Vinisfera

Zielona Góra musująca

Czy Zielona Góra wróci do swojej „bąbelkowej” tradycji? Wygląda, że tak. Polskich win musujących stopniowo przybywa, może tempo nie jest tu zastraszające, ale wzrost i zainteresowanie są widoczne. W tym kontekście właśnie ciekawie jawi się kształt i profil winiarstwa lubuskiego. Czy „musujący” powrót do przeszłości – a właściwie – skok do przyszłości, się uda? A może przytrafi się nam historia, która przydarzyła się winiarstwu w Anglii?

W kwietniu tego roku miałem okazję być prelegentem na szkoleniu-konferencji zorganizowanej przez Lubuskie Centrum Winiarstwa poświęconej winom musującym. Ktoś może zadać od razu pytanie – „czy lubuskie ma w ogóle jakieś szanse na produkcję bąbelków”? Odpowiedź jest jednoznaczna – choć sprawa na razie jest w powijakach, wszystko wydaje się na dobrej drodze. Przy odrobinie wysiłku, poprawienia wiedzy i inwestycji w sprzęt, powinno się udać. Jest przecież do czego nawiązywać. To przecież tutaj działała wytwórnia Gremplera – duży i ważny producent wina musującego w tej części Europy, który mocno odcisnął się na winiarskiej historii miasta i regionu. Jakis czas temu kilka lubuskich winiarni zaczęło produkcję win musujących. Z powodzeniem. Myślę, że Zielona Góra ma spore szanse, by nawiązać do przeszłości i rozpocząć nowy rozdział swojej winiarskiej sagi.

Trochę historii
Lubuskie ma swoją winiarska historię sięgającą średniowiecza. Mamy na to wiele dowodów, bo jest to  bodaj najlepiej opisany i udokumentowany region winiarski. Dzięki współczesnej działalności prawdziwych zapaleńców i miłośników lokalnego winirstwa wydano, księgę Mirosława Kuleby „Enographia Thalloris” – monumentalne, wielokilogramowe, pięknie opracowane dzieło pokazujące bogactwo historii winiarskiej regionu. To efekt mrówczej pracy, godzin spędzonych w archiwach i żmudnego budowania archiwów. Trzeba tutaj wspomnieć też książki i liczne popularyzatorskie publikacje Przemysława Karwowskiego, niestrudzenie tropiącego każdy możliwy historyczny wątek i winiarski ślad Zielonej Góry i okolic. Takich zaangażowanych osób jest więcej, entuzjastów, kolekcjonerów zaangażowanych w badania i przynoszących cenne wsparcie lubuskim archiwom.
Enologicznym symbolem Zielonej Góry po dziś dzień pozostaje Winne Wzgórze i znajdujący się na nim Domek Winiarza (z dobudowaną już w latach 60 Palmiarnią). Warto wspomnieć, że winnice na wzgórzu uprawia się nieprzerwanie od dwustu lat.

Grempler zostawia ślad
Zielona Góra i okolice to tradycyjny obszar uprawy winorośli – jeszcze w początkach XX wieku winnice zajmowały tutaj obszar 2500 hektarów. Swoje zrobiła jednak II wojna światowa. Po jej zakończeniu, w Zielonej Górze zetknęły się dwie tradycje – niemiecka i polska, która – na zasadzie powojennych „transferów” specjalistów na te ziemie – podtrzymać miała niemieckie tradycje.
Przypomnijmy tu kilka ważnych dla win musujących faktów – winiarskim motorem napędowym tych ziem w tych czasach, były niemieckie musujące wina firmy Grempler. To spore przedsiębiorstwo powstało w 1826 roku. Była to spółka przemysłowców – pochodzącego z Zielonej Góry (Grunbergu) – Carla Samuela Häuslera oraz Augusta Gremplera i Friedricha Förstera. Powstała wytwórnia win musujących o nazwie Grempler & Co. A. G. Alteste Deutsche Sektkellerei.

Stopniowo wypracowano dobre standardy produkcji. Wina musujące zyskały uznanie nie tylko na lokalnym rynku, zdobywały też wyróżnienia i nagrody na wystawach światowych. Była to prawdopodobnie najstarsza wytwórnia wina musującego w Niemczech – dumny napis Älteste deutsche Sektkellerei często pojawiał się na materiałach reklamowych tego producenta.
Produkcję sprofilowano dobrze, od 1835 roku do kontroli wytwarzania win zatrudniano tylko francuskich technologów, którzy wcześniej pracowali dla domów szampańskich. Bazą do produkcji wina były owoce pochodzące z własnych, lokalnych upraw. Grempler wprowadza wtedy nazwę „Deutsche Sekt”, Niemieckie Wino Musujące. Pod koniec wieku XIX biznes rozwinął się na tyle, że wytwórnia sprowadzała owoce z Francji. Bez problemu produkowano „szampany” – nikt nie przejmował się wtedy certyfikacją, ochroną nazw, miejsca pochodzenia. Winiarnię opuszczały więc butelki z „oznaczeniami” szampańskimi – Reims, Epernay, Versenay… Gempler zyskiwał coraz większy rozgłos i uznanie, poszerzał produkcję. Dość wspomnieć, że w latach 20. ubiegłego wieku wytwarzano 250 tys. butelek, ale w latach 30. już 800 tysięcy. Druga wojna światowa przyniosła jednak kres niemieckiej historii wytwórni. Warto jednak przypomnieć, że po zakończeniu wojny fabryka szybko wznowiła działałnosć.


Pocztówka z Grunbergu

Kiedy w sierpniu 1945 roku polskie władze przejęły nad nią kontrolę, w jej piwnicach spoczywało jeszcze około 500 tysięcy litrów nienaruszonego wina. Można było kontynuować działalność, jednak działo się to już pod nowym szyldem – Państwowej Wytwórni Win Musujących dawniej Grempler u. Co. w Zielonej Górze. Nazwę tę zmieniono w 1947 roku – już bez odnośników do historii – na Państwową Wytwórnię w Zielonej Górze. Do 1947 roku korzystano z zapasów i obecności niemieckich pracowników – sprzedawano sekty, jednak gdy rezerwy się skończyły, a zakład już w pełni opierał się na polskich pracowniakach – zaprzestano produkcji babelków. Zadecydowano o przestawieniu się na inny profil – wina owocowe. Długo fabryka pozostawała nastarszą wytwórną w Polsce, jej kres nadszedł na przełomie wieków – była nierentowna i została zamknięta.

Kolejny krok – lubulskie na musie?
Czy Zielona Góra wróci do tradycji? Wygląda, że tak. Polskich win musujących stopniowo przybywa, może tempo nie jest tu zastraszające, ale wzrost i zainteresowanie są widoczne. W tym kontekście właśnie ciekawie jawi się kształt i profil winiarstwa lubuskiego. Czy „musujący” powrót do przeszłości – a właściwie – skok do przyszłości, się uda? Przed nami daleka droga. W tej chwili nie da się jednoznacznie wyróżnić najlepszych odmian czy technik, które jednoznacznie zdefiniowałyby styl takiego „musiaka”. W Polsce eksperymentuje się z różnymi odmianami (pinot blanc, riesling, seyval blanc, bianca, johanniter, riesling, hibernal, chardonnay, pinot noir).
Na razie dominuje rozrzut stylistyczny, widać, że to czas rozbiegu – eksperymentów, prób. Dobrą wiadomością jest fakt, że to co wypracowaliśmy do tej pory, jest w większości solidnie wykonane, smaczne (oczywiście słabe przykłady też się zdarzają).
Co ciekawe, w pewnym europejskim kraju widać podobnieństwa i tropy, przypominające trochę polską sytuację.

Angielski trop
6 kwietnia miałem okazję brać udział w konferencji poświęconej winom musującym, zorganizowanej rzez Lubuskie Centrum Winiarstwa w Zaborze. W swoim konferencyjnym wystąpieniu chciałem zwrócić uwagę uczestników na interesujący trop, fakt, że droga jaką obecnie idą polscy winiarze, pod wieloma względami przypomina działania producentów angielskich sprzed, powiedzmy, lat 20. Tam też zaczynano od odpornych hybryd, sadzono regenta, rondo, solarisa… Z czasem klimat, zdobyte doświadczenie pozwoliły pójść w produkcję win musujących. Świetnie się to przyjęło! W tej chwili znajdziemy dużo nasadzeń klasycznych odmian vitis vinifera, np. nadających się idealnie do musujących – chardonnay, pinot noir pinot meunier.
Udało się odnieść sukces, wina trzymają znakomity poziom, a potencjał terroir jest na tyle interesujący, że doszło do pewnego paradoksu – w Anglii zaczęły inwestować francuskie domy szampańskie (np. Taittinger w Kent czy Pommery w Hampshire). Stanowiło to silny sygnał pokazujący potencjał inwestycyjny w uprawie winorośli i produkcji wina w Wielkiej Brytanii. Jakość angielskich musiaków nie budzi już wątpliwości, dzisiaj część z nich osiąga ceny klasycznych szampanów.
Na Wyspach działa około 500 komercyjnych winnic (Angia i Walia) i 165 winiarni. Powierzchnia winnic wynosi prawie 3 tysiące hektarów (uwzględnia się tu również Walię i nasadzenia w Szkocji).
Niedawne badania akademickie pokazały jednak, że potencjał jest znacznie większy – wedle tych naukowych szacunków w Wielkiej Brytanii znajduje się około 70 tysięcy hektarów terenów, które dobrze nadają się do uprawy winorośli. Ciekawy jestem, jak szybko i mocno będzie się rozwijać brytyjskie winiarstwo w najbliższych latach.
Niebywale ważna jest w tym kontekście ta informacja – 69% brytyjskiej produkcji wina stanowią wina musujące! A rozpęd w produkcji jest znaczny. W 2018 r. wyprodukowano 15,6 mln butelek, o 130% w więcej niż w poprzednim, 2017 roku. Znacznie przewyższyła też rekord (6,3 mln butelek) z 2014 roku.


Winnice w  Wyken Hall (fot. domena publiczna)

Mówiąc krótko – trwa wielki brytyjski bąbelkowy boom. Prasa niedawno obwieściła, że angielski przemysł winiarski należy do jednych z najszybciej rozwijających się na świecie. W szybkim tempie przybywa winnic, wielu rolników decyduje się przestawić w zupelnosci na uprawę winorośli. Jak informowała w marcu grupa WineGB, rozwój przemysłu winiarskiego ma bardzo pozytywny wpływ na gospodarkę Wysp i tworzy nawet 30 tys. nowych miejsc pracy. W tym roku zasadzono rekordową ilość 3 milionów sadzonek winorośli. W aktywności tej szczególnie wykazały się takie hrabstwa jak Norfolk, Essex, Northampton czy Suffolk – te o najbardziej sprzyjających warunkach klimatycznych. W chłodniejszych regionach kraju, takich jak Szkocja czy Walia, produkcja win jest zdecydowanie słabsza.
Mało tego, w ciekawą stronę zmierzają też angielskie zwyczaje picia wina. Kilka miesięcy temu ogłoszono, że w 2018 roku Brytyjczycy wypili rekordową ilość rodzimego wina musującego. Owe rekordowe 4 mln butelek – oznaczały wzrost o 6% w stosunku do 2017 roku. Te statystyki wskazują, że angielski „musiak” jest piątym najpopularniejszym winem musującym w Wielkiej Brytanii (rodzime napoje musujące są bardziej popularne niż wina musujące z Australii, USA i Niemiec łącznie). Jak pokazują nowe dane Stowarzyszenia Handlu Wina i Napojów Spirytusowych (Wine and Spirits Trade Association), zapotrzebowanie na wino musujące w Anglii wciąż rośnie, jest ono zaspokajane głównie przez tańsze wina – zwłaszcza włoskie prosecco, które pozostaje najlepiej sprzedającymi się bąbelkami. Brytyjscy kupili go 117 mln butelek w 2018 roku, podczas gdy szampana wypito „zaledwie” 24 mln butelek… Dużą popularnością w Wielkiej Brytanii cieszy się cava (sprzedaż ponad 23 milionów butelek) oraz musujące francuskie nie-szampany czyli wina crémant. Według WSTA importerzy wina, rozlewnie, dystrybutorzy, sprzedawcy detaliczni i firmy logistyczne w Wielkiej Brytanii zatrudniają około 170 000 osób, a w 2017 r. zapłacili prawie 4,7 miliarda funtów podatków na rzecz skarbu państwa – więcej niż jakiekolwiek inne branża napojów alkoholowych. Ten musujący sukces odnotowały media – a  konstatację, że można konkurować z najlepszymi, przyjęto z prawdziwą satysfakcją. Były na to i inne przykłady, proszę bardzo – winiarnia Ridgeview z Sussex w listopadzie ubiegłego roku uzyskała najwyższe wyróżnienie w konkursie International Wine & Spirit Competition 2018. Po raz pierwszy w 49-letniej historii konkursu nagroda została wręczona angielskiemu producentowi… Tu warto przypomnieć, że wina angielskie powstają najczęściej metodą tradycyjną, wtórnej fermentacji wina w butelce. Dojrzewają nad osadem około 3 lata.


Jedna z angielskich winnic (Fot. WOGB)

Coraz głośniej mówi się, że badania meteo oraz mapowania geologiczne dowiodły, że południowe tereny South Downs (pasmo kredowych wzgórz w południowo-wschodniej Anglii, w hrabstwach Hampshire, West Sussex i East Sussex, rozciągające się wzdłuż wybrzeża kanału La Manche, od okolic miasta Winchester na zachodzie po Eastbourne na wschodzie) mają dokładnie takie same warunki uprawy winorośli jak najlepsze lokalizacje winnic w Szampanii…
Podaję tutaj Państwu te wszystkie angielskie historie i dane, bo potencjał, ochota i zapotrzebowanie na polskim rynku mogą okazać się podobne. Oczywiście do brytyjskich standardów nam jeszcze daleko, wszystko jest jeszcze w powijakach, ale dajmy sobie czas. Mam mocne podejrzenia, że Polska może pójść tą drogą.
Konferencja poświęcona produkcji wina musujacego wzbudzila duże zainteresowanie. Do Zaboru przyjechali nie tylko winiarze lubuscy, byli też właściciele winnic z województw: małopolskiego, dolnoślaskiego, podkarpackiego i zachodniopomorskiego. Choć decyzja o produkcji wina musującego niesie za sobą eksperymenty, konieczność poszerzenia wiedzy, inwestycji, to wielu winiarzy z okolic Zielonej Góry rozważa produkcję win musujących. Klimat nam sprzyja, jest bardzo duża szansa, że wina te mogą stać się kiedyś wizytówką lubuskiego winiarstwa.

Dobry przykład
Wina musujące pozostają nie tylko w strefie planów. Podam tu dwa przykłady winiarni, które uczestniczyły w konferencji i które z powodzeniem już te wina robią.


Guillaume Dubois postawił tylko na wina musujące (fot. M. Kapczyński)

Winnica Gostchorze. Guillaume Dubois, pół-Francuz, pół-Polak (od strony matki), który osiadł na stałe w Polsce. Prowadzi Winnicę Gostchorze znajdującą się koło Krosna Odrzańskiego. Winnica powstała w 2009 roku, liczy 15 hektarów. Uprawia się przede wszystkim rieslinga, ale jest też pinot blanc, pinot gris. Pierwsze wino „GostArt”ukazało się oficjalnie na rynku w 2014 roku. Guillaume często podkreśla, że z jego perspektywy już pierwsze próby pokazały mu jasno, że produkcja wina musującego w Polsce wcale nie jest trudniejsza od tej klasycznej. A odpowiedni ekwipunek w winiarni? Winiarz przyznaje, że z powodzeniem wykorzystuje sprzęt używany, który kupił za stosunkowo przystępne kwoty. Winnica Gostchorze póki co, jest jedyną winiarnią w Polsce, która w stu procentach skupiona jest tylko na produkcji „musiaków”. Oto przykłady win, które miałem okazję degustować w dwóch różnych rocznikach.

(5-) GostArt 2016, Winnica Gostchorze, lubuskie
Riseling, pinot blanc, pinot gris, 9 g cukru. Wino ma przyjemną, równą pienistość zbudowaną przez drobne i liczne bąbelki. Wypada miękko, gładko i przystepnie. Zachęcają owocowe tony – lekko tropikalne, gruszkowe, brzoskwiniowe, z akcentem cytrynowych i grejpfrutowych pestek. W tle wyczuć można świeże bułki i skórki z cytrusów. Bąbelki pracują tu dobrze – przyjemnie „eksplodują” w ustach. Zgrabne, apetyczne i zbalansowane wino. Bezpretensjonalność, przystępny a jednocześnie szlachetny styl.

(4+) GostArt 2018, Winnica Gostchorze, lubuskie

Riesling (90%) plus dodatek pinot blanc i pinot gris. Wino smaczne – kwasowe, żywe, o lekko drożdżowych rejestrach, jest sporo akcentów jabłek, niedojrzałej brzoskwini, kwiatów lipy, siana. Finisz lekko pestkowy, przyjemny, miękki.

Winnica Milosz. Jej właściciel – Krzysztof Fedorowicz ideę powrotu do tradycji winiarskich tych ziem ma we krwi. Zawsze ten fakt podkreśla, przypomina by wracać do odmian które tu od setek lat uprawiano. Winnica Miłosz leży we wsi Łaz 15 km na wschód od Zielonej Góry. Fedorowicz uprawia klascne dla tych obszarów odmiany – pinot noir,  pinot gris, traminer, czy tauberschwarz (karmazyn), ma też zweigelta, devina, dornfelera.
Wypuszczony przez Krzysztofa Fedorowicza na rynek w 2013 roku Grempler Sekt był pierwszym winem oficjalnie powracającym po 70 latach do „musującej” tradycji tych ziem. Fedorowicza metodologicznie wspierał opisywany tu Guillaume Dubois. Wina powstało nieco ponad 500 butelek. Warto wspomnieć, że idąc za ciosem znak towarowy „Grempler-Sekt”, zastrzeżono w Urzędzie Patentowym. Właściciel winnicy Miłosz zapowiada, że w przyszłości chciałby produkowac około 4 tysięcy butelek Gremplera.

(4+ ) Grempler Sekt 2016, Winnica Miłosz, lubuskie, 12%
Riesling, pinot blanc, pinot gris. Spontaniczna fermentacja. Dwa lata na osadzie. Kolor wina jest delikatnie łososiowy, aromaty delikatne miękkie, malinowe, lekko pestkowe. W ustach wytrawne (wino bez dosage), delikatnie taniczne, gastronomiczne, w tle czerwony pieprz, żurawina, czereśnia.

(4+) Grempler Sekt 2017, Winnica Miłosz, lubuskie, 12,5%

Pinot blanc. Styl miękki, lekko pestkowy, wyczuć można grejpfruta, pestki z jabłek, gruszki oraz mieszankę cytrusów. Wino w pełni wytrawne, o dobrej kwasowości i żywej pienistości. Jest lekkie, orzeźwiające, wartko układające się na podniebieniu. Fedorowicz zapowiada również w przyszłości produkcję tzw. Schwarze Sektów czyli win musujących czerwonych, które również powstawały w winiarni Gremplera

Należy również wspomnieć w tym miejscu, prowadzoną przez Bożenę Schabikowską, Winnicę Pod Lubuskim Słońcem, która też jest miejscem, gdzie produkuje się wina musujące. Eksperymenty Schabikowska zaczęła już w 2011 roku. Pierwsze oficjalne bąbelki pojawiły się na rynku w roku 2015.

Według danych Agencji Rynku Rolnego, w województwie lubuskim działa 28. wytwórców wina. Ale działających w tej branży a jeszcze nie zarejestrowanych jest więcej. Dzięki dotacjom unijnym powstało wspamniane już Lubuskie Centrum Winiarstwa w Zaborze, które regularnie organizuje seminaria, konferencje winiarskie oraz degustacje. Obok Centrum znajduje się winnica samorządowa o największym w Polsce areale – 35 ha, działa na nich (na zasadzie dzierżawy), 13 winiarzy. Wiadomo, że póki co przynajmniej kilku z nich deklaruje chęć produkcji win musujących. Niecierpliwie czekam na realizację tych planów.

Mariusz Kapczyński

Tekst ukazał sie wcześniej w „Rynkach Alkoholowych”

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Vinisfera
Przewiń do góry

Jeżeli chcesz skorzystać z naszej strony musisz mieć powyżej 18 lat.

Czy jesteś osobą pełnoletnią ?

 

ABY WEJŚĆ NA STORNĘ

MUSISZ MIEĆUKOŃCZONE

18 LAT