Klęska filoksery na zachodzie i południu Europy pozwoliła rozwinąć się zielonogórskim winnicom. Gdy zażegnano kryzys wywołany przez filokserę, areał zielonogórskich winnic zaczął szybko się kurczyć.   

Jak wtedy smakowało tutejsze wino? Ponoć było kwaśne. Jest wiele anegdot i utworów literackich, w których nie oszczędzano tutejszego trunku.
Zielona Góra leży na północ od 51 równoleżnika, tradycyjnie uważanego za granicę uprawy winorośli. Dlatego też miejscowe wino nie zawsze się udawało. Czasami takie opinie prowokowali sami zielonogórzanie. Mówili oni, że mają kiepskie wino, żeby nie płacić podatków. O zielonogórskim winie pisano wiele i często nie były to pochlebne opinie. Do znanych krytyków zielonogórskiego wina należał m.in. Fryderyk Engels. Zła sława zielonogórskiego wina oraz nieuzasadniona krytyka powodowały frustrację mieszkańców, ale nieoczekiwanie miała także pozytywne aspekty. Zdarzało się bowiem, że do miasta przyjeżdżali turyści z Berlina, ze Śląska, z Wrocławia i chcieli spróbować tego kwaśnego wina z anegdot.

Poeta Karl von Holtei w farsie p.t. 33 minuty w Zielonej Górze wymyślał różne nazwy dla wina zielonogórskiego: Wino czterech mężczyzn – trzech musi trzymać pijącego, a czwarty siłą wlewa mu wino do gardła. Jeszcze jakieś przykłady?
Wino pończoszane – jest tak cierpkie, że gdy spożywa się je regularnie, może wywołać samoczynną reparacje dziur w pończochach. Wino szkolne – napój specjalny dla krnąbrnej młodzieży, który po spożyciu przywracał natychmiast wszelką gotowość regulaminową. Wino obrotowe – po spożyciu tego trunku należy nająć wartownika, który budzi nas co pół godziny, abyśmy się odwrócili na drugi bok, bo zbyt długie przebywanie w jednej pozycji grozi wypaleniem dziur w żołądku…

A co na ten temat mówili Fryderyk II i Hieronim Bonaparte? Fryderyk ponoć traktował wino z Zielonej Góry trochę jak musztardę do mięsa.
Hieronim Bonaparte podobno kąpał się w winie z Krosna Odrzańskiego. Zresztą już podczas pobytu we Wrocławiu zasłynął z podobnych ekstrawagancji. Fryderyk II często podróżował między Berlinem, Poczdamem a Wrocławiem. Zatrzymywał się w Zielonej Górze, bo miasto leży w połowie drogi. Anegdota mówi, że podczas wizyty w 1769 r. mieszkańcy poczęstowali go winem, ale władca odmówił jego konsumpcji. Jednocześnie polecił podać je swojemu krewniakowi margrabiemu von Ansbach, który podróżował za nim. Gdy król wracał trzy tygodnie później, zapytał się burmistrza, jak smakowało młodemu margrabiemu zielonogórskie wino. Burmistrz Zielonej Góry odpowiedział, że margrabia ocenił je jako całkiem dobre. Król uśmiechnął się i powiedział: „Tak, tak, ale tylko dla tych, którzy nie są zmuszeni go pić…”

Wyczytałem, że Zielona Góra była jednym z największych dostawców octu do czyszczenia ran postrzałowych dla armii pruskiej…
Produkcja octu stanowiła dodatkowe źródło dochodu dla wielu zielonogórskich wytwórni z branży winiarskiej. Ocet, podobnie jak i wino, był szeroko używany w dawnej medycynie.

