Vinisfera

Pod słońcem Prowansji (Chateau de Pibarnon)

„Kiedy wina z Bandol zaczęły zbierać trofea, zarówno dziennikarze jak somelierzy dostrzegli moc szczepu mourvèdre a wraz z nim naszej apelacji” – mówi właściciel prowansalskiego Chateau de Pibarnon – Eric de St Victor. Rozmawia z nim nasz „francuski łącznik” – Natalia Liban.

Do malowniczej wioski La Cadière położonej między Marsylią a Tulonem rzadko trafia turysta, który zboczył z trasy swej prowansalskiej podróży. Lazurowy brzeg ledwie rysujący się w perspektywie, brak jakichkolwiek hoteli i rozłożyste wille dyskretnie położone w głębi lądu, dopełniają obrazu efektownych „widokówek”. Co jakiś czas na trasie tabliczka z napisem „Chateau de Pibarnon” wskazuje cel mojej wizyty. Na dominujące nad okolicą wzgórze docieram po 10 minutach wspinania samochodem po wijącej się, wąskiej drodze, która nie pozostawia szans autokarowi amerykańskich turystów. U podnóża „chateau” widok rozciąga się na blisko 50 hektarów posiadłości usytuowane na południowym wschodzie, wznoszące się tarasowo w formie amfiteatru. Winnice chronione są od nieprzewidywalnego w skutkach Mistralu, a wapienne gleby pozwalają na wydobycie z owoców złożonych aromatów i eleganckich tanin.
Niektórym zaskakujące  może się wydawać, że w krainie „rosé” to właśnie wino czerwone (90%-95% mourvèdre) gruntuje pozycję apelacji, zbierając złote medale na paryskich konkursach.
Przekonana o nadarzającej się okazji do wyrobienia własnego zdania, wpraszam się na degustację. W chłodzie zamkowej piwniczki, z dala od majowych upałów, przyjmuje mnie właściciel winnicy Eric de St Victor. „Tę rozmowę – proponuje gospodarz – najlepiej przeprowadzic przy lampce naszego wina, zapraszam”.

– Poeta Jean Orizet napisał „Aby stworzyć wielkie wino potrzeba szaleńca, który będzie uprawiać winnice, mędrca , który je okiełzna, artysty, który będzie nad nim pracować i zakochanego, który je wypije. W której z tych kategorii Pan się postrzega?

– (śmiech) Ładne podsumowanie naszego zawodu, wymagającego sporej dozy wrażliwości i naiwności z jednej strony, z drugiej zaś – solidnej wiedzy. Praca nad winem bowiem, to praca w stale zmieniajacych się warunkach przyrody. Trzeba się uważnie wsłuchiwać w jej głos. Dlatego trzeba być również mędrcem, aby jej nie zagłuszyć i dać szansę wypowiedzenia się terroir. Winorośl potrzebuje edukacji a nie tresury. Mędrzec nigdy też nie będzie zaineresowany tworzeniem wina „pod publikę”. Wielkie wina nie muszą smakować każdemu, to jest również ich przywilej.

– Pańskie wina ciągle zbierają nagrody na międzynarodowych konkursach, jaki jest sekret sukcesu?

– Nie będę odkrywczy jeśli podkreślę rolę terroir i  gleb Chateau de Pibarnon. Specyfika gleb to, między innymi ich wiek, są one znacznie starsze od reszty apelacji Bandol. Bogate w wapń, wyłoniły się na powierzchnię w momencie tworzenia masywu alpejskiego. Mourvèdre, który jest szczepem typowo „wapiennym”, ma możliwość wydawania win silnych, długowiecznych a jednocześnie pełnych elegancji. Mourvèdre, znany jako szczep kapryśny, rzadko tworzy wina średniej klasy. Jest wymagający i tylko w dogodnych warunkach i pod okiem eksperta rodzi wielkie wina, w przeciwnym razie są one kiepskiej jakości.

– Czym są dla Pana wielkie wina?

– Można śmiało powiedzieć, że każde wielkie wino posiada swą osobowość, z którą można nawiązać pewien rodzaj konwersacji. Wino jest jak atleta. Dobrze jeśli jest silny i harmonijnie zbudowany, ale jest o wiele bardziej ciekawszy jesli do tego jest błyskotliwy i inteligentny.

– Czuje się wielkie wyzwanie, kiedy wina z Pana posiadłości są w branżowej prasie wymieniane pomiędzy winami stulecia?

– Tak, wyzwanie jest ogromne, ale to też dla nas spora niespodzianka. Kiedy rodzice kupowali posiadłość, miała ona zaledwie 3 hektary nasadzeń. W owym okresie na winnej mapie Francji liczyły sie tylko 2 regiony: Bordeaux i Burgundia ze swoimi cabernet sauvignon  i pinot noir. Nie było niczego pomiędzy. Kidy wina z Bandol zaczęły zbierać trofea, zarówno dziennikarze jak somelierzy dostrzegli moc szczepu mourvèdre a wraz z nim naszej apelacji.

– Czy winiarz i biznesmen jakim Pan jest ma jeszcze czas na testowanie win kolegów z branży? Jeśli tak, jakie są wina, które pan preferuje ?

– (śmiech) Tak, oczywiście – zawsze kiedy jestem w restauracji zamawiam inne wino. Moi koledzy sommelierzy mają dużo satysfakcji wynajdując mi winne perełki. Poza tym – nie kupuję win, lubię barter: moje najlepsze wino za najlepsze wino kolegi. Cenię wina alzackie, jurajskie, lubię burgundy. Jedyna winnica, z którą nie mogę sobie pozwolić na handel wymienny to Romané Conti, ale cieszy mnie, że zamawiają nasze wina. Poza tym lubię wina, które nie są „w garniturze i pod krawatem”, przez co rozumiem wina przesadnie dębowe. Lubię za to mineralność i finezję. Nie zaimponują mi wina mocne, bo sami takie robimy. W gruncie rzeczy, to czego poszukuję w winie, to jego harmonia i równowaga, co nie jest jednoznaczne z perfekcją. Wręcz przeciwnie, równowaga dopuszcza błędy. Lubię wina delikatne, które mogą dotrzymać towarzystwa przez cały wieczór. Lubię też wina, które zaskakują. Pamiętam, kiedy bedąc na stażu w Chateau Cheval Blanc po raz pierwszy degustowałem Chateau d’Yquem. O sauternes wiedziałem tyle, że są to wina białe, likierowe, mocne w wyrazie, więc wyobrażałem sobie, że najlepsze z nich musi być jaszcze bardziej skoncentrowane i głębokie. Jakież było moje zaskoczenie kiedy odkryłem wino subtelne, delikatne, pełne harmonii i elegancji.

– Chateau de Pibarnon ma dobre warunki do rozwoju enoturystyki. Czy są jakieś plany w tym kierunku?   

– W tej chwili nie dysponujemy odpowiednio dużą ekipą, aby o tym myśleć na większą skalę. Regularnie przyjmujemy gości, którzy nas odwiedzają indywidualnie, raczej nie przyjmujemy zorganizowanych grup. Wolimy poświęcić czas każdemu z osobna. Nie wymagamy umawianych wizyt – każdy, kto do nas zawita jest mile widziany i przyjmowany. Jest to przywilej i  luksus, który oferujemy osobom chcącym odkryć i poznać naszą winnicę. Osoby, które do nas docierają to prawdziwi amatorzy dobrego wina. Dotrzeć do nas nie jest łatwo, autokar tą drogą nie dojedzie, zwiększa to jeszcze wrazenie niedostępności. Poza tym, aby zająć się enoturystyką w pełnym znaczeniu tego słowa musiałbym zmienić zawód. A tego naprawdę nie chciałbym robić.

– Dziękuję za rozmowę

Tekst i zdjecia: Natalia Liban

Natalia Liban – nasz „francuski łącznik”. Uroki warszawskich korporacji porzuciła dla uroków Prowansji. Na Uniwersytecie w Beaune rozpoczyna naukę w dziedzinie miedzynarodowego obrotu winami. Z wykształcenia filolog romanista (Uniwersytet Jagielloński) z dyplomem zarządzania przedsiebiorstwami (Uniwersytet w Lille). Miłośniczka dobrej kuchni i rowerowej turystyki.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT