Vinisfera

RPA i jej wina (3)

Przedstawiamy trzeci odcinek cyklu poświęconego winiarzom z RPA. W zestawieniu znalazły się posiadłości: Ridgeback, Fairview, De Trafford, Boekenhoutskloof. Jest tu coś o małej, butikowej winiarni, artystycznych etykietach, pułapkach na wilki i naprawdę dużej koziej farmie.

Przedstawiamy trzeci odcinek cyklu poświęconego winiarzom z RPA. W zestawieniu znalazły się posiadłości: Ridgeback, Fairview, De Trafford, Boekenhoutskloof. Jest tu coś o małej, butikowej winiarni, artystycznych etykietach, pułapkach na wilki i naprawdę dużej koziej farmie.

RIDGEBACK, Paarl
Jest farma w Południowej Afryce, położona u stóp gór Paarl. To stylowa posiadłość z przytulnym, małym hotelikiem. Kiedy spaceruje się po jej terenach, otwarte przestrzenie robią wrażenie. Dobrze wykorzystano tu potencjał ziem i bardzo ładną okolicę z zapierającym dech w piersiach widokiem na pasmo gór Limietberg. Całości konceptu dopełnia mała restauracja z widokiem na dzikie jeziorko i porastającą go bujną roślinność. Farma o nazwie Vansha powstała w 1997 roku. Wcześniej uprawiano tu owoce, ale już pierwszy rocznik wina 2001 szybko odnotowano na lokalnym rynku (m.in. przez wpływowy przewodnik Platera). Winiarski styl posiadłości zasadza się na solidnej, wyrazistej owocowości, dobitnej fakturze. „Ridgeback” to linia premium (łatwo rozpoznawalne logo z psem na etykiecie), ich „drugą” etykietą jest „Vansha”. Cala farma ma 65 hektarów, z czego 25 ha pokryte jest winnicami. Dominują tu gleby granitowe a warunki klimatyczne w naturalny sposób skłaniają do skoncentrowania się bardziej na produkcji win czerwonych.
W Ridgback enologiem i winogrodnikiem jest urodzony w Zimbabwe Toit Wessels (na zdj. u góry), dodatkowo konsultantką jest, znana w RPA enolożka, Cathy Marshall. Toit stawia na odmiany i wina wyraziste, z nerwem, konkretne, jak shiraz, mourvedre, cabernet franc i sauvignon czy grenache. Są i odmiany białe – zainwestowano tutaj w to, co w tej chwili jest na najlepszej południowoafrykańskiej białej fali czyli viognier i sauvignon blanc. Wina od lat prowadzone są konsekwentnie. Co prawda Toit z największym pietyzmem traktuje wina “His master choice” i „Journey”, ale przyznać muszę, że do dziś wyraźnie w pamięci noszę Ridgbeck Cabernet Franc 2007 (5) – rasowy, satynowo-ziemisty, lekko dymny, miał giętkość, ładne, lekko podbite mchem i ściółką rejestry. Jest długie, wybrzmiewa szlachetnym owocem.


Winnice Ridgeback

Jeśli chodzi o wina białe, to utrzymane są one w innym stylu i poziomie każde. Vansha 2009 (kupaż sb/chb/vg) (3+) to wino niedrogie, proste w piciu, świeże, cytrusowe, o lekko alkoholowej końcówce. Wypada prosto, pijalnie. Z kolei Sauvignon blanc 2009 (4+) jest o wiele lepsze, w pełni krystaliczne, odświeżające, gładkie i żwawe, cytrusowo-jabłkowo-agrestowe i lekko roślinne z dobrą, nieagresywną kwasowością. Viognier 2008 (4) oparty jest na zupełnie innej stylistyce – jest fermentowany w beczkach i przez 2 miesiące dojrzewa na drożdżach. Ma bardziej obfitą i tłustą fakturę. W nosie i ustach gęsty, kremowy i biszkoptowy – trzeba dać mu trochę czas by „zgubił” beczkę. W ustach dobry – jędrny, kwiatowo-miodowy. Utrzymany w ryzach, trzyma poziom.
Czas na wina czerwone i różowe. Zrobione podstawowe Vansha Shiraz 2008 (3+) i świeże Rose 2010 (4) są zwyczajnie przyzwoicie zrobione –  przyjemne, smacznie wytrawne i owocowe. Podstawowe Vansha Cabernet sauvignon/Merlot 2008 (4-) jest winem bardziej gorącego owocu, wiśniowe, z lekką słodyczą czereśni i czekoladek z nadzieniem owocowym, którą trochę temperuje podbicie mineralnym grafitem, drewnem, suchą glebą. Wino ekstraktywne, z lekko alkoholowym finałem. Generalnie są to wina na co dzień, w dobrych cenach.
Porównanie Shirazów Ridgback 2007 (4) i 2006 (4+) wypadło nieznacznie lepiej na korzyść tego ostatniego, który okazał się bardziej kwiatowy, z większą pikanterią i energią smaków. Mniej w nim osłabiającej kręgosłup gładkości i spolegliwości dojrzałego owocu, był przez to bardziej żywy, „chłodny”, z żwirowym tłem. Przyznać trzeba, że w obydwu całkiem nieźle wypadała kwasowość, która dobrze zgrywała z klasycznym dla shiraza pieprzno-korzennym tłem.
Choć merlot w ostatnich czasach nie ma najlepszej prasy, to propozycja z tej posiadłości warta jest konfrontacji z tym opiniami. Ridgbeck Merlot 2006 (4+) niesie ze sobą fiołki, jeżynę, materię ma przejrzystą, nie męczącą przy pełnym zachowaniu charakteru owocu. Ma bowiem przy tym jakąś stylistyczną niepokorność, nieoczywistość. Jest w sumie ciekawy i niebagatelny, z miłymi korzenno-ziołowymi elementami w tle. Ridgbeck Cabernet sauvignon 2006 (db) jest bardzo cabernetowi i soczysty. Znać tu tłustą darń, czarną porzeczkę, spalone drewno. Można powiedzieć, że ma nawet pewną francuską pretensję, podaną w dobrym, umiarkowanym tonie.

Dwa czołowe wina Ridgebacka to bardziej chropawy kupaż shiraz, mouvedre i viognier, który składa się na wino His master choice 2005 (4+) – gładkie przyjemne, z elegancką fakturą i ujawniające wyraźną pieczęć shiraza. Ma przyjemny rejestr świeżo zerwanych owoców leśnych, jest lekko korzenne, gładkie. Wino z umiarem, dobrze zbalansowane poukładane. Zaś Journey 2005 (5-) to bordoska koncepcja merlota połączonego z dwoma cabernetami. Jest tu sporo solidnego charakteru: znoszona skóra, warzywa, czekolada, jagody, tonacje dobrze użytej beczki, jej akcenty są spokojne i poukładane. To swoiście „czarne wino”, z dobrą kwasowością. Gdzieś w tle ujawnia czerwony pieprz, pieczone mięso, smołę. Całość  ma dobry potencjał na jeszcze dłuższe dojrzewanie.  To całkiem udany koncept – stosunkowo miękka i owocowa natura merlota dobrze wzmocniona zostaje strukturą i taniną cabernetów.
Ridgback to kameralna posiadłość produkująca charakterne butelki, ich wina powinny być świetnym towarzyszem w kuchni. Białe będą dobrze „otwierać” każde spotkanie, czerwone szczególnie dobrze wypadną do potraw mięsnych – wołowiny w ziołach czy dziczyzny w grzybowych sosach. Wina czerwone są pełne i bogate, z pewnością warto je przed podawaniem delikatnie schłodzić.
Importer w Polsce: Fine Food Group

FAIRVIEW (także: Spice route, Goat Farm), różne regiony
Nad wszystkimi opisanymi tu projektami winiarskimi w różnych regionach RPA czuwa jeden człowiek – Charles Back. Zdążył on już sobie wyrobić opinię człowieka wpływowego, pomysłowego, z dobrą głową do interesów. Jednak wszystko zaczęło się od jego dziadka. W 1902 roku Charles Back I, imigrant z Litwy, wysiadł ze statku na południowoafrykański brzeg. Pomysłem Charlesa na nowe życie stało się otwarcie sklepu mięsnego w Paarl. Jako człowiek bezpośrednio związany z branżą kulinarnej szybko zauważył potencjał jaki tkwi w winie, skupował więc ziemię i pomału sam zaczął produkować wino. Obecną farmę – Fairview kupił w 1937 roku. Zmarł w 1955 pozostawiając dwóch synów. Winem zajął się Cyril– ojciec obecnego właściciela. Produkcja (podobnie jak dzisiaj) celowała głównie w wina czerwone sadzono caberneta, próbowano z pinot noir, pojawił się pinotage i shiraz. Już w tym czasie na farmie dobrze radzono sobie ze stadem kóz i produkcją serów, które zdobywać zaczęły uznanie konsumentów.
Dzisiejszy właściciel Fairview – Charles Back II to jedna z czołowych postaci w winiarstwie RPA. Nie tylko ze względu na tradycje. Studiował Elsenburg Agricultural College w Stellenbosch, do rodzinnego przedsięwzięcia przystąpił w 1978 roku (w 1995 roku po śmierci ojca na dobre przejął stery). Nie próżnował. Od razu wprowadzał własne pomysły.
Mało obiecujące odmiany zlikwidował, eksperymentował z mniej znanymi (nie krył przy tym swoich fascynacji winami z doliny Rodanu). Jako pierwszy wprowadził do RPA viognier i poważne uprawy mourvedre. Siłę firmy udało mu się zbudować na przystępnych, niedrogich winach, trzeba przyznać, że potrafił też budować mocny wizerunek marki – w latach 80. wprowadzał z ojcem wina Goats do Roam, z charakterystycznym „kozim” logo na etykiecie. Te łatwe w konsumpcji wina zapewniły mu olbrzymi sukces (np. w USA). Później Charles mógł przystąpić do bardziej prestiżowego projektu – Spice Route Winery. Podjął go w Swartland wraz z Ebenem Sadie. Współpraca panów trwała jednak tylko dwa lata – Sadie poszedł na swoje.
W sumie Back ma na czym gospodarzyć i może swobodnie konstruować listę win – w Paarl  350 hektarów winnic, w bardziej suchym i gorącym Swartlandzie ma kolejne 115 ha (to tutaj postawił na viogner, shiraz, grenache, mourvèdre czy carignan) owoce stąd używane są do win Spice Route niektóre do Fairview. W Darling ma 86 hektarów – to obszar chłodniejszy, bardziej umiarkowany klimatycznie, pozwala mu to na poważniejsze eksperymenty z odmianami białymi. Ma też ponad 35 hektarów w Stellenboch, niżej położonych przy paśmie gór Helderberg.
Koło zamachowe wszystkich projektów – Fairview to duża farma łącząca wino i regularna, dobrze zorganizowaną produkcję kozich serów. Na farmie jest 700 kóz zaopatrujących serowarnię w mleko. Robi się tu nie tylko sery kozie – w sumie proponują ponad 20 rozmaitych gatunków.

Farma gotowa jest  na przyjęcie sporej liczby gości, są duże sale degustacyjne – zarówno dla win jak i dla serów. Oczywiście nie może braknąć specjalnych degustacji łączących sery i wino. Trzeba powiedzieć, że robią one dobre wrażenie, kompozycje są naprawdę udane. Widać że przerabiali to setki razy. Nic dziwnego, że miejsce cieszy się popularnością.
Portfolio win klasycznie balansuje pomiędzy podstawowymi winami a bardziej wyrafinowanymi propozycjami. Ceny są dobre, odpowiadają jakości. Wina generalnie o sporej zawartości alkoholu, która w słabszych wydaniach jest zbyt widoczna. Proponują wiele odmianowych win z mniej popularnych odmian (tannat, sangiovese, barbera, malbec, zinfandel), nie zawsze sa to pomysły wnoszące cokolwiek nowego. Można uznać, że ich specjalnością jest shiraz a wina, ogólnie rzecz ujmując, stylistycznie nawiązują do południa Francji.
Z długiej degustacji wybrałem to, co interesująco się w niej zaznaczyło, choć i tak nie spróbowałem wszystkiego. Mają tu na liście około 70 win…
Fairview Viognier 2009, Paarl (4) cytrusowe dobre, żywe i świeżo poukładane wino, które pije się przyjemnie, podobnie jak Chenin Blanc 2009, Darling (4) – tu chłodniejszy klimat pozwolił uzyskać bardziej zwiewne, kwiatowo-melonowe wino z tonami trawy i jabłka. Fairview Shiraz 2007 (4+) pikantnie czekoladowy i ziemisty, zachowuje własny styl. Jeszcze lepiej wypadł Fairview Eenzaamheid Shiraz 2006 (5-), mimo 14.5 % alkoholu to wino z pojedynczej winnicy okazało się żywiołowe i na swój sposób eleganckie – udało się tu przytemperować „gorący” owoc i nieco drętwy charakter win tego typu. Spice Route Mourvèdre 2007, Swartland (4) było kawowe, gładkie, korzenne, o tym charakterze, który solidnie sprawdzi się przy grillu. Z kolei Spice route Chakalaka 2008 Swartland (4+) to żywiołowy i bogaty kupaż wyrazistych odmian: syrah, carignan, mouvedre, grenache, souzão, tannat dało wino równe, bardzo pikantne i soczyste niosące perfekcyjną wręcz kombinację z produkowany tu serem kozim serem o tej samej nazwie. Fairview Pinotage Primo 2008, Coastal region (4+) – jest aksamitnie i czyste, ma się wrażenie, że to dobre „chłodne” wydanie pinotage. Kolejny, w założeniu popisowy, „ikoniczny” syrah to Fairview Cyril Back 2006 Paarl (4), oczywiście nietani, bo za 350 randów. Wino rozczarowuje – okazało się zbyt „przeciążone” owocem, choć w ustach skoncentrowane i wyraziste, to miało gorącą słodycz 14.5% alkoholu, widać, że to wino wykoncypowane, obliczone na efekt.
Tak czy inaczej – jest tu w czym przebierać a jak się ma pod ręką trochę dobrych serów, podróż przez portfolio win Charlesa Backa na pewno staje się łatwiejsza.
Importer w Polsce: Brix65

De TRAFFORD, Stellenbosch
Spotkanie z  Davidem Traffordem było prawdziwą przyjemnością. Jest to człek powściągliwy, ale niebywale ciekawy i z fajną koncepcją robienie wina. Jego winiarnia to jedno z tych małych, niszowych miejsc, w których dobrze się czujesz. Jest nieco ukryte, trzeba trochę pobłądzić pośród drzew i roślinności, zanim się trafi na zaciszną farmę Mont Fleur. Znajduje się ona  niedaleko Stellenbosch, przytulona do pasma gór Helderberg, usadowiona na około 380 m.n.p.m. Winnice usytuowane są na północnym stoku. Patrząc na nie z lotu ptaka można pomyśleć, że to ulokowana pośród lasów i pól samotna winoroślowa wyspa. Dolina osłonięta jest przed najmocniejszymi wiatrami, grona korzystają z chłodniejszych aspektów temperatur, jakie daje wyższe położenie.
W sumie mają tu zaledwie 5 hektarów upraw. To prawdziwy południowoafrykański butik, w którym David Trafford stylowo gospodarzy. Wina w jego wydaniu są – można to śmiało powiedzieć – artystyczne (stwierdzenie jest o tyle na miejscu, że żona Davida, Rita jest malarką i projektuje co roku mężowi nowe etykiety). Gospodarząc na tak małej powierzchni, jak mówi David, można porządnie zadbać niemal o każdy krzew.
Robi się tu głównie wina czerwone, w winnicach rosną obydwa cabernety, merlot, shiraz. Są tylko dwa białe wina, z tej samej odmiany i w niewielkich ilościach. Pierwsze, wytwarzane w ilości zaledwie 7 tysięcy litrów Chenin Blanc 2009 (4+) jest winem świeżym, smacznym, krągłym, o ładnej mineralności, z może trochę ciut alkoholową końcówką. Z jednej strony jest delikatne, z drugiej zdradza interesujący potencjał do dojrzewania.
Trafford używa naturalnych drożdży, udaje mu się w małej piwniczce zastosować grawitacyjny system transportu wina. Beczki stosuje z umiarem. Jak mówi, najłatwiej uprawia mu się merlota, odmiana ta nie sprawia zbyt wielu kłopotów, daje się odpowiednio prowadzić. Blueprint Shiraz 2007 (4) – owoce pochodzą z różnych winnic (Trafford szuka tym sposobem odpowiedniego stylu), jest intensywny (może nawet zbyt bardzo), 15% alkoholu daje mu ciepło i lekką słodycz, ma intensywną fakturę, wyrazistość i jeżynowo-kawowy styl. Na tym tle lepiej wypada Shiraz 2007 (5-), z wyższych i bardziej stromych winnic. Nie jest tak uderzający, ma dobrą zwięzłość nie tracąc przy tym zdecydowanego, owocowego kośćca i przyjemnej koncentracji (wydajność1 kg z krzewu). Intensywne są tu atramentowo-grafitowe klimaty. To udany, dlugi shiraz, z dobrym potencjałem starzenia.
Interesująco wypadło porównanie dwóch roczników merlota. Odmiana ta u Trafforda uprawiana przy brzegach rzeki na bardziej nawodnionych glinach, jest dość rozpasana. O ile Merlot 2007 (4)  (z nieznacznym dodatkiem cabernet franc) okazał się trochę suchy, chłopski i piwniczny, z lekko alkoholowym finiszem o tyle Merlot 2005 (5-) był znacznie lżejszy, ciekawszy i ujawniający ciekawe cechy godziwej ewolucji – finał niósł atrakcyjne, żywiczno-tytoniowe akcenty.

Dobry potencjał dojrzewania i niezłą materię ma Cabernet sauvignon 2007 (4+) (z niewielkim dodatkiem merlota, petit verdot i cabernet franc), jeszcze surowy, sporo tu porzeczki (liście i łoza), lekko ziemisty, suchy, ale ma wsparcie w wiśniowo-czereśniowej owocowości.  Dobrze dać mu poczekać
Nie udało się nam w RPA spróbować zbyt wielu cabernet franc, nie jest tu aż tak popularny w wydaniach jedoodmianowych. A szkoda, bo to, co udało się znaleźć było znakomite. Pamiętam świetny cabernet franc z Neetlingshof, którego zaprzestano parę lat temu produkować. Wspominam o tym dlatego, ponieważ świetnie i niebanalnie wypada też Cabernet franc 2008 (5) Trafforda. Wino z niewielkim dodatkiem merlota spędza 18 miesięcy w beczce (40% nowych). Jest tu typowa dla „franka” ziemia, grafit, macerowane zioła. Wino jest intensywne zbudowane na chłodnych i „wąskich” rejestrach – w ustach jest zwięzłe niczym stary rzemień a owoc chropawy (tarnina, aronia). Finał niesie masę ziół. Naprawdę świetne wino.
Flagowym winem Trafforda jest Elevation 393, wskazujące na jakich wysokościach znajduje się ich najlepsza winnica – Mont Fleur. Wino co roku powstaje w niewielkich ilościach, około 15 beczek. Jest kupażem z wiodącą ilością cabernet sauvignon i dodatkiem merlota i shiraza. Spędza 22 miesiące w drewnie, rozlewane jest bez filtracji. Próbowałem Elevation 393 2006 (5) zwięzłe, grafitowo-atramentowe. Znać tu prawdziwie szlachetną i czystą krew. Intrygujące aromaty mokrej ziemi, roślin wodnych, grafitu, spalonego drewna, dobrej kawy. Finał fajny, bezpretensjonalny, korzenno-żwirowy, w pełni wytrawny.
Swoistym ukoronowaniem działań Davida jest wino z podsuszanych na wolnym powietrzu (przez 3 tygodnie, na nylonowych siatkach) gron chenin blanc. To nietypowe Straw Wine 2008 (5) ma około 160 gram cukru na litr, jest lekkie (13.5% alkoholu) i ma przyjemny kwasowy rejestr (6.9 g/l.). Sporo tu klimatów lipowych, kwiatowych i słomianych. Jest miód, dojrzałe jabłka, banany i kwiaty polne. Wino zgrabnie zrobione, zwiewne i zbalansowane. Ma przyjemny, miodowo-gryczany finisz i w ogóle trzeba przyznać, że Trafford ma dobrą rękę do win. Nie szuka komercyjnych rozwiązań. Nie robi pinotage, bo ani jakoś nie ma przekonania do tej odmiany, ani „nie chce mu się rozdrabniać na kolejne etykiety”. Trzyma poziom z klasą i równo, choć jest trochę na boku. Tak to z artystami bywa.
Importer w Polsce: Fine Food Group

BOEKENHOUTSKLOOF, Franschhoek
Jest to posiadłość, na której działalności bardzo wyraźnie odciska swoją osobowość Marc Kent – współwłaściciel i główny enolog. Na pewien sposób obecny wizerunek Boekenhoutskloof to jego dzieło, Kent to indywidualista, który lubi grać pierwsze skrzypce nie tylko przy produkcji wina. Postać to barwna – nie od początku był związany z winem, podobno wcześniej swoją karierę ukierunkowywał, by zostać pilotem w południowoafrykańskich siłach powietrznych, ale zrezygnował z tej kariery i na szczęście poszedł winiarską drogą. Ukończył Elsenberg Agricultural College w Stellenbosch.  Do Boekenhoutskloof przyłączył się w 1994 roku i od razu zawrzało. Kent wypuścił pierwsze butikowe wina (6 tysięcy butelek) Boekenhoutskloof w roku 1996. Z czasem znacznie się polepszyło – w tej chwili całościowa produkcja osiąga rejestr półtora miliona butelek.
Trzeba zaznaczyć, że trochę wcześniej, w 1993 roku, posiadłość znalazła nowych inwestorów i została gruntownie zmodernizowana. Zasadzono wtedy nowe uprawy syrah, cabernetów, grenache, malbec oraz odmian białych – semillon, viognier czy gerenache balnc, zmieniono też stylistykę produkcji. Od tego czasu Boekenhoutskloof konsekwentnie wypracowywało sobie coraz lepszą opinię i pochwały krytyki.
Kent umiejętnie podszedł do produkcji – ogólny koncept win jest niezły, udaje się tu osiągnąć bardzo zgrabny dość indywidualny styl. Sam enolog tłumaczy to inspirowaniem się winami francuskimi. Wina zachowują tu swoistą ostrość i pieprzny styl. Co ciekawe Kent z założenia nie dokwasza win, efekty są bardzo ciekawe.
Wina powstają w kilku klasach. Porcupain Ridge stanowi niemal 80% oferty, to „druga” marka, bardziej przystępnych win, proste Wolftrap – to najnowsza propozycja z tej winiarni (nazwa ma upamiętniać pułapki zastawiane  przez pierwszych osadników na wilki, których to zwierząt podobno nigdy w dolinie nie było).
Ambitniejszą serią jest Boekenhoutskloof oraz ikona – The chocolate block. Te właśnie wina pochodzą z winnic we Franschhoek, tańsze wersje pochodzą z różnych parcel (oznaczone są jako Costal Region i Western Cape).