Aby małe winnice mogły się rozwijać, stosowano pewne zwolnienia z opłat i podatków…
Podobny zwyczaj jest praktykowany do tej pory w wielu miejscach Niemiec i Austrii, a jego początki sięgają czasów Karola Wielkiego. W Zielonej Górze wolny wyszynk był przez wieki prawem zwyczajowym, które w XIX w. zostało usankcjonowane aktami prawnymi. Przepisy z 1891 r. zezwalały właścicielom winnic na sprzedaż detaliczną własnej produkcji wina bez uiszczania podatku przez trzy miesiące w roku. Zielonogórscy winiarze chętnie korzystali z tego przywileju. Zimą wyszynk był prowadzony w domach mieszczańskich, latem konsumowano wino na dworze. O tym, że w danym domu sprzedawano trunek, informował wieniec zawieszony na tyczce przed budynkiem. Pomieszczenia mieszkalne zmieniano wówczas w winiarnię, w której sprzedawano młode wino prosto z beczek. Winiarenki mieszczańskie były bardzo popularne wśród turystów, którzy chodzili po mieście i wypatrywali tych wieńców.

Czy produkcja wina była głównym źródłem utrzymania mieszkańców?
W 1763 r. jeden z senatorów poinformował Fryderyka II, że winiarstwo stanowi główne źródło dochodów mieszczan. Równie ważną rolę pełniło jednak rzemiosło, zwłaszcza sukiennictwo. Winiarstwo bywało zresztą dodatkowym zajęciem dla sukienników. Powodowało to duże rozdrobnienie winnic. W 1800 r. na terenie dzisiejszego miasta istniało ponad 2000 winnic o łącznej powierzchni 700 ha. W XIX w. coraz istotniejszy stawał się przemysł, głównie włókienniczy i metalurgiczny oraz sadownictwo.

Czy wino wytwarzano też z innych owoców?
Tak, produkowano także wina owocowe, ale na niewielką skalę. W XIX w. winnice były wypierane przez sady, np. w Gubinie zniknęły one niemal zupełnie, bo uprawa warzyw i owoców stała się bardziej opłacalna. Ważną przyczynę regresu winiarstwa stanowił rozwój transportu kolejowego. Po podłączeniu do sieci kolejowej dostarczenie taniego wina, np. z Włoch, stało się łatwiejsze. Z drugiej strony, płody rolne można było bardzo szybko przewieźć do Berlina i tam, jeszcze świeże, sprzedać. Okazało się to bardziej opłacalne niż robienie wina, więc areał winnic zaczynał się kurczyć już w XIX w. W 1945 r. na terenie miasta pozostało około 66 ha winnic.

Pomówmy chwilę o innych alkoholach. Ponoć istniał konflikt browarników i winiarzy zielonogórskich. O co chodziło?
W Zielonej Górze byli aktywni piwowarzy. Gdy zakładano nowe winnice, wino stawało się coraz tańsze. Producenci piwa chcieli zabezpieczyć swoje interesy. W 1727 r. bardzo obrodziły winnice, wino nie mieściło się w beczkach, a w 1728 r. na wniosek piwowarów Rada Miejska wydała zakaz zakładania nowych winnic. Później konflikt ten został zażegnany. W Zielonej Górze piwo było produkowane na dużą skalę do 1999 r., kiedy to upadł miejscowy browar.

W mieście wytwarzano i do tej pory wytwarza się również mocne alkohole.

Tak, w drugiej połowie XIX w. wzrósł popyt w Niemczech na mocne alkohole, wszelkiego rodzaju nalewki, winiaki, rumy i likiery. Destylacja wina oraz produkcja octu winnego stały się bardziej opłacalne. Poza tym do produkcji winiaków, a także wina musującego, korzystne jest użycie trunków o dużej kwasowości. W Zielonej Górze powstało szereg wytwórni winiaków, w tym m.in. Alberta Buchholtza, Richarda Maya, Hugo Bethke i Heinricha Raetscha. Do tej pory w budynkach wybudowanych przez Alberta Buchholtza wytwarza się wódki i inne mocne alkohole.   

cdn.

Część II, część III, część IV.

* Zdjęcia ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej

Na zdjęciu dr Arkadiusz Cincio (fot. Alicja Błażyńska)

Artykuł ukazał się wcześniej w Rynkach Alkoholowych
ZapiszZapiszZapiszZapiszZapiszZapisz

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT