Oczekiwanie
Najpierw były ostrożne zapowiedzi nowego winiarskiego projektu i mniej lub brdziej skąpe informacje z rozmaitych przecieków. Później nastąpiło dość huczne otwarcie Adorii i oficjalne, komercyjne działania. Intrygowała zapewne postać właściciela – Mike`a Whitneya – Amerykanina, który zdecydował się na produkcję wina w Polsce…
Takie bezpośrednie, „twarde” wejścia na ledwie raczkujący rynek polskiego wina mogło nastawiać nieco podejrzliwe, mogło być potraktowane jako kaprys zamożnego, ekscentrycznego obcokrajowca. Wiele osób z branży zastanawiało się co z tego projektu tak naprawdę wyjdzie.
Teraz, kiedy prawie wszystkie karty zostały odkryte – podobnie jak podwoje winiarni dla gości – można spokojnie zagłębiać nos w kieliszku i oceniać pierwszy rocznik wina z Adorii…
Samej winiarni jeszcze nie miałem okazji odwiedzić. Cały projekt wygląda jednak na bardzo starannie przygotowany, chyba można to powiedzieć o każdym jego etapie powstawania – winnicy (ciekawe próby z odmianami, niektóre eksperymenty oczywiście jeszcze w toku), winiarni, produkcji, działań wizerunkowych i marketingowych.
Mike bierze winę
Właściciel, Mike Whitney – postać energiczna i otwarta w kontaktach – dorastał na Zachodnim Wybrzeżu Północnej Kalifornii, w stanach Oregon i Waszyngton. Poznałem go najpierw „wirtualnie”, poprzez wymiane maili, póxniej osobiście – podczas prezentacji win Warszawie.
Mike rzeczywiście podchodzi do sprawy powaznie, potwierdza współpracę z wieloma specjalistami w Europie i Stanach. Przy produkcji wina w Zachowicach doradzała mu polska enolog Agnieszka Rousseau. Mike w rozmowie przyznawał zresztą szczerze i z humorem – „Za wszystko co dla ciebie dobre w tym winie na pewno odpowiada Agnieszka, za wszystko co dostrzeżesz w nim złe, odpowiadam ja”…
Mimo założonego przeze mnie metodologicznego sceptycyzmu :), pierwsze wrażenia były pozytywne. Wina z Adorii wypadają jak na polskie warunki i możliwości dobrze. Wymagają pewnego dopracowania, ale pierwszy rocznik i tak się się broni. A na pewno nie było w Zachowicach łatwo. W Adorii zdecydowano się bowiem na produkcję win powstałych tylko z vitis vinifera i to takich odmian jak, np. chardonnay czy pinot noir (ciekaw jestem też efektów pracy z odmianą Bacchus, ciekaw też jestem dlaczego akurat na nią Mike się zdecydował – na pewno zadam mu to pytanie przy następnym spotkaniu).
Według mnie winom generalnie brak trochę dojrzałości (akurat tego można się było spodziewać) i lepszego zdefiniowania stylu użytych odmian. Wina są jednak wykonane czysto i trzymają żwawy, świeży styl. Wszystkie przez kilka tygodni przebywały w amerykańskim dębie, ale nie znajdziemy tu nachalnych tonów wanilii czy bananów.
Jak na pierwszy rocznik i tak śmiałą próbę z winnicą – jest zachęcająco. Można Adorii na pewno dać kredyt zaufania na przyszłość, zaryzykować tezę, że z roku na rok będzie coraz lepiej.
W 2008 roku wyprodukowano niecałe 6 tysięcy butelek wina.
Dość czysto jabłkowo i odrobinę rejestru gruszkowego. Wino czyste, kwasowe, żywe i jabłkowe. W rejestrze smaku jest trochę nut chlebowo-bułczanych. W budowie zwięzłe, skromne, jest rys mineralności. Dość długie.
W Adorii uprawia się tylko rieslinga z klonu 239 stworzonego przez Niemiecki Instytut w Geisenheim. Wykonane czysto. Ma nerw, przyzwoicie wyważoną kwasowość. Jest trochę aromatów kwiatów, jabłek, herbaty ziołowej (lipa). Przydałoby się tu na pewno więcej rieslingowego charakteru, ale jest nieźle
Najdroższe z oferowanych tu win, może dlatego, że to jedno z nielicznych w sumie polskich pinot noir (dla ciekawskich – w Adorii zdecydowano się na uprawę klonów 777 i 115 Dijon z Morey-Saint-Denis). Znajdziemy tu pinotową lekkość i całkiem niezłą wyrazistość materii. Jest trochę owoców leśnych, poziomkowego tła oraz bardzo lekkie tonacje pikantne. Wino szczupłe, ale zachowujące charakter. Jak na polskie możliwości pinota jest OK. Czy uda się dobrze operować na rynku winem z taką ceną? Czas pokaże.
Strona winnicy: www.winnicaadoria.pl
Mariusz Kapczyński