Vinisfera

Urugwaj – 8 kroków

Kiedy na stronach Vinisfery zamiszczam ten tekst, właśnie zbliżają się finały Mundialu 2010 w RPA. Jednym z pretendentów do mistrzostwa jest Urugwaj. Oto więc 8. punktów szkicujących typowe urugwajskie klimaty.

Urugwaj nie jest krajem, który pod względem ilości produkowanych win może konkurować z takimi gigantami Ameryki Południowej jak Argentyna czy Chile, ale nie o to przecież chodzi. Złakniony rozmaitych wrażeń winofil znajdzie tu sporo rozmaitości. Oto 8. punktów szkicujących urugwajskie klimaty.

1. Tannat
Pojawił się w Urugwaju w 1870 roku przywieziony przez imigrujących tu Basków. Okazał się dość łatwy w uprawie, plenny i dobrze poddający się winifikacji, udało się okiełznać jego chropawość i nieokrzesane taniny. Tannat szybko stał się odmianą, która zdefiniowała urugwajskie winiarstwo i dziś to właśnie tutaj znajdują się jego największe uprawy. Nazywany jest tu również „harriague”. 

2. Lokalna, rodzinna produkcja

Urugwajczycy starają się skutecznie dowieść, że nie trzeba gigantycznych, połaci winnic i wyszukanych inwestycji, żeby zaoferować światu coś interesującego. Kultywowane od lat tradycje powodują, że dziś wiele gospodarstw winiarskich nie przekracza 5. hektarów. Pozwala to mieć osobistą pieczę nad winnicami oraz samemu kontrolować całość produkcji.

3. Wpływy europejskie
Zarówno w kuchni (patrz punkt 7), jak i w winach widać mieszające się wpływy emigrantów pochodzenia europejskiego (głównie Hiszpanów i Włochów). To dzięki nim w pojawiło się w Urugwaju sporo odmian, które dają interesujące wina (na przykład w Bodega Bouza miałem okazję próbować całkiem dobrego Albarińo…). Znajdziemy tu merlota, cabernet sauvignon i cabernet franc, chardonnay i sauvignon blanc.

4. (Eno)turystyka
Prawie każdy turystyczny wypad do Urugwaju oznacza wizytę w Montevideo (patrz punkt 6). Oznacza to, że każdy przybyły do stolicy turysta, automatycznie znajduje się bardzo blisko winnic – zdecydowana większość urugwajskich winiarni  ulokowanych jest bowiem na łagodnych wzgórzach w niezbyt dużej odległości od miasta. Można więc poszaleć – i winnicach i w mieście. Niektóre winiarnie dysponują miejscami noclegowymi, małymi hotelikami. Jest bardzo klimatycznie.

5. Różne regiony winiarskie
Podróż winiarska nie musi się kończyć na okolicach Montevideo. Regiony Colonia i Carmelo usadowione na południowym zachodzie kraju cieszą się uznaniem i systematycznie się rozwijają. Nieco inne wina powstają w południowym okręgu Canelones (wpływ oceanu na winnice) zaś a północy, przy granicy z Brazylią, winnice dające obiecujące wina rosną w regionie Rivera. Porównanie stylistyki win ze wspomnianych regionów wypada bardzo interesująco.

6. Montevideo
Miasto o kolonialnej atmosferze i łagodnym klimacie korzystnie wpływającym na samopoczucie turystów jak i winnice (patrz punkt 4). Zjednuje przybyszów  bezpretensjonalnością i brakiem turystycznego zadęcia. W mieście żyje ponad połowa urugwajskiej ludności. Jeśli macie jakichś znajomych w Urugwaju jest duża szansa, że mieszkają właśnie tutaj. Może należałoby ich odwiedzić? (jeszcze raz patrz punkt 4).

7. Kuchnia
Kuchnia urugwajska to tygiel w którym mieszają się kulinarne tradycje gauchos (południowoamerykańskich pasterzy bydła) oraz silne naleciałości z czasów przybyłych tu kolonizatorów i emigrantów. Panuje tu zamiłowanie do mięsnych dań z rusztu (parilla), np. pysznej wołowiny (churrasco – stek wołowy przygotowany na ruszcie ) i kiełbasek (chorizzo). Jak ulał zgrywają się one ze stylistyką produkowanych tu win – soczystych, tanicznych z charakterem, które dobrze zgrywają także z suszonymi kiełbasami, szynkami i wędlinami. Krótko rzecz ujmując – klasyczna narodowa kuchnia świetnie idzie w parze z narodowym winem (patrz punkt 1).

8. Futbol
Gra narodowa. Urugwajczycy kochają futbol i namiętnie o nim rozmawiają. Pogawędka na ten temat bardzo szybko zjednuje nam serdeczność rozmówców. Warto jednak wykazać się choć minimalną wiedzą…
Poniżej, w galerii znajdziecie fotki z baru w Montevideo, w którym lubi (niestety coraz rzadziej) przesiadywać pogromca Argentyny z mundialu w 1950 roku, mocno już leciwy Alcides Ghiggia. Niestety, podczas mojej tam bytności Alcidesa nie spotkałem, ale bar bardzo klimatyczny. Jak zresztą wiele w Montevideo…

Mariusz Kapczyński

Dłuższy materiał poświęcony Urugwajowi znajdziesz tutaj.

Powyższy tekst ukazał się wcześniej w „Czasie Wina

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT