Caol Ila to jedna z najbardziej tajemniczych i nieznanych szerszej publiczności gorzelni w Szkocji. Choć istnieje od ponad stu pięćdziesięciu lat, niewielu smakowało jej destylatów, a jeszcze mniej chętnych ją odwiedziło. Brzmi to złowieszczo, ale takie są fakty – pisze Wojciech Gogoliński.
Caol Ila to jedna z najbardziej tajemniczych i nieznanych szerszej publiczności gorzelni w Szkocji. Choć istnieje od ponad stu pięćdziesięciu lat, niewielu smakowało jej destylatów, a jeszcze mniej chętnych ją odwiedziło. Brzmi to złowieszczo, ale takie są fakty. Tak naprawdę jednak bez niej nie mogłaby się obejść lwia część popularnych whisky mieszanych, jakie znamy i cenimy. Caol Ila to lokomotywa tych blendów.
Wytwórnia leży tuż obok mało znanego miasteczka Port Askaig na wyspie Islay, tuż naprzeciw słynnej Isle of Jura. Od tego „naprzeciw” wywodzi się jej nazwa, bo po gaelicku „caol ila” oznacza właśnie przesmyk, cieśninę między lądami (wyspami). Jest mało dostępna, niemal ukryta, a jej nazwę trudno wymówić nawet samym współczesnym Szkotom, nie mówiąc o reszcie świata. Caol Ila wymawia się bowiem z grubsza jako „cal ila” z naciskiem na „i”.
Gorzelnia powstała w roku 1846 roku, a założona została w sposób dość pechowy. Stworzył ją mało znany w branży destylacyjnej Hector Henderson.
Dorobił się wcześniej na południu kraju w Lowlandzie, gdzie był udziałowcem w słynnej wytwórni Littlemill. Dlaczego jednak opuścił to rentowne do dziś przedsiębiorstwo – tego nie wie nikt. Założył Caol Ila w miejscu dzikim i niedostępnym, gdzie – by sprzedać swój towar – musiał wynajmować parowce transportowe, bo nie było żadnych dróg, i sam zbudować nabrzeże załadunkowe. Nawet do Port Askaig nie było jak dojechać. Zaś do chłodzenia alembików był zmuszony używać raz wód z pobliskiego jeziora Loch Nam Ban, a czasami nawet wody morskiej.
Łatwo przewidzieć, że wkrótce zbankrutował i już więcej nie pojawił się wśród gorzelników. Trudno zliczyć, ile razy Caol Ila zmieniała właścicieli – niemal wszyscy kończyli jak Henderson, choć sława wytwórni rosła, a pod jej drzwiami wydłużała się kolejka producentów whisky mieszanych i snobistycznych kolekcjonerów. Trudno też zliczyć, ile razy była zamykana, przebudowywana i ponownie otwierana. Niektóre przerwy trwały wiele lat. Wówczas ceny zapasów tutejszych maltów osiągały zawrotne ceny, a miejsce stało się niemal kultowe.
Na początku lat siedemdziesiątych gorzelnia ostatecznie weszła w skład koncernu DCL, który później przekształcił się konglomerat United Distillers (właściciela m.in. marki Johnnie Walker), by wreszcie stać się Diageo – największym wytwórcą alkoholi na świecie.
Gorzelnia należy do regionu Islay, co z góry przesądza o charakterze tutejszych maltów. Ale to błędne założenie. Whisky słodowe z wytwórni są znacznie mniej „żrące” i „jadowite”, czyli nie tak ostre jak inne produkty z Islay. Mimo to zachowują cechy regionalne – dużą torfowość, dymność i ekstraktywność. Są przez to niezwykle cenne we wszystkich mieszankach. W dodatku Caol Ila ma jeszcze niebywałą zaletę – jest przeważnie bardzo jasna, co nie zaburza koloru przyszłej mieszanki, oraz ciężka i oleista, co nadaje blendom genialną strukturę. Do dziś Caol Ile mogłaby w ogóle nie sprzedawać swoich wyrobów detalicznie – niezależni pośrednicy oraz producenci chętnie „sprzątnęliby” całą produkcję w mgnieniu oka, bo jest dziś tego zaledwie nieco ponad 3,5 miliona litrów. Jednak wytwórnia stara się pogodzić wszystkich chętnych i zadbać przy okazji o swój wizerunek i uznanie w oczach kiperów i kolekcjonerów.
Dlatego malty z Caol Ila pojawiają się zarówno w „większych” seriach rocznikowych i nierocznikowych, jak i w wersjach podobnych do znaczków pierwszego dnia obiegu. Te ostatnie to butelkowane wersje pochodzące z pojedynczych beczek, sprzedawane in statu nascendi, czyli nierozcieńczane i zawierające z reguły ponad sześćdziesiąt procent alkoholu w wyśmienitym trunku. Lwia część konfekcjonowanych whisky słodowych jest sprzedawana przez największego pośrednika w Szkocji, firmę Gordon & MacPhail w serii koneserskiej – Connoisseurs Choice.
© Wojciech Gogoliński fot. www.whisky-distilleries.info
Tekst pochodzi z Czasu Wina
Wojciech Gogoliński – znany dziennikarz i krytyk winiarski. Redaktor Naczelny Czasu Wina. Autor wielu prasowych publikacji i książek poświęconych winu, whisky i innym alkoholom.