W winiarni tej dość mocny nacisk kładzie się na shiraza, mnie jednak bardzo zasmakował popisowy wręcz Boekenhoutskloof Cabernet Sauvignon  2007 (5). Wino jest czyste, z nerwem (ma niewielki dodatek cabernet franc), bardzo  ładne, eleganckie i mineralne, w iście francuskim stylu. Jest z pewnością warte poznania (cena 300 R). Dobrze wypada też flagowe The chockolate block 2008 (5-) to kunsztowny kupaż syrah (69%), grenache (12%) i dodatkiem cabernet sauvignon, cinsault i viognier. Choć to ich popisowe wino, powłóczyste, ciemne, gładkie, welwetowo-gładkie, w lekko korzennych tonacjach, to aby dać więcej satysfakcji powinno być odrobinę mniej oczywiste, mniej ugładzone. Jest OK., ale pazurki są tu zbyt równo przypiłowane.
Winem, które również budzi pozytywne emocje jest Noble Late harvest 2007 (5). Jest to słodkie semillon, powstałe z gron dotkniętych botrytis. Wino jest niezwykle cytrusowe, pełne morelowo-miodowych nut. Lekkie, świeże i bardzo czyste, ze znakomita kwasowością i elegancją (niemal 300 g cukru na litr przy 8 g kwasów). To wino długie i stylowe, warte wszelkich rekomendacji. Jest to bodaj jedno z najlepszych wydań południowoafrykańskich win słodkich, szkoda, że mogą zrobić go tak mało – powstają zaledwie dwie beczki tej ambrozji.
Z odmian białych Marc Kent upodobał sobie semillon, viognier, clairette czy grenache blanc. Myślę, że ma nosa do semillon, bo ładnie się ono na tle pozostałych wyróżnia. Trzeba przyznać, że Kent bardzo umiejętnie używa beczek (większość win dojrzewa w nich przez pond rok). Boekenhoff Semillon 2003 (4+) jest bardzo dobry, naleśnikowo-cytrusowy, lekko roślinny i ziołowy, wyważony, z, piaskowym podbiciem i lekką goryczką. To ładne, delikatne wino, z przyjemną kwasowością i mineralnym tłem. Trzeba przyznać, że to bardzo wyważone wino jak na swój wiek. Jego młodszy odpowiednik Boekenhoff Semillon 2007 jest też całkiem dobry, gęsty i poukładany, podbity egzotycznym, jędrnym owocem. Kwiatowy, z piaskową mineralnością, znać tu dobry potencjał na dojrzewanie (cena 200 R). Wśród białych warte uwagi jest Porcupain Ridge Viognier/Grenache Blanc 2008 (4). Za 50 randów dostajemy porządne, gęste wino, które świetnie sprawdzi się do jedzenia. Owoce viognier na to wino skupowane są w Wellington, a grenache pochodzi z najstarszych winnic tej odmiany w RPA. W butelce znajdziemy sporo owoców tropikalnych i kwiatów, jest czyste i poukładane. Niezły balans i jak zwykle dobrze ukryta beczka. Boekenhoutsklof Syrah 2007 (4+) spędza 22 miesiące w beczce, aromat głęboko leśny, gęsty, pikantny, jest smoła, czekolada i gładka, żywiołowo-elegancka pieprzność shiraza. Sporo tu owocu, ale „bez cukru”. Jest kwasowe i ma w spobie jakąś spontaniczność (cena 300 R).


Winnice Boekenhoutskloof

Wina z linii Porcupain Tree bronią się przyzwoitym poziomem i dobrą ceną na poziomie 40-50 randów. Sauvignon Blanc 2009 (3) robiony jest tylko w tankach, dojrzewa kilka miesięcy na drożdżach, wino jest żyzne, tropikalne, choć w ustach lekko niezbalansowane, z  pylisto-trawiastym finałem. Syrah 2009 (3+) wypada lepiej – jest soczysty, pieprzny i czysty. Prezentuje się dość delikatnie, w tonacjach leśno-korzennych. To zwyczajnie smaczne, dobrze wykonane wino.
Propozycję Boekenhoutsklof zamyka wspomniana nowa, podstawowa linia Wolftrap. Są to dwa wina – lepsze, przyzwoicie skrojone Red 2009, które jest owocowym, dość charakternym kupażem syrah, mouvedre i viognier, niosącym tonacje skóry, korzeni i jeżyn, oraz Rose 2009 oparte na syrah i mouvedre. Choć materię ma ono ciekawą, to odrobinę zabrakło mi w nim niezbędnej świeżości i nerwu.
Boekenhoutskloof jest jedną z najstarszych posiadłości we Franschhoek. Nowe czasy nadały jej nowe oblicze i teraz jest to prawdziwa południowoafrykańska gwiazda. Mam przeczucie, że wkrótce może ona zaświecić jeszcze mocniej.
Importer w Polsce: brak

Tekst i zdjęcia: Mariusz Kapczyński

Materiały publikowane były wcześniej w Magazynie Wino

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT